"Pan/pani poczeka". Pacjenci DCO godzinami tkwią na korytarzach
W niektórych przychodniach i oddziałach wizyty nie są umawiane na konkretne godziny tylko na dzień. I tak od rana, pacjenci siedzą i czekają. Jak siedzą to i tak dobrze, bo czasem brakuje miejsc:
"Ja na na przykład mogę jeszcze siedzieć, ale ta pani co tu była, tu stała, to ona już była po chemioterapii, po radioterapii, tez musiała tu dwie i pół godziny czekać. Teraz nie wiem czy jestem pierwsza czy jestem ostatnia. Ciężko jest. I co mam chodzić i bluźnić czy krzesłami rzucać? Siedzę i czekam cierpliwie"
Szefowa oddziału Bożena Cybulska-Stopa tłumaczy, że szpital robi wszystko co możliwe, aby ten czas skrócić, ale trzeba między innymi czekać na wyniki badań krwi:
"Od momentu pobrania do wyniku upływa od dwóch do czterech godzin. Potem muszą poczekać na wizytę u lekarza. Też jeżeli wszystkie wyniki spłyną załóżmy około godziny 10-11, no to nie jesteśmy w stanie 50. chorych przyjąć w jednym czasie. My podajemy, proszę państwa, około 100-150 chemioterapii dziennie, to jest ogromna liczba"
Szpital odpowiada, że stara się usprawniać przyjmowanie, wprowadzając między innymi system numerków, ale to nie zawsze pomaga. Kolejki przed gabinetami to przypadłość nie tylko szpitala przy Hirszfelda, podobnych problemów nie ma jednak w prywatnych gabinetach. Dlaczego?
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
cz. 1
cz. 2
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.