Rodzice Pauliny Antczak apelują o przeniesienie procesu do innego województwa. Jest petycja w tej sprawie

We wrześniu 2014 roku policja została wezwana do martwej kobiety w jednym z wrocławskich mieszkań. Na miejscu był jej partner Dawid Z. Ekipa pogotowia, która przybyła na miejsce, stwierdziła zgon z powodu nagłegło zatrzymania akcji serca. Nie wpisano jednak, że śmierć ma charakter podejrzany. Policję na miejsce wezwano, a przybyły prokurator stwierdził, że zmarła z przyczyn naturalnych.

Iwona Antczak, mama Pauliny, powiedziała Radiu Wrocław, że sprawa trafiła na wokandę dzięki bliskim. "To nie zasługa śledczych. To my doprowadziliśmy do ekshumacji i udowodnienia tego, że nasza córka została otruta":

„Dziewięć lat tak twardych dowodów dostarczamy, a oni to robią wszystko, żeby to rozmyć. I jeszcze, co ciekawe, wszystko, co może coś wnieść jest oddalane. Dlaczego ekshumację musieliśmy my zrobić. 6 wniosków!”

Kilkukrotne przekroczenie śmiertelnej dawki trucizny w ciele ofiary

Dopiero po kolejnych kilku latach, na koszt rodziców, przeprowadzono ekshumację. Przy ponownej sekcji biegli wykryli w ciele stężenie leku Amiodaron, które kilkakrotnie przekraczało śmiertelną dawkę. Sprawa wróciła do wrocławskiego sądu po apelacji, ale rodzina uważa, że aktualny sędzia, oddalając ich kolejne wnioski dowodowe, popełnia te same błędy co poprzednicy:

„Ludzie nie zdają sobie sprawy, ile my przecierpieliśmy przez wymiar sprawiedliwości. Ta sprawa, gdyby była zrobiona tak jak trzeba, to rok i mielibyśmy rozwiązanie. Tam nie ma dobrej woli, aby wyjaśnić tę sprawę”

Rzecznik wrocławskiego sądu podkreśla, że sędzia jest niezawisły i nie ma podstaw, aby wątpić, by w tej sprawie dochodziło do jakiś procesowych uchybień. Trwa zbiórka podpisów pod petycją do Sądu Najwyższego o przeniesienie sprawy do innego województwa.