Liga Mistrzów, nowi gracze i gra o Superpuchar. Prezes Śląska przed startem sezonu

Bartosz Tomczak | Utworzono: 2024-09-26 11:18 | Zmodyfikowano: 2024-09-26 11:22
Liga Mistrzów, nowi gracze i gra o Superpuchar. Prezes Śląska przed startem sezonu - fot. archiwum radiowroclaw.pl
fot. archiwum radiowroclaw.pl

00:00
00:00

Bartosz Tomczak: Jak nastroje przed startem sezonu: optymistyczne czy jest taka nutka niepewności?

Prezes koszykarskiego Śląska Wrocław - Michał Lizak: Na tym etapie i pod względem organizacyjnym i pod względem sportowym na pewno jest jeszcze wiele znaków zapytania. W tym sezonie ten skład został zbudowany dużo szybciej i chyba możemy powiedzieć, że jest pełniejszy niż zwykle na tym etapie. Oczywiście inauguracja Ligi Mistrzów, kolejne nowe wydarzenie, nowe wyzwanie też pod względem organizacyjnym, bo graliśmy w EuroCupie, ale te wymagania co do rozgrywek są różne na różnych etapach i trochę na inne rzeczy zwracają uwagę organizatorzy rozgrywek, więc ten pierwszy mecz to zawsze jest takie podwyższone ciśnienie. Musimy powiedzieć szczerze, że sytuacja powodziowa we Wrocławiu w ostatnich dniach czy tygodniach nie sprzyjała rozmowie o sporcie, nie sprzyjała budowaniu atmosfery wielkiego widowiska sportowego i zapraszaniu całego Wrocławia do Hali Stulecia. Trochę nam to pokrzyżowało nasze plany promocyjne, organizacyjne związane z tym pierwszym meczem, ale liczymy, że 2 października rzeczywiście Wrocław będzie koszykarski i pierwszy w historii tego miasta mecz Ligi Mistrzów będzie wielkim wydarzeniem.

To o tej przyszłości za chwilę. Dużo łatwiej budowało się ten zespół niż poprzedni, bo w zeszłym sezonie były, chociażby zawirowania z trenerem.

Nie mam takiego odczucia, że wtedy kwestie związane z trenerem były kluczowe. Raczej ciążyła nad nami ta czarna plaga kontuzji, które zdarzały się już w okresie przygotowawczym i one nam rzeczywiście komplikowały wiele rzeczy. Na dzisiaj odpukać tych poważnych urazów nie ma wiele. Liczę na to bardzo, bardzo mocno, że sezon rozpoczniemy w pełnym składzie. Ciężko powiedzieć, że w stuprocentowej dyspozycji, bo rzeczywiście tak naprawdę meczów, które gralibyśmy w okresie przygotowawczym w pełnym składzie, ze wszystkimi zawodnikami było niewiele, o ile jakikolwiek był rozegrany w takim zestawieniu. Zawsze jakieś mniejsze, większe problemy były. Ale jeżeli chodzi o trzon zespołu, o to na kogo możemy liczyć, to wydaje mi się, że dawno nie mogliśmy z takim optymizmem patrzeć na pierwszą kolejkę i pierwsze mecze jak w tym roku.

Trener Rajković swój zespół prowadzi twardo, a od kulis jak wygląda tworzenie tego składu? Też są takie twarde rozmowy z trenerem czy dużo łatwiej to przychodzi?

Zawsze, niezależnie od tego, jak trener wygląda przy ławce rezerwowych czy podczas meczu, to te rozmowy, dążenie do jak najsilniejszego składu osobowego, do jak najlepszej klasy zawodników, one są trudne. Poza tym, jakby na to nie spojrzeć, to raczej w historii Śląska zawsze mamy trenerów, którzy mniejszą lub większą charyzmą, ale jednak charyzmą się charakteryzują i są osobowościami, twardszymi bądź bardzo twardymi. Zawsze jest dosyć gorąco, zawsze jest dużo różnych wariantów i zawsze trenerzy, dążąc do jak najsilniejszego wariantu pod względem jakościowym, ilościowym, sportowym, próbują przeciągać linę na swoją stronę. Z naszej strony zawsze są warianty organizacyjno-finansowe, ale myślę, że udało nam się znaleźć porozumienie, które może owocować tym, że będziemy myśleć o poważnych rzeczach, o poważnych wynikach już od początku tego sezonu.

Ja wiem, że prezes nie lubi mówić o tych, których nie ma w klubie, tylko o tych, którzy są, ale mam nadzieję na jeden wyjątek, bo to była głośna sprawa, całe Wrocław w tym żył. Aleksander Dziewa, jak było blisko i jak bardzo prezes jest rozczarowany, że się nie udało?

Ja bym nie używał słowa rozczarowany, bo nauczyłem się przez lata w tym zawodzie i w tym biznesie, zwłaszcza będąc z drugiej strony, czyli nie od strony dziennikarskiej lata temu, tylko od strony osoby, która funkcjonuje w realiach klubowych, że ani nie ma się co specjalnie rozczarowywać, ani nie ma się co obrażać na pewno rozstrzygnięcia. To, że coś się nie udaje w jednym roku nie oznacza, że się nie uda za rok, za dwa albo w jakimkolwiek innym momencie. Było na tyle blisko, że wszyscy uwierzyliśmy, że sprawa jest zamknięta. Okazało się jeszcze raz, co nawet po latach pracy może być nauczką, że dopóki nie jest coś podpisane I dopóki nie mamy oficjalnego ogłoszenia, to rzeczywiście trudno mówić o jakichś pewnikach. To trochę mogę powiedzieć teraz tak, często kibice o tym mówią, dlaczego w trakcie tych negocjacji nie zdradza się szczegółów i nie mówi o tym, co jest blisko? Skoro brakuje tylko podpisu albo że skoro w zasadzie już jest wszystko ustalone, to przecież można powiedzieć. To był taki moment, w którym rzeczywiście uwierzyliśmy, że sprawa jest zamknięta. Okazało się, że bardzo szybko, w krótkim okresie te losy potoczyły się inaczej. Pewnie był to trudny moment przez chwilę jak to się wydarzyło, natomiast przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Musimy żyć z wyborami zawodników. Takich wyborów było więcej. Był Kuba Nizioł bardzo bliski przedłużenia kontraktu nawet na trzy lata z nami. Długo negocjowaliśmy z Łukaszem Kolendą. Te losy się potoczyły inaczej, ale tak jak powiedziałem - nie obrażamy się ani na wybory tych zawodników, ani na ich decyzję, ani na to, gdzie będą w tej chwili funkcjonowali. Podjęcie jednej decyzji nie oznacza zamkniętych na lata wrót z napisem “Śląsk Wrocław”. Złożyliśmy skład, który uważam za bardzo wartościowy, z dużym potencjałem, bardzo uniwersalny z zawodnikami, którzy mogą funkcjonować na wielu pozycjach. Skład z osobowościami nie tylko koszykarskimi, ale także medialnymi. Tu mam na przykład na myśli Reggie'go Lyncha, który jeszcze dobrze nie pojawił się we Wrocławiu, a już zaskarbił sobie wielu kibiców choćby swoją osobowością i właśnie uśmiechem, pozytywnym podejściem, energią, którą wnosi i bardzo, bardzo wierzę, że to będzie dobry wybór nie tylko sportowy, ale także jako duch zespołu i osoba, która będzie wprowadzała tak potrzebną, dobrą atmosferę do szatni, bo ta atmosfera w szatni jest w stanie budować także wyniki i jest istotnym elementem funkcjonowania drużyny.

To skoro prezes wyciągnął akurat tego zawodnika do tablicy, czy to może być najbardziej elektryzujący gracz ligi? Patrzę przede wszystkim na te jego efektowne bloki.

Jest specjalistą od tego, zawsze był. Jest też specjalistą od defensywy. Mogę zdradzić takie kuluary negocjacji, że w ramach tych negocjacji, w rozmowach o różnych elementach kontraktu, to była rozmowa również z agentem na ten temat, czy będą jakieś ekstra bonusy albo ekstra dodatki dla zawodnika, jeżeli będzie najlepszym blokującym całej ligi, czy najlepszym defensorem ligi, a więc przyjechał ze sprecyzowanym celem. O ile się nie mylę, a mam nadzieję, że się nie mylę, to w każdej lidze, w której grał, był najlepszym blokującym zawodnikiem. W każdym zespole na pewno był najlepiej blokującym zawodnikiem. Widać, że ma taką czutkę do piłki i rzeczywiście w meczu sparingowym, w którym zagrał, zanotował siedem zablokowanych rzutów i tam bardzo niewiele brakowało do tego, żebyśmy mieli triple-double czyli coś, co się rzadko zdarza, a z blokami to już jest rzeczywiście rzecz bardzo, bardzo unikalna. Naprawdę osoba zarażająca swoim entuzjazmem, pozytywną energią, z takim uśmiechem, który się pojawia zawsze. Przyjechał do nas w niedzielę 1 września, kiedy mieliśmy prezentację dla kibiców i tak naprawdę jeszcze dobrze nie znał się z drużyną, a już wyszedł do kibiców i od razu zachowywał się tak, jakby był elementem tej drużyny od dawna, jakby się dobrze czuł z tymi ludźmi, z tą atmosferą wokół Śląska. Dużo sobie po nim obiecujemy, wiemy, że to też jest zawodnik, który będzie trochę musiał wchodzić w ten rytm przygotowań. Późno się zjawił, miał teraz krótką przerwę, wcześniej wynegocjowaną. Już widziałem te wpisy kibiców zaniepokojonych, że przy okazji powodzi, że po prostu uciekł od nas. Wszystko było ustalone, skończyło się absolutnie zgodnie z planem, bez żadnego powrotu do przeszłości zawodników, którzy wyjeżdżali i wracali później tygodniami. To też jest taki bardzo pozytywny aspekt. Samo to, że wracając do Polski, jeszcze w Stanach Zjednoczonych, oglądał nasz mecz z Włocławka, relację internetową, pokazał, że, mimo że pojechał na ślub kuzyna, no to myślami był z tą drużyną i czuł się jej elementem. Naprawdę pozytywna postać, oby nam dała na boisku tyle, ile dawała poprzednim zespołom i ile daje w pozytywnej energii dookoła.

To tego gracza pewnie będzie najwięcej widać, nie tylko na parkiecie, ale i poza nim. Natomiast zawodnik, o którym się mówiło najwięcej z racji jego CV, bo 89 spotkań w lidze NBA piechotą nie chodzi i to nie gdzieś z końca ławki, tylko naprawdę był wartościowym zawodnikiem tego składu, Isaiah Whitehead. Jak się negocjuje z takim człowiekiem, mimo że już sporo lat minęło, odkąd on grał w Brooklyn Nets?

Negocjuję się przede wszystkim z agentami, którzy jeszcze bardziej używają tych argumentów NBA, bo to jest trochę magiczne. Oczywiście my też podchodzimy do tego elementu NBA, który jest wielkim wabikiem z jednej strony, ale z drugiej strony jest też olbrzymim znakiem zapytania. Zawodnicy, którzy tam się znaleźli, którzy byli w tej twardej rotacji, którzy nie byli tylko dwunastym, trzynastym, czternastym zawodnikiem w składzie, ale regularnie pojawiali się na parkiecie i tam nie zostali, to też jest znaczące, dlaczego takie rzeczy się działy. Isaiah miał przypiętą łatkę zawodnika niesfornego, trudnego zawodnika, z którym często problemy mają trenerzy. Otwarcie z nim, o tym rozmawialiśmy. To była głównie rola trenera Rajkovicia. To on musiał znaleźć klucz do tych drzwi, aby otworzyć sobie komunikację z tym zawodnikiem. Na nim polegaliśmy, bo wiedzieliśmy, że on będzie na pierwszej linii frontu. Jeżeli będzie dochodziło do jakichś tarć pomiędzy trenerem a zawodnikiem, to, to się wydarzy właśnie tam i musiał mieć do tego przekonanie. Jest z nami, nie trudno zauważyć, że ta dyspozycja nie jest stuprocentowa, to znaczy zdajemy sobie sprawę, że potrzebuje zrzucić jeszcze parę kilogramów, żeby to był ten zawodnik, którego możemy oglądać choćby na highlightsach z tych topowych klubów europejskich i z tych najlepszych meczów w klubach europejskich. Wierzymy, że na poziom polskiej ligi to jest zawodnik znaczący i wtedy, kiedy będzie w stuprocentowej dyspozycji, w stu procentach skupiony na koszykówce i na projekcie Śląska Wrocław, nie na realizacji jakichś innych celów - myślę tu bardziej o swoich osobistych celach, czyli zdobywaniu punktów, budowaniu statystyk - ale na budowaniu siły tej drużyny. To może być bardzo, bardzo dużą wartością. Przyglądamy się temu, jak to funkcjonuje i mamy duże przekonanie, wiarę, że to jest melodia przyszłości niedalekiej, żeby to zaczęło funkcjonować tak, jak chcielibyśmy, żeby funkcjonowało.

Nie chcę omawiać wszystkich zawodników po kolei, natomiast tak na prezesowski nos tych wszystkich podpisów, bo ich mnóstwo latem jak zwykle zresztą, to na kogo Pan tak najmocniej stawia, że jak skończy się sezon to powiem “Miałem rację, że podpisałem właśnie tego gracza”?

Przede wszystkim to nie jest kwestia mojej racji albo racji jednej osoby, bo to proces decyzyjny przy wyborze zawodników dotyczy bardzo wielu osób. Zawsze musi przybić swoją pieczątkę akceptacji trener. Nie podpisujemy zawodników, co do których trener nie miałby przekonania albo przynajmniej nie widziałby perspektyw tego zawodnika, potencjału, możliwości rozwoju, wykorzystania. Nigdy na końcu nie mówimy, ja nie mogę powiedzieć czy ktokolwiek w tym klubie “miałem rację”, ponieważ tak jak razem wygrywamy, ta drużyna wygrywa razem, razem ponosimy porażki, razem staramy się wyciągać wnioski z tych porażek i odbudowywać to wszystko. Tak samo, razem się cieszymy z dobrych wyborów i martwimy złymi wyborami. Uważam, że stworzyliśmy kolektyw zawodników, którzy do siebie pasują, tak jak powiedziałem nawet Kenan Blackshear, który był jakąś dużą wątpliwością, większą w sferze medialnej niż wewnątrz klubu, bo nie jest przypięty do jednej pozycji, bo nie wiadomo do końca kim miałby być, bo przecież to jest rozgrywający, który nie rozgrywa. Okazuje się nagle multipozycyjnym zawodnikiem, który jest w stanie łatać dziury na wielu pozycjach i w zależności od potrzeb funkcjonować, pomagać i w niektórych meczach byliśmy troszeczkę zawiedzeni, w niektórych przecieraliśmy oczy ze zdumienia ile jeszcze może zrobić, jak to może zafunkcjonować. Ja myślę, że ta drużyna i jako cała grupa graczy jako zespół i indywidualnie jeszcze ma bardzo duży margines rozwoju, może być lepsza niż jest i uważam, że z biegiem czasu będziemy rzeczywiście zyskiwali. Niestety, a może stety, bardzo dużo ważnych rzeczy czeka nas na samym początku, bo ten październik to będzie dla nas szalony i zarazem wspaniały miesiąc w Hali Stulecia. Gramy cztery mecze i mogę powiedzieć, że to są mecze Ligi Mistrzów we Wrocławiu, ponieważ dwa to mecze BCL, czyli z Węgrami i Włochami. Poza tym gramy z mistrzem i wicemistrzem Polski, a wicemistrz Polski jest uczestnikiem Ligi Mistrzów, więc to są rzeczywiście mecze na miarę BCL i nie boję się tego słowa. Wierzę, że to będą wielkie widowiska, które też zbudują tę drużynę, które w tej magicznej otoczce Hali Stulecia spowodują, że ta drużyna zobaczy, do jakich wielkich celów jest zbudowana i o co nam przyjdzie walczyć. Dużo sobie obiecujemy po starcie w Lidze Mistrzów po to, żeby wreszcie przełamać tę klątwę polskich drużyn. Do tej pory żadna polska drużyna nie wyszła z grupy Ligi Mistrzów i chcielibyśmy zrobić ten krok do przodu. Chcielibyśmy, żeby to nie skończyło się w grudniu, ale żebyśmy w nowym roku 2025 dalej walczyli na europejskich parkietach i cieszyli się z tego, że będziemy reprezentować Polskę i Wrocław dostanie te widowiska na naprawdę wysokim poziomie.

Liga Mistrzów – EuroCup, to będzie trochę taka dyskusja o wyższości świąt wielkanocnych nad Bożym Narodzeniem albo odwrotnie. Wydaje mi się, że BCL jest bardziej skrojony pod was. W EuroCupie było mnóstwo podróży, mnóstwo porażek, to się odbijało na lidze. A w Lidze Mistrzów pewnie realny cel minimum to wyjście z grupy.

Oczywiście na etapie negocjacji z zawodnikami, mówieniu o tym, że czeka nas 18 meczów w Eurocupie, że ta obecność jest zapewniona, to dawało duży atut i powodowało, że wiemy, że ten sezon będzie długi i w Europie się będzie można pokazać. Rzeczywiście jest tak, że przegrywanie albo nie granie o najwyższe cele w EuroCupie w pewnym momencie powoduje, że te cele się rozjeżdżają i odjeżdża możliwość gry o play-offy i te mecze nie mają już takiej wartości emocjonalnej, nie są meczami o stawkę. Ta formuła BCL jest trudna, ale z drugiej strony powoduje, że tak naprawdę do samego końca będziemy grali o coś. Z grupy jeden zespół wychodzi bezpośrednio do kolejnej fazy grupowej, drugi i trzeci zespół w grupie będzie grał w rozgrywkach play-in z przedstawicielami innej grupy o to, żeby awansować. Tak naprawdę odpada tylko ostatni zespół, teoretycznie do ostatniego meczu nawet mając jedno zwycięstwo, czy nawet, będąc bez zwycięstwa, można walczyć o awans wyżej, więc te mecze będą za każdym razem o stawkę. Trafiliśmy na mistrza Węgier, trafiliśmy na mistrza Litwy, trafiliśmy na zespół włoski, a Włosi to zawsze jest jakość koszykarska i gwarant tej jakości. To będą mecze, o których będziemy mówili, “bijemy się o coś, walczymy o coś”, to nie jest tylko kolejny mecz, który nie wiadomo będzie jak się zakończy i czy przegramy, czy wygramy, to nic się nie zdarzy. Troszeczkę ta formuła powoduje, że ta atrakcyjność dla kibiców może być większa. Ja liczę też, że to nie będzie jednak mówienie, że będziemy walczyli o przetrwanie, ale może uda się zrobić ten krok wyżej i będzie nam bliżej do walki o to pierwsze miejsce, czy o pewność bycia w play-in niż o to, żeby walczyć o awans do tych rozgrywek, które mają nam dać miejsce w drugiej grupie. To wszystko się będzie działo, to wszystko będzie przed nami. Myślę, że jeżeli chodzi o skład, to można trafić na taką grupę, na którą trafił zespół Kinga Szczecin, w której gra Unicaja Malaga, która właśnie wygrała Superpuchar Hiszpanii z Realem Madryt, a wcześniej wygrała Puchar Interkontynentalny i jest marką samą w sobie, a więc jest zespołem naprawdę można powiedzieć na miarę Euroligi. Tam jest jeszcze zespół belgijski i turecki, który właśnie wygrał kwalifikacje w świetnym stylu, bijąc drużyny, które wydawały się są faworytami. Te drużyny są bardzo, bardzo silne i znalazłyby również miejsce w Eurocupie, a tak jak Unicaja pewnie i w rozgrywkach Euroligi. Może się zdarzyć tak, że będzie poziom lekko wyższy, lekko niższy, natomiast to jest poziom gwarantujący dobrą europejską koszykówkę i z tego się cieszymy, a mam nadzieję, że ta formuła z emocjami w każdym meczu sprawi jeszcze, że rzeczywiście Hala Stulecia będzie pękała w szwach i będziemy mieli atmosferę playoffu i walki o wielkie rzeczy od samego początku sezonu.

Na jaką frekwencję wy liczycie w BCL? Na pełną halę jak przy meczu z Gran Canarią nie ma chyba co liczyć, ale też pamiętamy te mecze Eurocupu, gdzie było mnóstwo porażek, gdzie tych ludzi było naprawdę mało w Hali Stulecia. Od tego powinno być się łatwo odbić.

Chcielibyśmy i mówię rzeczywiście to przeświadczenie, że w tym Eurocupie ciężko będzie z kimkolwiek wygrać i że to są rozgrywki może nieskrojone na naszą miarę. Ja nie chcę podawać frekwencji, bo ja życzyłbym sobie tego, żeby ta hala rzeczywiście pękała w szwach, bo uważam, że pierwszy historyczny mecz Ligi Mistrzów we Wrocławiu w jakiejkolwiek dyscyplinie, bo to trzeba przyznać, jest wydarzeniem nie tylko na miarę koszykówki, ale na miarę sportu w tym mieście i że warto w takim wydarzeniu uczestniczyć. Szykujemy bardzo dużą niespodziankę dla kibiców podczas tego meczu. Na razie nie chcę zdradzać co to jest, ale będziemy chcieli uhonorować wybitne postaci historii Śląska Wrocławia w sposób szczególny i taki, który na stałe zagości w naszych halach, a więc w Hali Stulecia i w Hali Orbita i myślę, że z tego powodu też warto być z nami i być z tymi wielkimi nazwiskami, więc dużo się będzie działo przy okazji. Poza tym to jest pierwsza możliwość w tym sezonie i trochę też, to co się działo w okresie przygotowawczym, specjalnie przeprowadziliśmy w taki sposób, żeby zobaczyć to nowe oblicze Śląska Wrocław, żeby zobaczyć tych, na których tak bardzo liczymy i tych zawodników, którzy mają nas ponieść do naprawdę fajnych wyników. Cztery sezony z medalami zobowiązują, a po dwóch sezonach w finale jednym ze złotem, no chciałoby się po tym brązowym sezonie w zeszłym roku, który uważam za olbrzymi sukces, mimo wszystko do końca grać o najwyższe cele i chciałoby się w czerwcu zobaczyć pełną Halę Stulecia, która będzie marzyła, liczyła, czekała na 19. mistrzostwo Polski. To wszystko się zaczyna 2 października w Hali Stulecia, dlatego warto tam być.

To zanim ten tytuł mistrzowski, to okazja na pierwsze trofeum jest już teraz. Jak wy podchodzicie do Superpucharu, to jest raczej taki, nie chcę użyć tego słowa “mocny sparing”, wiem, że chcecie wygrać, ale jest presja w klubie, czy raczej jedziemy tam, na zasadzie “co się uda zrobić, to się uda zrobić”?

Nie. Nawet do turnieju we Włocławku, przepraszam za stwierdzenie “nawet”, bo to były tylko turnieje towarzyskie, nie podchodziliśmy w taki sposób. Tym bardziej, że mecz z Anwilem był pierwszym meczem, który rozegraliśmy już przy komplecie publiczności, może nie komplecie, ale przy kibicach, którzy dosyć szczelnie wypełnili Hale Mistrzów we Włocławku. Samo to, że zagraliśmy już w meczowych strojach nowych na ten sezon, podkreślaliśmy, że to jest dla nas poważne spotkanie. Absolutnie Superpuchar, traktujemy poważnie. Nowa formuła tych rozgrywek, po raz pierwszy cztery drużyny, a więc trzech medalistów plus zdobywca Pucharu Polski. Legia, która jako obrońca Pucharu Polski prezentuje się w tych rozgrywkach. Śląsk - Legia to są zawsze wielkie mecze, nie tylko piłkarskie, ale koszykarskie w ostatnich latach również. Absolutnie naszym celem jest to, żeby zagrać w niedzielę oto trofeum, bić się oto trofeum i żeby kibicom 2 października w Hali Stulecia zaprezentować nie tylko nowe oblicze Śląska Wrocław na ten sezon, ale zaprezentować pierwsze trofeum w tym sezonie, które możemy przywieźć z Radomia. Drużyna miała różne zawirowania podczas tego okresu przygotowawczego. Tak jak powiedziałem, mało graliśmy w pełnym składzie przez to, jak dojeżdżali zawodnicy, przez różne inne czynniki zewnętrzne. Długo też nie było choćby Angela Nuneza, który narzekał na plecy i był z nami od początku przygotowania, a prawie 3,5 tygodnia nie trenował w taki sposób jak cała reszta drużyny. Ale to wszystko zostawiamy za sobą. Każda drużyna ma swoje problemy. Każda drużyna musi się z nimi borykać. To jest początek sezonu. Zespoły nie są zgrane, ale to będzie mecz jak z play-off i na pewno celem na meczu z Legią będzie wygranie tego meczu i bycie gotowym na finał i walka o trofeum.

To cele już znamy. Pytanie jeszcze o ligę. Najmocniejszy rywal? Jeden z nich. Co podpowiada koszykarski rozum?

To myślę, że tu rozum na razie ma niewiele do powiedzenia, bo jestem święcie przekonany, że w drużynach będą jeszcze zmiany i te drużyny, które będą walczyły o Mistrzostwo Polski w czerwcu, w maju będą miały troszeczkę inne składy. Na pewno ta liga jest dużo silniejsza niż była w zeszłym sezonie. Nawet to jak popatrzymy na nazwiska zawodników, którzy pojawiają się, CV zawodników, którzy pojawiają się w drużynach, które teoretycznie nie są wpisywane do walki o medale, czy walki o playoffy, czy walki o play-in, bo przecież nowa formuła powoduje, że nie tylko gramy o ósemkę, żeby zagrać o mistrzostwo Polski, ale pierwsza szóstka gra o mistrzostwo, a zespoły z miejsc 7-10 wzorem NBA, będą walczyły również o miejsca w play-offach. To wszystko spowoduje, że ta liga będzie naprawdę ciekawa. Wyniki w meczach przygotowawczych pokazywały, że tu nie ma mądrego, bo drużyny wygrywały i przegrywały i to te drużyny spisane na straty wygrywały z zespołami, które mają walczyć o mistrzostwo i odwrotnie. Mieliśmy we Wrocławiu mecz Startu Lublin, który nie wygrał żadnego meczu sparingowego - z Kingiem Szczecin wygrany różnicą 30 punktów po to, żeby dzień później remisować ze Śląskiem Wrocław. Mówię o Kingu Szczecin. Jest bardzo dużo jakości, jest bardzo dużo nazwisk, które jeszcze niedawno, o samym o tym powiedział, na pewno nie były nazwiskami na polską ligę. To wszystko bardzo dobrze wróży temu, jak mogą wyglądać te rozgrywki i jaki będzie ich poziom. Tylko zacierać ręce, a my możemy się cieszyć na październik, bo King Szczecin, Trefl Sopot to będą drużyny, które zobaczymy w Hali Stulecia, więc będziemy mieli koszykówkę ze znakiem jakości.

Ostatnia rzecz już dużo mniejsza niż pierwszy zespół, ale macie też cały czas drużynę rezerw na zapleczu. Nowy, stary trener, czyli Radosław Hyży. Jaki jest cel dla tej drużyny? Czy chodzi o to, żeby coś osiągnąć w tej pierwszej lidze, czy żeby może wykreować, chociaż takiego jednego zawodnika, który wejdzie do tej ekstraklasy, ale zrobi to tak z przytupem, a nie na 2-3 minuty?

Celem drużyny rezerw zawsze jest przede wszystkim praca nad budowaniem nam zaplecza. Przychodzą do nas najlepsi zawodnicy, najbardziej rokujący zawodnicy młodego pokolenia. Również dlatego, że mamy dla nich nie tylko szansę pracy z pierwszym zespołem, ale przede wszystkim rozwój, który gwarantuje pierwsza liga, minuty i granie pod presją w klubie, który zawsze chce wygrywać. Trener Hyży się wpisuje do tej układanki bardzo dobrze. Mamy rzeczywiście przynajmniej kilka nazwisk zawodników, na których będziemy chcieli stawiać w tej drużynie i to począwszy od siedemnastolatków po zawodników już może trochę bardziej doświadczonych, ale nadal mających spore perspektywy, jak Nowicki, który ma już karierze Real Madryt, a jednak musi się budować na nowo, formatować na miarę zawodnika ligowego, i zawodnika, który będzie miał jakość do gry w ekstraklasie. Bardzo dużo sobie obiecujemy właśnie po tym stylu gry tej drużyny, rozwoju młodych graczy, patrzeniu na przyszłość Śląska Wrocław przez pryzmat tego, co widzimy na parkietach pierwszoligowych.


Komentarze (0)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.