Słodko-gorzkie zwycięstwo Śląska Wrocław w koszykarskiej Lidze Mistrzów

BT, PAP | Utworzono: 2024-12-11 20:46 | Zmodyfikowano: 2024-12-11 20:54
Słodko-gorzkie zwycięstwo Śląska Wrocław w koszykarskiej Lidze Mistrzów - Ajdin Penava był najlepiej punktującym Śląska w meczu z Falco. Fot. wks-slask.eu
Ajdin Penava był najlepiej punktującym Śląska w meczu z Falco. Fot. wks-slask.eu

Chociaż w czterech pierwszych kolejkach Śląsk nie wygrał ani razu, cały czas miał szanse na awans do fazy play-in Ligi Mistrzów. Musiał liczyć na dobry układ wyników meczów rywali, ale przede wszystkim musiał sam zwyciężyć na Węgrzech i to co najmniej różnicą dziesięciu punktów.

Pierwsi punkty zdobyli wrocławianie, ale później inicjatywę przejęli gospodarze i po czterech minutach prowadzili już 13:4. Trener Śląska Aleksandar Joncevski nie zwlekał i poprosił o czas. Przerwa poskutkowała, bo obraz gry zaczął się zmieniać i przewaga Węgrów malała.

Dobre zawody rozgrywał Marcel Ponitka i to on rzutem za trzy punkty na początku drugiej kwarty wyprowadził Śląsk na prowadzenie (25:23). Chwilę później gospodarze ponownie wygrywali, ale wrocławianie nie dali się zdominować i toczyli wyrównaną walkę. Końcówka kwarty należała do "Wojskowych", którzy najpierw odzyskali prowadzenie, a dzięki ostatniej skutecznej akcji Ajdina Penavy, odrobili straty z pierwszego spotkania, które przegrali 75:84.

Trzecia kwarta nic nie rozstrzygnęła. Śląsk prowadził, ale cały czas był na pograniczu stawianego celu (51:42, 57:47). W ostatniej akcji tej odsłony spotkania z dystansu przymierzył Błażej Kulikowski i wrocławianie odskoczyli na 62:50.

Po niespełna czterech minutach ostatniej kwarty, kiedy Emmanuel Nzekwesi wykorzystał dwa rzuty osobiste, sytuacja Śląska była jeszcze lepsza, bo prowadził 65:52. Od tego momentu zaczął się jednak dramat wrocławian. Przez ponad trzy minuty zespół trenera Joncevskiego nie potrafił zdobyć choćby punktu i przewaga zmalała do czterech oczek (65:61).

Śląsk jeszcze poderwał się do walki i po tym jak spod kosza trafił Jeremy Senling zrobiło się 70:64. Problemem był czas, bo do końca meczu pozostało tylko 40 sekund. Wrocławianie przerwali akcję rywali faulem, ale efekt był taki, że rywale najpierw trafili osobisty, a później zebrali piłkę i dorzucili dwa kolejne punkty. To był koniec marzeń polskiego zespołu o zwycięstwie różnicą dziesięciu oczek.

Śląsk utrzymał prowadzenie do końca, wygrał 74:67, ale stracił definitywnie szanse na wyjście z grupy. W ostatniej kolejce wrocławianie 18 grudnia we własnej hali zmierzą się z Lietuvos Rytas Wilno

Falco Vulcano Szombathely - Śląsk Wrocław 67:74 (19:17, 12:23, 19:22, 17:12)

Falco Vulcano Szombathely: Zoltan Perl 15, Benedek Varadi 13, Matt Tiby 12, Akos Keller 10, Marcell Pongo 7, Marvin Clark 5, Nikola Popovic 3, Trey Diggs 2, Kristof Bognar 0;

Śląsk Wrocław: Ajdin Penava 18, Marcel Ponitka 10, Adrian Bogucki 8, Jeremy Senglin 8, Adam Waczyński 8, Emmanuel Nzwekwesi 7, Błażej Kulikowski 6, Daniel Gołębiowski 5, Kenan Blahskear 4.

Przeczytaj także: Euroliga: Koszykarki z Polkowic walczyły dzielnie, ale przegrały z Valencią

Element Serwisów Informacyjnych PAP

Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.