Wrocław pamięta o ofiarach tragedii Grudnia 1970
To jedyna pochowana we Wrocławiu ofiara krwawej rozprawy komunistów ze strajkiem robotników Wybrzeża.
- Ten człowiek próbował ratować swoje życie, kiedy w jego kierunku padły śmiertelne strzały. Doszło do tego w wyniku bestialskiego podejścia władz do obywateli – mówi Radiu Wrocław dr Kamil Dworaczek, dyrektor wrocławskiego IPN:
"Gospodarka PRL pogrążała się w coraz większym kryzysie no i właśnie te drastyczne podwyżki doprowadziły do tego, że ludzie wyszli na ulicę. Odpowiedzią władzy było wyprowadzenie na ulice wojska, milicji, użycie broni, a to też doprowadziło do upadku ekipy Władysława Gomułki."
Mężczyzna jest jedną z 45 osób, które straciły życie podczas tłumienia protestów Grudnia 1970. Pochodząca z Bieńkowic ofiara pacyfikacji tamtych rozruchów spoczywa na Cmentarzu Brochowskim.
- Rodzina czekała na jego powrót, podczas kiedy on, niestety nie pierwszy i nie ostatni, ginął z rąk reżimu – wskazał Radiu Wrocław Grzegorz Makul, sekretarz zarządu Regionu Dolny Śląsk NSZZ „Solidarność”:
"To jest ciemna karta naszej historii splamiona krwią, ludzie nieuzbrojeni oddali życie, czy w 56 roku w poznaniu, czy w grudniu 70 roku, czy podczas stanu wojennego. Złożyli największą ofiarę, czyli swoje życie."
W grudniu 1970 roku podczas strajków Wybrzeża zginął jeszcze jeden Dolnoślązak. Roman Kurzak, który stracił życie podczas protestów w Szczecinie. Mężczyzna został pochowany w Polanicy-Zdroju.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.