Mandaty się posypały, bo z lasu zrobili sobie... plac zabaw
"Przejechali przez Rudawy Janowickie i wjechali w Karkonosze, skąd leśnicy nie dali im już wyjechać" -mówi komendant straży Nadleśnictwa Śnieżka, Mateusz Grębowicz. -Nie mogli uciec, bo nie było jak odjechać wśród skał i mokradła:
"Nie mieli możliwości takiej, ponieważ miejsce, w które wjechali spowodowało, że się zatrzymali, bo musieli dokonać przeprawy. To nie była droga leśna, czy jakiś inny szlak turystyczny. To było wewnątrz drzewostanu, w bardzo trudnym terenie."
Ukarani kierowcy skrzyknęli się prywatnie na wyjazd w Sudety. Noclegi wynajęli w Karpaczu. -Wypatrzył ich podleśniczy i powiadomił kolegów ze straży, którzy przez 30 kilometrów tropili kierowców, aż wreszcie zatrzymali w rejonie Karpacza, w środku lasu - dodaje komendant straży, Mateusz Grębowicz:
"Problem w tej chwili urósł do gigantycznych rozmiarów. Łapiemy grupy, łapiemy pojedyncze osoby. To już jest kolejna akcja w tym roku zakończona zatrzymaniem i wyciągnięciem konsekwencji."
- Szkodliwość takich wjazdów jest duża i nie chodzi tylko o sam hałas - mówi marek Rybak, zastępca nadleśniczego w Kowarach:
"Mnóstwo ludzi przyjeżdża, żeby oddychać świeżym górskim powietrzem w ciszy i spokoju. I ta cisza jest im burzona. Oczywiście ma też negatywny wpływ taka aktywność na zwierzynę leśną, ale też roślinność."
Za nielegalny wjazd i niszczenie ściółki leśnej kierowcy dostali po 1000 złotych mandatu.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.