Monika Wielichowska: Chciałabym móc zagłosować na Michała Jarosa
Z marszałek Moniką Wielichowską rozmawialiśmy m.in. o zbliżających się wyborach samorządowych. Nasza rozmówczyni powiedziała, że chciałaby móc zagłosować w wyborach we Wrocławiu na Michała Jarosa. Dodała, że Dolny Śląsk został odbity z rąk Prawa i Sprawiedliwości, a to dobry prognostyk przed wyborami. Mówiliśmy też o oczekiwaniach wyborców, zwłaszcza kobiet.
Posłuchaj:
Wczoraj na Dolnym Śląsku w sejmiku doszło do zmiany przewodniczącego i od spraw związanych z regionem właśnie zaczniemy nasze spotkanie, naszą rozmowę. Czy to będzie dobra zmiana?
To już jest bardzo dobra zmiana. Próbowaliśmy trzykrotnie i za trzecim razem się udało. Powiem tak: do trzech razy sztuka i lepiej późno niż wcale, bo na końcu liczy się skuteczność. Pan Andrzej Jaroch, radny z PiS, który piastował funkcję przewodniczącego sejmiku dolnośląskiego, przegrał w głosowaniu 23 do 13, więc to jest bardzo dobry dla nas wynik, a że jesteśmy na progu kampanii wyborczej, to jest dobry prognostyk na przyszłość. Odbijamy Dolny Śląsk Prawu i Sprawiedliwości. PiS i Bezpartyjni Samorządowcy stracili sterowność.
Pan poseł Michał Jaros wczoraj mówił na konferencji prasowej po tym wydarzeniu, że to jest początek trzęsienia ziemi, a generalnie trzęsienie ziemi właśnie, bo tak to ujął, zapowiadał na naszej antenie kilka tygodni temu. Tak sobie myślę, że z kolei, jak jesteśmy przy panu pośle Jarosie, to proszę powiedzieć, na kogo postawi Platforma Obywatelska w nadchodzących wyborach samorządowych? Kto po walczy o serca wrocławian?
W temacie, o którym rozmawiamy, nie ma jeszcze decyzji. Wrocław jest jednym z tych miast, z tych miejsc, w których jest więcej niż jeden demokratyczny kandydat, czy kandydat na kandydata, bo Michał Jaros takim jest, właśnie kandydatem na kandydata. Natomiast swój start ogłosił pan prezydent Sutryk. Michał Jaros bez wątpienia jest bardzo dynamicznym, aktywnym i skutecznym przewodniczącym dolnośląskich struktur Platformy Obywatelskiej, który poprowadził Koalicję Obywatelską w naszym regionie, w naszym województwie, do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych. No ale tutaj jeszcze decyzje nie zapadły. Zobaczymy. Wiem, że Michał Jaros jest gotowy i oddał się do dyspozycji pana premiera Donalda Tuska.
A proszę sobie wyobrazić pani marszałek, że rozmawiamy zupełnie prywatnie i ja zupełnie prywatnie panią pytam, na kogo pani by na przykład postawiła w tej rozgrywce?
Ja chciałabym móc zagłosować na Michała Jarosa. Nie wiem, jak mieszkanki i mieszkańcy Wrocławia, bo to do nich pytanie. Zobaczymy. Decyzje są przed nami.
No to zmieniamy temat. Wiemy już, że to właśnie dzięki kobietom mamy nowy rząd. Ten głos kobiet przed wyborami był bardzo mocno akcentowany, mocno słyszalny, momentami nawet bardzo, bardzo. Kobiety wybrały nowy rząd nie bez powodu. Umówiły się z panem premierem i z poszczególnymi partiami na konkretne punkty programu. Tak sobie myślę, co z pani perspektywy jest absolutnie kluczowe do zrealizowania w tej kadencji po to, by kobiety właśnie stwierdziły: ok, umowa została dotrzymana?
Tutaj jest kilka kwestii do rozwiązania. Wiemy i to bardzo widać w przestrzeni, w zachowaniu, wypowiedziach Polek, że nie tylko zniszczono obowiązujących w Polsce od 93. roku tak zwany kompromis aborcyjny. Tutaj naciskam na "tak zwany", bo on wcale nie był dobrym kompromisem aborcyjnym. Ale czarę goryczy przelał wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który pokazał, że dla PiS głos i prawa kobiet nie mają najmniejszego znaczenia. Czyli to bezpieczeństwo, zdrowie i życie się w ogóle dla nich nie liczą i nie liczyły. My do wyborów, Koalicja Obywatelska, poszliśmy z kilkoma propozycjami. Pierwsza to ustawa o bezpieczeństwie kobiet, czyli takie całościowe rozwiązanie kwestii zdrowotnych kobiety, czyli zapewnienie bezpłatnych badań prenatalnych, gwarancja łatwego dostępu do bezpłatnej antykoncepcji, dostęp do "tabletki dzień po" bez recepty, powrót do edukacji seksualnej w szkołach czy takie wsparcie finansowe i opieka medyczna w przypadku urodzenia dziecka niepełnosprawnego, czy bezpłatne in vitro. O tym mówiła kilka dni temu na dłużej, długiej konferencji pani minister Izabela Leszczyna. Druga propozycja to tzw. nowa umowa społeczna i my już złożyliśmy w Sejmie projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, który zakłada aborcję do dwunastego tygodnia życia, w bezpiecznych warunkach, podobnie jak to odbywa się w większości krajów europejskich, czyli dostęp do aborcji bezpiecznej, darmowej, przede wszystkim dostępnej. Wtedy będziemy mogli powiedzieć, że kobieta w Polsce jest bezpieczna. Wtedy być może przełamiemy ten impas, który się teraz dzieje. No w tej chwili w Polsce rodzi się najmniej dzieci od czasu II wojny światowej. Wynika to z tego, że kobiety w Polsce czują się niebezpiecznie.
Tak się składa, że dziś warunki życiowe są dużo, dużo lepsze niż chociażby 60 lat temu, ale dzietność kobiet jest ponad dwukrotnie niższa. Takie dane przywołuje portal Forsal.pl. Pani już kilka przyczyn wskazała, dlaczego tak się dzieje. Pytanie tylko, czy jest pomysł, jak ten trend odmienić i czy to w ogóle da się zrobić, mając na uwadze właśnie liczbę urodzeń w ostatnich latach? No bo to jest przecież też, chociażby gdzieś za kilka lat, kwestia emerytur i innych świadczeń socjalnych, społecznych, et cetera.
Mamy dużo do zrobienia, nie tylko w tych kwestiach, o których powiedziałam. Proponujemy także w swoich 100 konkretach na przykład projekt skierowany do aktywnych, młodych mam, które otrzymają 1500 zł po urodzeniu dziecka na to, żeby się zaktywizować na rynku pracy i mogą te pieniądze przeznaczyć na nianię, dla babci, dla dziadka, na żłobek, więc to jest jakby ważna kwestia. Przeprowadziliśmy przez Sejm i jest ustawa też podpisana, obywatelski projekt ustawy „Tak dla in vitro”. Na niego czeka tysiące Polek i Polaków, bo tysiące Polek i Polaków w wieku prokreacyjnym cierpi na bezpłodność i jedyną szansą na dziecko jest skorzystanie z metody in vitro. Ona jest droga, dlatego Polakom trzeba pomóc. Te kwestie krok po kroku konsekwentnie będziemy rozwiązywać. Ustawa o świadomym rodzicielstwie czy ustawa, która została złożona, projekt rządowy o "pigułce dzień po", no również wpisuje się w ten temat, o którym rozmawiamy, bo Polki chcą się czuć bezpieczne. Od wielu lat nie są.
Czy w kwestii aborcji będzie potrzebne referendum? Czy bierzecie pod uwagę taki scenariusz, taki wariant, bo nie jest tajemnicą, że nie wszyscy w ramach koalicji rządzącej są do tego przekonani?
Każde ugrupowanie polityczne szło do wyborów ze swoim programem, w kwestii praw kobiet różnym. Odpowiem za Platformę Obywatelską, za Koalicję Obywatelską. My szliśmy do wyborów z jasnym komunikatem, który dotyczył bezpieczeństwa kobiet i świadomego rodzicielstw, i to konsekwentnie realizujemy. Ale inne ugrupowanie, jak Trzecia Droga, czyli Polska 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe, chciałyby zrobić w tym temacie referendum. Dla nas to jest ostateczność. Mówił o tym kilka dni temu premier Donald Tusk, że oczywiście nie wykluczamy przeprowadzenia w sprawie aborcji referendum, jeśli to będzie jedyny sposób na liberalizację prawa aborcyjnego. Mam nadzieję, że tak się nie stanie. Nie głosowaliśmy jeszcze w nowym Sejmie spraw dotyczących liberalizacji praw aborcyjnych, więc tak naprawdę nie wiemy, jak zachowają się posłanki, posłowie na przykład z Polski 2050. Ale wydaję mi się, że jest tam dużo osób o liberalnych poglądach, więc być może uda się przeprowadzić przez Sejm projekty, które już są w lasce marszałkowskiej, bo my złożyliśmy i złożyła taki projekt Lewica. Można też się przyjrzeć sondażom, takim aktualnym. Ponad połowa Polek i Polaków chce dostępu do bezpiecznej i legalnej aborcji, a odpowiedzią jest właśnie ustawa Koalicji Obywatelskiej, czy też Lewicy, bo one są bardzo podobne. Natomiast referendum popiera tylko, warto o tym powiedzieć, 24% wyborców Trzeciej Drogi. Referendum ogólnie popiera ponad 16%. To jest dosyć mało.
Gdzieś na końcu w tym wszystkim jest pan prezydent Andrzej Duda. Czy sądzi pani, że uda się właśnie pana prezydenta namówić do tego, by te zagadnienia, o których rozmawiamy, mówiąc wprost, ustawy na ten temat zostały podpisane przez niego?
Trudno powiedzieć. Być może będziemy musieli czekać te kilkanaście miesięcy, aż Andrzej Duda przestanie być prezydentem. Jeśli chodzi o "tabletkę dzień po", jeszcze do niej chcę wrócić, tu wydaję mi się, że arytmetyka jest pomyślna, ponieważ jest zgoda i Koalicji Obywatelskiej, i Trzeciej Drogi, i Lewicy, do przyjęcia rządowego, złożonego już projektu ustawy. Jeśli chodzi o pana prezydenta, to mam nadzieję, że nie będzie tutaj robił problemów, że naprawdę poczyta sobie trochę też o tej tabletce, bo ona nie jest wczesnoporonna. Ona jest tylko antykoncepcją awaryjną i to podstawowa informacja dla Andrzeja Dudy przed ewentualnym podpisaniem projektu ustawy, który wyjdzie z Sejmu i Senatu. Mam nadzieję, że nie strzeli sobie w kolano i nie zrobi nic wbrew przede wszystkim Polkom.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.