Jak zginęła Paulina Antczak? Biegli potwierdzają obecność trucizny w ciele dziewczyny
We wrześniu 2014 roku policja została wezwana do martwej kobiety w jednym z mieszkań. Na miejscu był jej partner Dawid Z. Dziewczyna leżała na podłodze. Była posiniaczona i zakrwawiona. Mimo to przybyły na miejsce prokurator stwierdził, że zmarła z przyczyn naturalnych. Nie zlecono badań toksykologicznych. Ostatecznie sprawę umorzono. Po 8 latach rodzice otrzymali zgodę na ekshumację. Truciznę wykryto nie tylko w zwłokach, ale też w trumnie i w ziemi z grobu. - Moja córka została zamordowana. Dlaczego wrocławski wymiar sprawiedliwości nie chce rozwiązać tej sprawy? Kogo kryją? - zastanawia się matka Pauliny, Iwona Antczak:
„Profesor mówił, że przez tyle lat swojej pracy nie widział takiego sposobu zabicia kogoś i że tam dosłownie pływało wszystko w tym amiodoronie. Powiedzieli biegli, że ta dawka dziesięciokrotnie przewyższała dawkę śmiertelną”
Kolejną rozprawę zaplanowano na marzec.
Sprawę przeciwko byłemu partnerowi córki, Dawidowi Z., rodzice ofiary wytoczyli z prywatnego aktu oskarżenia. Od lat sami opłacają wszelkie badania i ekspertyzy, których nie zleciła prokuratura.
Obecna we wrocławskim sądzie przedstawicielka prokuratury nie chciała komentować sprawy. Obiecała, że wypowie się po zakończeniu procesu.
Dlaczego przybyły na miejsce prokurator nie zlecił badań toksykologicznych? Dlaczego nie zabezpieczono miejsca zdarzenia? Pytań jest więcej. Dlaczego uznano, że dziewczyna zmarła we śnie, mimo że leżała na podłodze w ubraniu? Dlaczego nie zabezpieczono śladów krwi z szafki i zbitego lusterka? Dlaczego, mimo że było to mieszkanie Pauliny Antczak, wpuszczono do środka postronne osoby – ojca, siostrę i kuzynkę Dawida Z.? Dlaczego pozwolono, aby posprzątali mieszkanie? Dlaczego nie zabezpieczono kroplówki stojącej na szafce? Kto ją zabrał? I kto ją wcześniej przyniósł do mieszkania Pauliny?
Sprawa toczy się ponownie przed wrocławskim sądem. Jednak o jej wyjaśnienie zabiegają tylko bliscy dziewczyny. -Prokuratura uznała jej śmierć za niepodejrzaną. Uznano, że doprowadziła ją do śmierci choroba alkoholowa. Tymczasem we krwi kobiety nie było alkoholu – mówi mecenas Justyna Flankowska, pełnomocnik rodziny ofiary:
„Sekcja zwłok nie wykazała przyczyny śmierci, natomiast biegli przyjęli, że jest to przedawkowanie alkoholu, w sytuacji, gdy alkoholu nie znaleziono w ciele Pauliny”
Rodzina i przyjaciele, zaprzeczają, że miała problem alkoholowy. Także jej pracodawca (uczyła dzieci języka angielskiego) powiedział, że nigdy nie widział jej pijanej czy na kacu.
Dawid Z., który z prywatnego aktu oskarżenia oskarżony jest o nieudzielenie pomocy i przez to przyczynienie się do śmierci swojej dziewczyny, ani razu nie był obecny na rozprawie. Prokurator wnioskowała o jego przesłuchanie, jednak na razie termin nie został wyznaczony przez sąd.
Dawid Z. miał problemy z prawem. Był karany za posiadanie narkotyków, nieopłacenie i przywłaszczanie alimentów. W pierwszym procesie przytoczono zeznania jego byłej żony, która mówiła, że ją bił i zmuszał do brania narkotyków.
Zdaniem rodziców Pauliny, to że palił marihuanę, imprezował i prowadził tak rozrywkowe życie miało spowodować, że dziewczyna w końcu postanowiła z nim zerwać. Kilka godzin po tym, jak miała mu przekazać swoją decyzję, już nie żyła.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.