Śląsk postraszył Raków. A mógł nawet wygrać
Chociaż Śląsk był gospodarzem meczu z Rakowem, to faworytem był ten drugi zespół. Wrocławianie dopiero w środę (ze Stalą Mielec 2:1) po raz pierwszy wygrali w tym sezonie w ekstraklasie, a ekipa z Częstochowy na wyjeździe straciła do tej pory jednego gola i nie zaznała porażki.
Nieoczekiwanie pierwsi zaatakowali gospodarze i mogli zdobyć gola po strzale głową Simeona Petrowa, ale Milan Rundic zatrzymał zmierzającą do bramki piłkę. Kilka chwil później zza pola karnego huknął Petr Schwarz i gości uratował słupek.
Raków bynajmniej nie był zespołem, który się bronił. Miał nawet optyczną przewagę, lepiej operował piłką, ale nie potrafił przedrzeć się przez dobre ustawioną defensywę Śląska. Pierwszą świetną okazję przyjezdni mieli po pół godzinie. W polu karnym do piłki dopadł Ivi Lopez i uderzył głową, ale Rafał Leszczyński popisał się nieprawdopodobnym refleksem i nadal był 0:0.
Również szansę wykazania się dostał Kacper Trelowski. Tommaso Guercio tak dośrodkowywał, że wyszedł mu strzał i piłka zmierzała niemal w samo okienko bramki Rakowa, ale Trelowski nie stracił czujności i świetną paradą uratował swój zespół. Jeszcze przed przerwą okazję miał Sebastian Musiolik. Po pomysłowym zgraniu Petrowa napastnik Śląska miał już tylko trafić w bramkę, ale za bardzo chyba chciał przymierzyć przy słupku i nie trafił do siatki.
Druga połowa też zaczęła się od okazji dla gospodarzy. Po dośrodkowaniu Guercio w dobrej sytuacji znalazł się Aleksander Paluszek, ale naciskany przez Carlosa Silvę źle trafił w piłkę, która minęła bramkę.
Tak jak w pierwszej połowie, szanse gospodarzy nie oznaczały, że Raków się bronił. Goście częściej nawet gościli pod polem karnym rywali, lecz mieli znacznie większe problemy z przedarciem się przez zagęszczoną obronę Śląska. Częstochowianie znacznie groźniejsi byli po stałych fragmentach gry i po jednym z nich rezerwowy Jonatan Brune trafił nawet do siatki, ale po kilkuminutowej analizie wideo sędzia Szymon Marciniak nie uznał gola, dopatrując się wcześniej zagrania ręką Patryka Makucha.
Być może tak długa analiza całej akcji spowodowała, że od tego momentu temperatura meczu wyraźnie spadła. Im było bliżej końca spotkania, tym coraz mniej ciekawego działo się na boisku.
Z tego fragmentu spotkania należy odnotować dwa debiuty w ekipie WKS-u. Jacek Magiera desygnował na plac gry zaledwie 16-letniego Adam Basse oraz o 4 lata starszego Jehora Szaraburę. Obaj gracze, występujący do tej pory w zespole rezerw Śląska, nie zapisali się jednak niczym szczególnym w historii tego spotkania.
W samej końcówce szczęście mogło się uśmiechnąć do gości, ale Brunes strzelając z linii pola karnego trafił zamiast do siatki w trybunę.
Raków pozostaje niepokonany na wyjeździe, ale jego seria zwycięstw została przerwana. Śląsk natomiast nie przegrał trzeciego meczu z rzędu, lecz pozycji w tabeli nie poprawił i nadal jest przedostatni.
Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa 0:0
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Aleks Petkow, Aleksander Paluszek, Simeon Petrow - Mateusz Żukowski, Peter Pokorny, Petr Schwarz, Tommaso Guercio (83. Łukasz Bejger) – Piotr Samiec-Talar (87. Jehor Szarabura), Sylvester Jasper (87. Łukasz Gerstenstein) - Sebastian Musiolik (80. Adam Basse).
Raków Częstochowa: Kacper Trelowski - Stratos Svarnas, Zoran Arsenic, Milan Rundic (58. Erick Otieno) - Fran Tudor, Gustav Berggren, Władysław Koczerhin (46. Peter Barath), Jean Carlos Silva - Michael Ameyaw (84. Jesus Diaz), Adriano Amorim (68. Patryk Makuch), Ivi Lopez (46. Jonatan Brunes).
Żółte kartki – Śląsk Wrocław: Aleks Petkow, Rafał Leszczyński; Raków Częstochowa: Gustav Berggren, Adriano Amorim, Peter Barath.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów: 16 265.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.