Filip Surowiak - "Wiązka"
Są to historie, które cechuje duża doza ironii i dystansu. Autor, wychodząc od małych prozaicznych szczegółów z życia codziennego, snuje podróż po miejscach, zarówno realnych (ulice, kultowe wrocławskie miejsca np. Art Cafe Kalambur, hiszpańskie ulice itd.), jak i przestrzeniach wewnętrznych każdego człowieka, nienamacalnych doznaniach. Postacią łączącą wszystkie opowiadania jest Edmund, który staje się przewodnikiem po meandrach swojej psychiki i doznań. Miejscem akcji opowiadań są Wrocław i hiszpańskie miasto Valencia.
Filip Surowiak (rocznik '82, urodzony w Nowym Sączu) - Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu, obecnie w trakcie pisania doktoratu, który może skończy w tej dekadzie. Kiedyś epizodycznie był dziennikarzem Gazety Wyborczej Wrocław, Dziennika Polskiego i innych, teraz działa na zasadzie freelancera i jest panem swojego losu. Stacjonuje wszędzie, gdzie go poniesie serce, dlatego bardzo dużo podróżuje. Publikował w: „Rita Baum”, magazynie literackim „Cegła”, w miesięczniku literackim "Lampa" i innych. Miał wieczory autorskie na wielu dużych festiwalach literackich w Polsce. Prowadził także warsztaty literackie dla młodzieży, oraz bywał jurorem w konkursach literackich. Muzyk, lektor, scenarzysta. Jest także wrocławskim dyskdżokejem znanym jako Filip na Bosaka. Prowadzi autorski projekt radiowy: Edmund Deker – serwis muzyczny. Jest to audycja radiowa na żywo z wrocławskiej klubokawiarni Kredance (wtorki od 22:00 do 1:00). Publikuje także pod pseudonimem Edmund Deker.
Prof. Stanisław Bereś o książce
Filip Surowiak ma oczy i anteny dookoła głowy - dużo widzi i dużo czuje, odbierając wiele rzeczy jakby skórą. Nie upaja się sobą jak większość młodych prozaików, odżywiających się własną neurozą. Jeśli już, to raczej cudzą. Kiedy opisuje znane mi z autopsji miejsca i ludzi, bo stanowią cząstkę mojego miasta, odkrywam, że ukazuje ich ukryte wymiary. Jest inteligentny i kąśliwy, więc wgryza się w bohaterów (a także w ich pierwowzory) jak kornik, wypruwając z nich próchno, bo stałą cechą jego widzenia jest krytycyzm i ironia.
Opisując sytuacje, zdarzenia oraz ludzi, ustawia się pod takim kątem, by wydobyć ich zatajaną perspektywę lub drugie dno. Momentami odnoszę wrażenie, że tylko się bawi, bo zbyt łatwo odpala fajerwerki słownych lub intertekstualnych skojarzeń, ale już po chwili dostrzegam, że zostałem wciągnięty w jakąś deliryczną groteskę lub posępną komedię, jaką niestety bywa nasze życie.
Jest to ten typ prozy, której klimat lubię, bo przypomina mi atmosferę twórczości Konwickiego, Nowakowskiego i Pilcha, w której krzyżują się ze sobą trywialność i tajemnica, outsiderska dezynwoltura i piekąca świadomość absurdu istnienia. Nie nudzę się, choć sporo tu trucizny, jestem zaintrygowany. Przyjemne uczucie.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.