R. Szełemej: Samorządy nie mają, czym naprawdę podwyżki dla nauczycieli pokryć
Panie prezydencie, ostatni raz mieliśmy okazję rozmawiać na kilka tygodni przed ciszą wyborczą. Dzisiaj spotykamy się już w nowej rzeczywistości politycznej. Jakie nastroje panu towarzyszą po wyborach i na kilka dni przed zaprzysiężeniem pana premiera Tuska?
Uczucie ulgi, satysfakcji, zadowolenia, oczekiwania na dopełnienie tych konstytucyjnych wszystkich form zmiany władzy. Bo ta zmiana 15 października była bardzo wyraźnie oczekiwana i dopełniona przez wyborców, a teraz oczekujemy, że będzie w przyszłym tygodniu dopełniona przez parlament, a w końcu prezydenta. Oczekiwanie na coś, co będzie wyrazem ogromnej woli zmiany tego niedobrego, co się działo. Mieszkańcy, a szczególnie Dolnego Śląska, mojego miasta, dali temu bardzo wyraźny wyraz i okres świąteczny to będzie taka takie pewnie zwieńczenie tego tych ostatnich kilku tygodni.
O te oczekiwania za chwilę oczywiście zapytam. Pan był jednym z uczestników spotkania z panem premierem Tuskiem na wrocławskich Wojszycach w szkole przy ulicy Asfaltowej. To spotkanie trwało prawie 2 godziny. Mnóstwo ludzi. Po tym spotkaniu napisał pan u siebie na Twitterze, że emocje, które panu towarzyszyły, to między innymi wzruszenie. Co pana wzruszyło i co pana poruszyło?
Kilkanaście dni temu na posiedzeniu sesji rady miasta podsumowałem dosłownie w kilku slajdach ostatnie 5 lat, bo minęło 5 lat od zaprzysiężenia mnie na kolejną kadencję przed wysoką radą miasta i w tym podsumowaniu pokazałem slajd, czy właściwie moi współpracownicy przygotowani slajd, za spotkania ponad rok temu w Wałbrzychu z Donaldem Tuskiem w Starej Kopalni. Przypomniałem sobie, że byliśmy jednym z pierwszych miast, dużych, których takie spotkanie organizowali się, zanim to jeszcze stało się modne. Wzruszenie, które towarzyszyło mi w czasie spotkania w szkole na Jagodnie, jak to się zwykło mówić ostatnio, to było wzruszenie tego, jak ogromną drogę przeszliśmy przez te kilkanaście miesięcy, uczestnicząc w wielu spotkaniach. Również ja osobiście w Jeleniej Górze, we Wrocławiu, w wielu innych miastach, w Warszawie na marszu w czerwcu i w październiku. Jaką drogę przeszliśmy w tym budzeniu się olbrzyma, czego zwieńczeniem był niebywały odruch obywatelskiej postawy przez wyborców 15 października.
No to teraz oczekiwania wobec nowego rządu, najlepiej oczywiście z perspektywy Wałbrzycha. Co jest dla pana priorytetem?
Ja bym powiedział tak, że spodziewałem się w oczywisty sposób tego pytania tutaj. Zastanawiałem się po drodze z Wałbrzycha tutaj, która notabene dzisiaj nie była specjalnie długa, drogi odśnieżone, dość sprawnie. Muszę powiedzieć, że chyba sytuacja finansowa samorządów. O tym mówią wszyscy właściwie samorządowcy. Zarówno ci, którzy mają zupełnie niezłe budżety, mają zupełnie niezłe dochody, a także ci, którzy, jak Wałbrzych, muszą zmagać się z zaszłościami trzydziestu kilku lat braku właściwego traktowania, wsparcia naszego miasta. Wszyscy mówią, że te budżety, te budżet tegoroczne, na przyszły rok, to są budżety albo przetrwania, tak jak niektórzy mówią, albo wręcz czasami agonii. Rzeczywiście 8 lat rządów jeszcze sprawującej władzę formalnie koalicji prawicowej doprowadziły do tak kompletnego pozbawienia podmiotowości finansowej samorządów. że my dzisiaj rzeczywiście walczymy o to, żeby było na wypłaty, na pensje.
To co nowy rząd może zrobić?
W relatywnie krótkim czasie, w moim przekonaniu, powinien zmienić sposób finansowania samorządów, zwiększając udział dochodów własnych, na przykład poprzez zwiększając udział w podatku PIT i w CIT, wkładając może większy udział w podatku VAT. Może zawiesić na pewien czas regułę wydatkową paragrafu 243 z ustawy o finansach publicznych, który jest taką pętlą zaciskającą się na samorządy. Ja przypominam, że ona oznacza, że wpływy bieżące do budżetu miasta muszą bilansować się z wydatkami. A te wydatki to przecież nauczyciele, to wychowanie, to edukacja.
To jest bardzo ciekawy wątek, mając na uwadze to, o czym mówicie wy, samorządowcy, od kilku tygodni, szczególnie tutaj w studiu Radia Wrocław, bo o tych potrzebach finansowych mówiła między innymi pani prezydent Świdnicy Beata Moskal-Słaniewska, czy pan wiceprezydent Wrocławia Jakub Mazur. Nowy rząd obiecał podwyżki dla nauczycieli 30%. Pan poseł Bogdan Zdrojewski mówił, że po 30 dniach mniej więcej od zaprzysiężenia te podwyżki nauczyciele dostaną. Ile, z perspektywy Wałbrzycha, pan musi dostać pieniędzy, by te kwoty podwyższone, te wypłaty dla nauczycieli faktycznie trafiły na ich konta? Policzył pan to?
Jeszcze nie policzyliśmy, ale ważne są rozwiązania systemowe. Zasady do tej pory były takie, że podwyżki dla pracowników sektora edukacji, wychowania, skądinąd bardzo oczekiwane i potrzebne, do tej pory decydowały się w Warszawie, w ministerstwie, a płacił samorząd. Regulacja w subwencji oświatowej następowała po wielu, wielu miesiącach, zresztą była niezbyt właściwie wyliczone. Efekt jest taki, że samorządy dzisiaj dopłacają drugie tyle do edukacji, do wychowania. W przypadku Wałbrzycha, to wydajemy około 160 milionów złotych rocznie i połowę tej sumy musimy dopłacać. Czasami nawet więcej. Inaczej mówiąc oczekiwalibyśmy bardzo szybkiej, prawie równoczesnej, jeśli chodzi o czas wprowadzenia, korekty subwencji oświatowej i oczywiście wyliczonej, i płaconej w tym samym czasie, kiedy będzie decyzja o podwyżkach. Podwyżki dla nauczycieli są absolutnie niezbywalnym prawem i oczekiwaniem nas wszystkich, nie tylko nauczycieli i nie tylko pracowników sektora oświaty i wychowania. Generalnie ten sektor wymaga natychmiastowego wsparcia, bo sytuacja w edukacji jest bardzo trudna, głównie z powodu braku personelu, odchodzenia od zawodu nauczycieli, przeładowania godzinami nauczycieli w różnych szkołach i tak dalej, i tak dalej. To musi się zmienić. Ale jednocześnie samorządy nie mają czym tak naprawdę tej podwyżki pokryć.
To skąd pan weźmie pieniądze?
Apelowaliśmy i samorządowcy, którzy są jednocześnie posłami, parlamentarzystami, mówią o tym wyraźnie. Zresztą ten zapis w umowie koalicyjnej, przyszłej rządowej koalicji, mamy nadzieję, że w przyszłym tygodniu, mówi wyraźnie, że ten postulat jest bardzo ważny. Jednym z priorytetowych zadań przyszłego rządu. Więc wydaje się, że zrozumienie tego faktu jest oczywiste i spodziewam się, że ten mechanizm wyrównawczy będzie nie dość, że właściwy, jeśli chodzi o wielkość, o wolumen tych środków przekazanych samorządom, jak i również będzie właściwie, jeśli chodzi o ten harmonogram przekazywania.
Jak pan śledzi te wszystkie wydarzenia polityczne w ostatnich dniach, dyskusje chociażby na temat wiatraków i szeroko pojętego OZE, znaków zapytania, które się pojawiły przy projekcie tej ustawy, to jak pan właściwie ocenia to zamieszanie? To jest błąd przy pracy?
Ja bym wrócił może do sedna sprawy. 8 lat rządów, które kończą się w niesławie obecnie, to jest 8 lat zmarnowanych, jeśli chodzi o budowę niezależności energetycznej Polski, opartej w większym stopniu o odnawialne źródła energii. Nie jesteśmy w stanie odejść od węgla natychmiast, chociaż my w subregionie wałbrzyskim zadeklarowaliśmy to do 2030 roku, ale odejście od węgla, odejście od tych śmierdzących kominów, od śmiertelności z powodu konsekwencji wdychania smogu, to to odejście powinno być jednak szybsze. Niestety 8 ostatnich lat to jest chocholi taniec tego rządu, który jeszcze rządzi albo udaje, że rządzi. Chocholi taniec wokół wiatraków, wokół w ogóle energii odnawialnej. Te powiedziałbym absolutnie skandaliczne opinie, które wyrażane są o propozycji tej ustawy wiatrakowej, odwracające w znanym stylu, że tak powiem kota ogonem, przepraszam, są naprawdę zawstydzające. Uważam, że ta ustawa będzie przepracowywana w sposób demokratyczny w komisjach. Ona już jest w obiegu powiedziałbym publicznym. Wiele, wiele różnych środowisk wyraża swoje opinie, wielu specjalistów, samorządowcy. Więc ona będzie skonstruowana ostatecznie tak, że będzie akceptowana w największym stopniu przez największą grupę tych interesariuszy, którzy są tą ustawą, czy będą wypowiadać się na temat tej ustawy. Na pewno energia wiatrakowa, mówiąc skrótem pewnym myślowym, jest potrzebna Polsce do zbudowania właściwego, nowoczesnego miksu energetycznego, który nie może być oparty w tym stopniu, jak do tej pory na węglu.
Jak z perspektywy Wałbrzycha właśnie wygląda ta transformacja?
No my jesteśmy na bardzo już powiedziałbym szybkiej ścieżce, jeśli chodzi o odejście od węgla. Przez ostatnich kilka lat tysiące palenisk, tysiące kominów przestało dymić w Wałbrzychu. Nie jesteśmy w ogóle wyszczególniani wśród miast, które ma realny, nawet w tym sezonie zimowym, jakiś problem z niską emisją. Choć ona oczywiście istnieje, wolelibyśmy, żeby jej w ogóle nie było, ale tego nie da się zrobić szybko. Zlikwidowaliśmy wiele palenisk. Dopłacaliśmy, realizowaliśmy wiele różnych programów, również rządowych, jeśli chodzi o odejście od węgla. Zbudowaliśmy, właściwie już mogę powiedzieć, 2-megawatową farmę fotowoltaiczną. Tereny wokół Wałbrzycha są dość atrakcyjne, jeśli chodzi o lokalizację wiatraków, ale ograniczenia tej obecnie obowiązującej ustawy powodują, że raptem jesteśmy w stanie znaleźć miejsce na 3-4 wiatraki. Zresztą wszyscy o tym doskonale wiedzą, że energia z farm fotowoltaicznych jest pozyskiwana czterokrotnie, jakby mniej efektywnie, niż z wiatraków. Więc wiatraki są absolutną koniecznością dla transformacji energetycznej Polski.
Czy ten obszar właśnie, o którym rozmawiamy, to będzie wyzwanie, zadanie dla pana na kolejną kadencję?
Mówi pan o obszarze transformacji energetycznej?
Tak.
To będzie, jeśli tak się stanie z woli wyborców, to będzie to jeden z ważniejszych z elementów naszej wspólnej pracy w Wałbrzychu. Choć muszę też powiedzieć, że bardzo wiele już na tym polu udało się nam zrealizować.
Roman Szełemej kilka miesięcy temu zadeklarował na antenie Radia Wrocław, że będzie startować w wyborach samorządowych. Rozumiem, że podtrzymuje pan tę deklarację?
Tak. Oczywiście.
Jaki ma pan pomysł na siebie w tej kampanii?
Pracować na rzecz Wałbrzycha, pracować na rzecz subregionu wałbrzyskiego. Realizować te projekty, które udało nam się razem z koleżankami, kolegami samorządowcami zainicjować. Realizować potrzeby wałbrzyszan, uczynienie z Wałbrzycha miasta dobrego do życia. Chciałoby się powiedzieć najlepszego do życia, chociaż oczywiście brzmi to trochę patetycznie. Wydaje się, że znaleźliśmy jakąś ścieżkę wzrostu, będziemy ją realizować. Nie ma potrzeby dzisiaj określenia na nowo strategię rozwoju Wałbrzycha. My ją wspólnie z radnymi, z mieszkańcami, realizujemy od już kilkunastu lat.
Pakt samorządowy to jest dobry pomysł?
Uważam, że trzeba zrobić wszystko, aby opozycja, jeszcze demokratyczna, wkrótce koalicja rządząca demokratyczna, wygrała wybory samorządowe. Inicjatywy wszelkie, służące temu, aby w miastach, w samorządach, w miasteczkach, w powiatach, wygrali przedstawiciele opozycji demokratycznej, którzy potrafili oprzeć się autorytarnym zapędom władzy przez ostatnich 8 lat, wszystkie te wysiłki powinny być wspierane, popierane, po to, żeby zwycięstwo w wyborach parlamentarnych dopełniło się dla sił demokratycznych w wyborach samorządowych.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.