Wrocławscy historycy prostują kłamstwa propagandy

MC | Utworzono: 2023-11-10 09:01 | Zmodyfikowano: 2023-11-10 09:01
Wrocławscy historycy prostują kłamstwa propagandy - fot. Centrum Historii Zajezdnia
fot. Centrum Historii Zajezdnia

Mimo zachowanych licznych wspomnień rodzinnych na temat przymusowych przesiedleń z Kresów Wschodnich, w powszechnej świadomości brakuje często wiedzy m.in. o warunkach, w jakich komuniści organizowali transporty. Poświęconą tematyce panujących wśród pierwszych przybywających do Wrocławia Polaków i tego, co czekało ich na Dolnym Śląsku, zorganizowało Centrum Historii Zajezdnia.

-Tych ludzi rzucono w zupełnie nieznany im świat, w którym przecież nadal po sąsiedzku żyli Niemcy. Nie było jeszcze administracji, milicji, za to mnóstwo bandytów i Armia Czerwona, wcale nie zachowująca się lepiej. Dla wielu naszych dziadków i babć to był horror — mówi Radiu Wrocław prof. Grzegorz Hryciuk, historyk i badacz dziejów Europy Wschodniej.  -Tutaj krajobraz i ta rzeczywistość była obcą. Panowały powszechnie takie nastroje, że my jesteśmy tu tylko na pewien czas i te nastroje tymczasowości, że my powrócimy. Mówi się czasami o tych pokoleniach, jako pokoleniach nierozpakowanych.

Punkt wyjścia historycznej dyskusji stanowiła najnowsza publikacja Hryciuka, pt. „Przesiedleńcy”. To pierwsza nowoczesna monografia w pełni poświęcona losom 800 tys. przeniesionych na zachód Polaków i ich prób odnalezienia się w nieprzyjaznych warunkach. Paradoksalnie to właśnie trudna sytuacja, jaką repatrianci zastali na terenach tzw. Ziem Odzyskanych, stała się motorem napędowym ich odbudowy. -Oni nie chcieli tu być, chcieli wracać. Niektórzy w latach 50. Odwiedzili rodzinne strony, ale tam Sowieci zdążyli już wymazać ślady polskości. Rzeczywistość otwierała tym ludziom oczy, szli do pracy, bo tylko tak mogli jakoś ułożyć sobie życie — mówi Radiu Wrocław prof. Grzegorz Hryciuk, historyk i badacz dziejów Europy Wschodniej.

-Bez względu na swoje oczekiwania, ludzie wiedzieli, że muszą przetrwać najbliższą zimę, najbliższe lata i próbowali w jakiś sposób się zagospodarowywać także w tych nowych niezwyczajnych, trochę obcych warunkach jakoś oswajać, tę nową ziemię.

Naukowcy zwrócili uwagę, że wciąż żywe są obrazy z filmu „Sami Swoi”, zakłamujące świadomość o przebiegu repatriacji. Cenzura komunistyczna nie pozwoliła na ujęcie w scenariuszu trudów wielotygodniowej podróży w przepełnionych wagonach bydlęcych. Zachęcali jednocześnie do samodzielnego odkrywania rodzinnych wspomnień, wśród których mogą znaleźć się także nieznane dotąd historykom przekazy.

 


Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Poznajmy fakty2023-11-10 12:29:50 z adresu IP: (83.27.xxx.xxx)
A w jakich warunkach miały przebiegać repatriacje? W wagonach I klasy z doczepionym WARSem? Po wojnie brakowało wszystkiego - taboru, lokomotyw, infrastruktura kolejowa była zrujnowana (zarówno przez działania wojenne, jak i akcje rodzimych partyzantów, którzy podczas wojny wysadzali w powietrze pociągi, rozkręcali tory itd.). Przypomnę, że należało przemieścić armię ludzi w krótkim czasie. Przypomnę też, że krótko po wojnie pociągiem z Wrocławia, który kilka chwil wcześniej nazywał się jeszcze Breslau, do zruinowanej stolicy - Warszawy - jechało się pociągiem 20 godzin. To ile miał trwać czas podróży spod Lwowa, Tarnopola czy Wilna. Pendolino jeszcze nie jeździło. Do tego dochodziły rozboje (broń była tuż po wojnie łatwo dostępna), Armia Czerwona robiła co chciała (warto poczytać raporty polskich milicjantów) i mamy obraz. W Europie trwała w pierwszych dniach, tygodniach, miesiącach i latach pokoju wielka Wędrówka Ludów. A tutaj szukanie na siłę sensacji. Bydlęce wagony były do dyspozycji - używano tego, co było pod ręką. A co - mieli tych ludzi wsadzić do węglarek, jak Niemcy więźniów kacetów?