A. Dziemianowicz-Bąk: Powinniśmy zrobić wszystko, żeby podwyżki dla nauczycieli były już od 1 stycznia
Zagramy w skojarzenia, jak pani słyszy hasło edukacja, to jaka pierwsza myśl pojawia się pani w głowie?
Dzieci, młodzież, uczniowie, uczennice, nauczyciele, nauczycielki. No cała ta społeczność, która z takim utęsknieniem czeka, aż odejdzie ze stanowiska Przemysław Czarnek, no ale przede wszystkim czeka na te pozytywne, a nie tylko ratujące sytuację, zmiany w polskiej oświacie.
To sporo tych skojarzeń. Wyprzedza pani moje kolejne pytanie. Jakie skojarzenie ma pani z ministrem Czarnkiem?
Same niekorzystne, niestety. Oczywiście mówię tutaj o tej sferze zawodowej i polityki oświatowej, ponieważ to, co dzieje się, te wszystkie problemy, z którymi borykają się wymienione przeze mnie grupy ze środowisk oświatowych, jest albo winą, albo zasługą zaniechania, albo przynajmniej ignorancji polityki oświatowej Przemysława Czarnka. Fakt, że nauczyciele masowo odchodzą z zawodu jest podyktowany w pierwszej kolejności, choć oczywiście nie wyłącznie, niskimi wynagrodzeniami, brakiem godnych płac. Więc podwyżki dla nauczycieli to jest absolutny priorytet. Kolejna sprawa to katastrofalny kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, i braku odpowiedzi szkoły na ten problem. Cóż już z tego, że Prawo i Sprawiedliwość na papierze zwiększyło liczbę etatów psychologicznych, kiedy nie ma psychologów, których można byłoby tam zatrudnić, także ze względu na bardzo niskie stawki.
Są zapowiedzi o 30-procentowej podwyżce pensji dla nauczycieli. Bogdan Zdrojewski kilka dni temu w naszym studiu mówił, że to już chwilę po tym, jak pan premier Donald Tusk wygłosi exposé i to jest sprawa, która na pewno zostanie dopięta i załatwiona. Czy spodziewa się pani, że właśnie już po nowym roku nauczyciele realnie odczują na swoich kontach tę podwyżkę? To jest pierwsze pytanie. A po drugie, czy na tym poprzestajecie, czy za kilka miesięcy będzie jeszcze coś w związku z tym?
Uważam, że powinniśmy dążyć do tego i zrobić wszystko, żeby rzeczywiście od 1 stycznia 2024 roku te podwyżki dla nauczycieli, skokowe, dla nauczycieli na każdym szczeblu awansu, się pojawiły. To jest taki warunek konieczny, choć jeszcze nie warunek dostateczny, żeby odbudować prestiż zawodu nauczyciela i powstrzymać odpływ z tego zawodu. Naszym zdaniem, jako Lewicy, ciekawym rozwiązaniem i godnym poparcia rozwiązaniem, takim bardziej długofalowym, jeżeli chodzi o wynagrodzenie nauczycieli, jest to, co zaproponowało swego czasu ZNP, Związek Nauczycielstwa Polskiego, zgłaszając obywatelski projekt ustawy o powiązaniu wynagrodzeń nauczycielskich ze średnimi płacami w gospodarce, czyli wprowadzeniu pewnego rodzaju mechanizmu takiej stałej waloryzacji tych wynagrodzeń. Uważam, że powinniśmy nad takim rozwiązaniem pracować, żeby to nie było tylko tak, że teraz te doraźne skokowe podwyżki, które są po prostu gaszeniem pożaru, będą ostatnimi. Trzeba krok po kroku odbudowywać prestiż zawodu nauczyciela.
Brzmi sensownie. Drugi wątek, który pani poruszyła, też niezwykle ważny, czyli kondycja psychiczna uczniów, tak to trzeba powiedzieć, ale w ogóle później w sumie generalnie całego społeczeństwa, no bo oni przecież dorastają, więc jak mają jakieś traumy, to później te traumy przenoszą na życie dorosłe. Widzi pani szansę albo kierunek na to, by by to zmienić realnie?
Tak. Tak widzę na to szansę i mamy nawet do tego pewne narzędzia. Takim pierwszym krokiem, podstawowym, który trzeba wykonać, jest przyjęcie ustawy o zawodzie psychologa i samorządzie zawodowym psychologów. Ustawy, której projekt przygotowałam w ramach parlamentarnego zespołu do spraw ustawowego uregulowania zawodu psychologa, w poprzedniej kadencji, wspólnie ze środowiskiem właśnie samych psychologów. Dlaczego ta ustawa jest potrzebna? No bo kiedy rozmawiamy o tym, że trzeba zwiększyć liczbę psychologów w szkołach, że ułatwić dostęp do psychologa na NFZ, czy to dzieciom, czy osobom dorosłym, to cały czas w głowie mamy wyobrażenie, że chcemy chodzić po taką pomoc, po takie wsparcie do wykwalifikowanego, wykształconego specjalisty. Ale dziś, w ramach obowiązującego prawa, ktoś, kto nazywa się psychologiem, otwiera gabinet, wcale takich kwalifikacji mieć nie musi, ponieważ zawód nie jest regulowany. Więc taką pierwszą, absolutnie fundamentalną rzeczą, jest uregulowanie tego zawodu, przyjęcie tej ustawy. To jest oczywiście temat z pogranicza polityki ochrony zdrowia, polityki społecznej, pracy i polityki oświatowej, ale jest on niezwykle ważny dla wszystkich tych sektorów. A kiedy już to będziemy mieć, kiedy będziemy wiedzieć, że psycholog, czy to w szkole, czy w gabinecie, to jest faktycznie wykwalifikowany specjalista, no to trzeba zacząć zachęcać tych psychologów do pracy właśnie w oświacie, konkurując z wynagrodzeniami. Dziś w oświacie psychologowie zarabiają mniej, niż oczywiście na rynku prywatnym, ale także nawet mniej niż w ochronie zdrowia. Więc nic dziwnego, że brakuje ich na tych etatach psychologicznych. Nic dziwnego, że kuratoria oświaty wydają rekordowe zgody na to, żeby na stanowiskach psychologów w szkołach zatrudniać osoby bez kwalifikacji. No ale tak być nie powinno. Posyłając swoje dziecko do szkoły albo samemu kierując kroki do gabinetu psychologicznego powinniśmy mieć absolutną pewność, że to jest nie wróżka, nie egzorcysta, tylko po prostu osoba po studiach psychologicznych z odpowiednim wykształceniem i kwalifikacjami.
To jaka powinna być szkoła, pani zdaniem? Jak rodzic posyła swoją latorośl właśnie do budynku, czyta wcześniej oczywiście, opiniuje, zbiera rozmaite głosy i wybiera te najlepszą, wymarzoną, no to oczywiście zderza się z wieloma rzeczami, bardziej jego dziecko, ale on jako rodzic siłą rzeczy też. Jaka powinna być szkoła?
Widzi pan redaktor, ta szkoła powinna być taka, żeby rodzic mając posłać swoje dziecko do szkoły, nie musiał się tak bardzo zastanawiać, selekcjonować, wybierać, bo szkoła publiczna, szkoła blisko domu, szkoła rejonowa, powinna po prostu być dobra i świadczyć dobrej jakości usługi edukacyjne dla dziecka. Szerokorozumiane. To są oczywiście kwestie dotyczące dydaktyki, czyli nauczania, zdobywania wiedzy i tutaj musi być programowa dostosowana do wyzwań współczesności, do możliwości rozwojowych dziecka. Na pewno nie przeciążająca to dziecko obowiązkami, jeżeli chodzi o naukę. Ale szkoła nie tylko uczy. Szkoła, także opiekuje się i wychowuje. O wychowaniu, o tym wsparciu psychologicznym już rozmawialiśmy. Jeżeli chodzi o opiekę, to takim jednym z flagowych postulatów Lewicy, popieranym także przez inne ugrupowania koalicji demokratycznej, jest postulat wprowadzenie ciepłych, bezpłatnych posiłków dla każdego ucznia w szkole, bez dzielenia na zamożniejszą rodzinę, mniej zamożną. Żeby to było wsparcie bez żadnego stygmatu i okazja także do takiej nauki zdrowego odżywiania się, dbania o siebie.
I to się wydarzy?
To jest projekt, który złożyliśmy w poprzedniej kadencji, jako Lewica. W deklaracjach był popierany, czy to przez parlamentarzystów Polskiego Stronnictwa Ludowego, czy niektórych parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej. Będziemy o tym rozmawiać. Oczywiście poprzedzony pilotażem, bo tutaj ważna jest współpraca z samorządami, z organami prowadzącymi szkoły. Będziemy dążyć do tego, żeby szkoła była tą odpowiedzią no na jednak ogromny problem wciąż ubóstwa wśród dzieci. Ponad 300 tysięcy dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. To w 2023 roku, w środku Europy, jest bardzo niepokojąca statystyka.
Tak. To są tragiczne dane. Wspomniała pani o samorządzie. Tak się zastanawiam, bo też mieliśmy okazję wiele miesięcy temu na ten temat rozmawiać. Czy w tej nowej kadencji przestaniemy być świadkami takiej wymiany ciosów, a propos finansowania szeroko pojętego odcinka edukacji? Mianowicie tego, że rząd mówi o tym, że daje pieniądze, a samorząd mówi, że daje ich za mało i utrzymuje, że oczywiście, że to na ich barkach przede wszystkim jest zadbanie o ten odcinek, począwszy od infrastruktury, przez zatrudnienie, kończąc na oczywiście finansach szeroko pojętych. Czy to ma szansę się zmienić? Kto w ogóle powinien tak w 100 procentach wziąć odpowiedzialność za edukację?
Jeżeli chodzi o stronę finansową, bo za zarządzanie oświatą musi wziąć przynajmniej część odpowiedzialności samorząd, bo jest po prostu bliżej mieszkańców, zna ich potrzeby, powinien zarządzać siecią szkół, decydować o tym, jakie szkoły powstają, jaka jest w nich liczba oddziałów, o całym procesie rekrutacji. To jest jasne, że tego nie można robić z alei Szucha w Warszawie, gdzie jest siedziba Ministerstwa Edukacji. Ale jeśli chodzi o kwestię finansową, to rzeczywiście wymaga ona uporządkowania. W mojej ocenie. Mówię teraz w imieniu własnym, częściowo Lewicy, nie wiem, jakie jest stanowisko wszystkich ugrupowań na ten temat, warto poprzeć kolejny projekt obywatelski Związku Nauczycielstwa Polskiego, który przenosił finansowanie wynagrodzeń nauczycieli bezpośrednio na budżet państwa. O co chodzi? O to chodzi, żeby pieniądze na wynagrodzenia dla nauczycieli nie stanowiły tej oświatowej części subwencji ogólnej, tylko były znaczone. To znaczy, żeby samorządy dostawały tyle pieniędzy na wynagrodzenie nauczycieli, ile na te wynagrodzenia muszą wydać, bo wynagrodzenie nauczycieli to jest dzisiaj istotna część tej luki subwencyjnej, czyli konieczności dopłacania przez samorządy do zadań oświatowych.
Czy będzie pani ministrą edukacji?
Skład rządu przedstawi premier w dniu wygłaszania exposé albo w innym dniu, kiedy uzna za stosowne. Jest taki dobry zwyczaj w koalicji, że nie wychodzi się przed szereg. To Donald Tusk będzie gospodarzem tego rządu i to on będzie informował o składzie swojej Rady Ministrów.
Spodziewałem się oczywiście takiej odpowiedzi. Ale rozumiem, że nie chodzi o feminatywy i nie ma znaczenia, czy minister, czy ministra. Jak rozumiem, to pan premier Tusk ogłosi skład rządu?
Tu nie ma wątpliwości, co do braku feminatywu. Rzeczywiście premier Donald Tusk będzie ogłaszał kwestie i decyzje personalne.
Ale jest piłka w grze?
Panie Redaktorze, bardzo proszę zwolnić mnie z odpowiedzi na te pytania.
Może pani powiedzieć "pomidor".
Wiem, że jest taka rola mediów. Sam premier Donald Tusk wczoraj przyznał, z dużym szacunkiem, z dużym uznaniem, że media wykonują świetną robotę śledczą w tej sprawie. Ale moja także rola jest taka, żeby odsyłać jednak do tego dnia i momentu, kiedy premier Donald Tusk będzie ogłaszał skład swojego rządu.
Wie pani, z mediami bywa różnie, ale faktem jest, że kiedyś były czwartą władzą. My w Radiu Wrocław robimy wszystko od wielu lat, by tą czwartą władzą być i by właśnie pytania zadawać. Co będzie z obywatelskim projektem w sprawie in vitro, pani posłanko? Czy dziś uda się przegłosować temat?
Mam ogromną nadzieję, że tak i że te osoby, te pary, te rodziny, które chcą mieć dzieci, uzyskają taką szansę. Bo jedną z pierwszych decyzji rządu, który na szczęście już odchodzi, rządu Prawa i Sprawiedliwości, było wycofanie finansowania procedury in vitro z budżetu państwa. To jest katastrofalny błąd, za który ludzie zapłacili własnym szczęściem, niemożliwością posiadania rodziny. Chcemy im to szczęście, tę szansę na szczęście, na rodzinę, oddać. Bardzo się cieszę, że to właśnie ten projekt będzie jako pierwszy procedowany w tej nowej kadencji Sejmu.
Jak pani myśli, co jeszcze się wydarzy mniej więcej do połowy grudnia, bo wtedy, jak rozumiem, pan premier Tusk wygłosi exposé. Czy będziecie się pochylać jeszcze nad podobnymi, ważnymi projektami, jak właśnie ten, o który przed chwilą zapytałem, czyli in vitro?
Wiem, że marszałek Szymon Hołownia odmroził wszystkie projekty, które były przetrzymywane, te projekty obywatelskie, które nie podlegają zasadzie dyskontynuacji. Projekty obywatelskie, które znajdują się w zamrażarce sejmowej. Więc pewnie, wedle własnego uznania, sukcesywnie będą one pojawiały się także na sali plenarnej. No ale niestety będziemy obserwować także to, co myślę rozgrzewa i jest pewnego rodzaju atrakcją, choć tak naprawdę jest bardzo smutne, że dzieje się w polskim Sejmie, czyli jakieś takie próby przepychania się jeszcze i wykorzystywania resztek posiadanej władzy przez władzę odchodzącą. Mówię tutaj o tym wchodzeniu na mównicę przez ministrów. O udawaniu, że pan premier Morawiecki tworzy rząd, którego nie uda mu się utworzyć w takiej skali, żeby uzyskać większość sejmową. Więc do tego czasu, kiedy faktycznie ten nowy rząd, gotowy do pracy na rzecz Polski, będzie mógł powstać i zacząć pracować, jeszcze pewnie będziemy obserwatorami tego rodzaju sytuacji, tego spektaklu w tworzeniu rzekomym rządu przez Mateusza Morawieckiego.
Dla pani to jest druga kadencja. Ma pani bardzo blisko z ław sejmowych do mównicy. Sporo się już wydarzyło w ostatnich dniach. Widzimy też, że bardzo dużo ludzi od początku tej dziesiątej kadencji śledzi wasze poczynania w Sejmie w internecie. Jak pani sądzi, z czego to wynika? Czy to jest na zasadzie chleba i igrzysk? Dobra rozrywka? Czy może realne zainteresowanie polityką, chęć zobaczenia, co będzie po 8 latach.
Myślę, że wiele z tych wymienionych motywacji. Po pierwsze, mieliśmy do czynienia 15 października z absolutnie rekordową frekwencją, z ogromną mobilizacją. Te osoby, które zmobilizowały się, poszły zagłosować. No nic dziwnego, że chcą zobaczyć efekty swojej decyzji, tej swojej mobilizacji i je widzą. Widzą jak powoli wraca do izby sejmowej demokracja, różnorodność i z czym to się wiąże. Na przykład z tym, że warto zasiąść przed transmisją obrad Sejmu, bo naprawdę nie wiadomo, co się wydarzy. Na tym powinna polegać także demokracja, że jakieś niewiadome w politykę powinny być wpisane. Przez ostatnich 8 lat można było mieć gwarancję, że to, czego będzie życzył sobie prezes Kaczyński, to jakie rozkazy od niego otrzyma marszałek Witek, to to będzie to, co zostanie wykonane na sali sejmowej. Nawet wtedy, kiedy będzie to się wiązało z łamaniem regulaminu Sejmu, nawet wtedy, kiedy w sposób nieuzasadniony, nieuprawniony będzie dokonywana reasumpcja. Dziś wróciła do Sejmu demokracja i bardzo się cieszę, że ludzie chcą ją widzieć na własne oczy.
Tęskni pani za Wrocławiem?
Zawsze tęsknię za Wrocławiem, za przyjaciółmi, za rodziną i za samym miastem. Mam nadzieję, że będę miała teraz, przy okazji tych różnych okoliczności świątecznych, się pojawić.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.