Thriller dla Śląska. Gravett bohaterem
W pierwszej kwarcie Śląsk przestrzelił wszystkie 8 trójek i miał 4 straty. Zaczął źle, bo przegrywał 6:12, ale w ostatnich trzech minutach koszykarze Jacka Winnickiego zaczęli grać szybciej, do kosza i odrobili straty. Seria 6:0 zajęła im 52 sekundy. Po pierwszej kwarcie gospodarze przegrywali jednak 14:15.
W drugiej kwarcie najlepsza akcja należała do byłego koszykarza Śląska, Szymona Tomczaka, który zablokował w kontrze wsad Jakuba Nizioła. To była połowa tej części gry i straty WKS sięgały siedmiu punktów (16:23). Śląsk nie miał odpowiedzi pod koszem na Benasa Griciunasa. Tuż przed przerwą w ataku, w końcu udało się trafić za trzy. Za… trzynastą próbą zrobił to Marek Klassen. Chwilę później jego niecelny rzut równo z syreną dobił Dusan Miletić i wrocławski zespół schodził do szatni, przegrywając już tylko 27:29.
Problemy do przerwy były jasne - 10 strat (5 Czarnych), 1/13 za trzy (3/9) i ani jednej wizyty na linii rzutów wolnych (2/5).
Po przerwie Śląsk wyszedł z inną piątką i inną energią. Klassen - Zębski - Voinalovych - Nizioł - Miletić swoją grą sprawili, że w połowie trzeciej kwarty było 40:37 dla gospodarzy i o przerwę na żądanie musiał prosić trener Czarnych Słupsk. Mateusz Zębski zdobył wtedy 6, a Jakub Nizioł 5 punktów. Wydarzeniem dalszej części kwarty były pierwsze rzuty wolne dla Śląska, wykonywane dopiero w 27 minucie gry. Oba trafił Aleksander Wiśniewski. Wrocławianie prowadzili już 7 punktami (46:39), ale Macio Teague dwoma akcjami w końcówce tej ćwiartki zmniejszył przewagę WKS do wyniku 46:43.
Czarni czwartą kwartę zaczęli tak, jak skończyli, od popisów Teague’a - najpierw za trzy, potem 2+1. Śląsk wtedy jeszcze prowadził, ale po kolejnym dystansowym trafieniu Amerykanina było 55:56. Na 6 minut przed końcem trener Jacek Winnicki, musiał wykorzystać pierwszą przerwę na żądanie w drugiej połowie. Nie pomogło. Gospodarze znów pudłowali za trzy, stracili też piłkę na własnej połowie z czego skorzystał Michael Caffey. Ten sam zawodnik kilka minut później trafił za trzy pieczętując serię 15-0 Czarnych i na trzy minuty przed końcem Śląsk przegrywał 55:65. Kolejny timeout dla gospodarzy miał zatrzymać tę passę i to zrobił. Szybko i skutecznie z dystansu przymierzył Nizioł. Świetna defensywa rozbudziła nadzieję. Na 46 sekund przed końcem było już tylko 62:65. Presja gospodarzy była tak wielka, że Czarni popełnili za chwilę błąd ośmiu sekund. Akcję później był remis po trójce Hassaniego Gravetta. Ten sam zawodnik wkrótce potem przechwycił piłkę i celnym rzutem niemal równo z końcową syreną (0.2 do końca) zapewnił Śląskowi zwycięstwo 67:65.
WKS wygrał mecz w niewiarygodnych okolicznościach, nie tylko ze względu na wydarzenia ostatnich sekund. Gospodarze trafili tylko 5/29 za trzy i byli zaledwie 7 razy na linii rzutów wolnych, a do tego popełnili 14 strat (Czarni zdobyli z nich jednak tylko 6 punktów, Śląsk zamienił 8 strat rywali na 11 punktów).
Śląsk Wrocław – Czarni Słupsk 67:65 (14:15, 13:14, 19:14, 21:22)
Śląsk Wrocław: Hassani Gravett 14, Jakub Nizioł 12, Mateusz Zębski 10, Marek Klassen 7, Arciom Parachouski 6, Dusan Miletic 6, Andrii Wojnawołycz 6, Angel Nunez 4, Aleksander Wiśniewski 2, Daniel Gołębiowski 0.
Czarni Słupsk: MaCio Teague 22, Benas Griciunas 14, Mateusz Dziemba 10, Mike Caffey 7, Verners Kohs 6, Bartosz Jankowski 3, Szymon Wójcik 2, Szymon Tomczak 1.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.