Wstydliwy problem legnickiej giełdy staroci
Bronisław Koropacki, jeden z wystawców, podczas ostatniej giełdy odmówił uiszczenia opłaty targowej. „Nie zapłacę, bo nie ma toalety. Ludzie nie mają gdzie się załatwiać. Pod kościołem się załatwiają. Kobieta majtki zdjęła, załatwiła się koło fontanny. A ludzi było bardzo dużo - giełda taka, że wszystkie ulice były zajęte. Żeby jednej toalety tam nie było? Chociaż jedna, żeby była dla tych biednych ludzi, inwalidów, co na wózkach przyjeżdżają", tłumaczy Bronisław Koropacki.
Kiedyś wstydliwy problem rozwiązywały przenośne toalety. Jednak od trzech edycji na rynku tamtego miasta nie pojawiają się charakterystyczne niebiesko-białe budki. Na pobliskich podwórkach i klatkach budynków da się za to wyczuć fetor.
Toalety tylko na drugim piętrze?
Okazuje się, że plastikowe sanitariaty miały być jedynie rozwiązaniem chwilowym, związanym z pandemią. Agnieszka Pacanowska-Cholewińska, szefowa odpowiedzialnego za organizację giełdy towarzystwa "Pro Legnica", za potrzebą kieruje do swojej siedziby, w budynku na 2 piętrze. „ Mieliśmy bardzo dużo skarg, że Toi Toi'e były przepełnione, że nie są to dosyć higieniczne warunki. No więc poszliśmy na rękę i otworzyliśmy ponownie dostęp do toalet w warunkach XXI wieku, gdzie jest dostęp do wody, do mydła. Problem polega na tym, że jedni chcieliby Toi Toi'e, jedni chcieliby toalety, a towarzystwo nie może zapewnić tych dwóch opcji" - mówi Agnieszka Pacanowska-Cholewińska.
Towarzystwo Miłośników Legnicy "Pro Legnica", rzeczywiście działa społecznie i utrzymuje się głównie ze składek. Uczestnicy giełdy podkreślają jednak, że setki wystawców za każdym razem płacą za możliwość wystawienia towaru. Ich zdaniem to z tych pieniędzy powinny być sfinansowane toalety.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.