Gastroplastik do lamusa - co na to restauratorzy?
Jednorazowy kubek lub opakowanie z tworzywa sztucznego to od początku roku konieczność dodatkowej opłaty, jaką na rachunkach znajdą miłośnicy jedzenia "„na mieście”. Za tak zaserwowany napój bary i kawiarnie muszą doliczać do rachunku 20 gr, a 25 gr za podobnie podane danie główne. Dla dolnośląskich sprzedawców, każdego dnia karmiących w swoich lokalach setki tysięcy osób to nieakceptowalne. W tle stoi widmo utraty zaufania gości a zarazem poczucie odpowiedzialności za dobro planety.
-Trudny orzech do zgryzienia, bo kwota nieduża, ale regularna, może odstraszyć. Tak samo, jak spadek jakości, bo przecież to jasne, że pewne materiały, jak np. papier, bardziej przenikają smak pewnych potraw, może poza pizzą – mówi Radiu Wrocław Andrzej Tokarski, szef kuchni jednej z trzebnickich restauracji. - Makarony w tych opakowaniach nie są aż tak dobre, no zobaczymy, spróbujemy się do tego oczywiście dostosować.
Dolnośląscy restauratorzy potrzebę działania widzą, jednak jak zauważają, wiele zależy od specyfiki danego lokalu.
-Pewnie inaczej jest w miejscach, gdzie mamy pełne obiady, inaczej w fast-foodzie i jeszcze inaczej w szybkiej kawiarence. Wszędzie na pewno trzeba uważać, żeby nie zaopatrzyć się w naczynia podobne do kartonów po mleku, gdzie przecież wnętrze jest z tworzywa – mówi Radiu Wrocław Patryk Ruciński, który jeszcze przed wejściem przepisów w życie stosował w swoich tutejszych kawiarniach ekologiczne kubki. -Są rozwiązania, które plastiku nie zawierają, zawierają inne materiały naturalnego pochodzenia. To najczęściej trzcina cukrowa.
Opór w egzekwowaniu przepisów może okazać się dla restauratorów dużo bardziej kosztowny, niż ewentualne trwanie przy ponoszonych przez gości opłatach. Za złamanie wymogów grozi nawet 20 tys. złotych kary. Stołujący się poza domem mieszkańcy regionu zwracają uwagę, że to niewielka cena za czyste lasy i oceany. Wskazują też, że warto rozważyć niekonwencjonalne metody działania. -Nic nie zadziała, jak będziemy nieodpowiedzialni. Najlepiej byłoby po prostu chodzić z własnymi naczyniami, ale to chyba dziś wywoływałoby masę dziwnych spojrzeń. Kto wie, może jednak warto i tego spróbować? – mówią Radiu Wrocław bywalcy miejskich knajpek. -Ludzie po prostu nie dbają o środowisko. Dużo butelek rozbitych, jak już zostawiają, to mogliby zostawić całą, łatwiej by było ją zebrać. Nigdy nie miałam sytuacji, żeby przyjść z własnym kubkiem, zawsze miałam wrażenie, że obsługa będzie dziwnie patrzeć na takie zachowanie.
Wg statystyk, przeciętny czas użytkowania opakowania plastikowego wynosi 20 minut. Proces rozpadu plastiku trwa od 300 do 500 lat i nigdy nie jest zupełny. Drobne cząsteczki tworzywa zalegają w glebie lub morzach, trwale je trując. Kolejnym krokiem antyplastikowej rewolucji będzie całkowity zakaz sprzedaży sztućców, kubków, talerzy i słomek. Ten wejdzie w życie 1 lipca.
POSŁUCHAJ CAŁEGO MATERIAŁU:
Część 1:
Część 2:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.