Zorganizowali leśny rajd quadów. "To nic złego"
Cała grupa jeździła w rejonie Starościńskich Skał przez Rudawy Janowickie.
- Widok patrolu straży leśnej był dla nich zaskoczeniem - mówi komendant straży w nadleśnictwie Śnieżka w Kowarach Mateusz Grębowicz:
"Jeden z uczestników tej wyprawy próbował uciec, ale doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. Dużo dyskusji miało miejsce i takiego przekonywania, że ci ludzie, w ich mniemaniu, nie robią nic złego, to tak nie wygląda. To jest po prostu niedopuszczalne."
Każdy z kierowców quadów został prócz mandatu pouczony, że jeśli ostanie zatrzymany jeszcze raz trafi przed oblicze sądu, który za nielegalne rajdy motorowe po lesie i płoszenie zwierząt zwykle wymierza wielokrotnie wyższe kary od kwot mandatów.
"Zostali przez nas ujęci na gorącym uczynku. Przy tego rodzaju wykroczeniach my nie jesteśmy w stanie podjąć innej decyzji jak tylko najwyższy możliwy mandat, to jest po 1000 złotych za wjazd do lasu pojazdem silnikowym i złośliwe płoszenie zwierzyny dzikiej" - dodaje komendant.
- Po serii spektakularnych zatrzymań kierowców w parku narodowym, miłośnicy offroad'u wybierają ostatnio inne pasma Sudetów niż Karkonosze, ale i tam nie będzie taryfy ulgowej - mówi Radiu Wrocław Bogumił Kotowski ze straży parku narodowego. Szczególnie że mieszkańcy, turyści, rowerzyści mają dość uciążliwych gości w pojazdach silnikowych. -Służby wypracowały już metody zniechęcania ich od wizyt w lesie - dodaje Kotowski:
"Wysokie kary. Sąd jest tutaj po naszej stronie. Oczywiście jest tutaj uzasadnienie specjalistów od ochrony przyrody, jakie szkody kierujący crossami czy quadami wyrządzają przyrodzie."
Strażnicy podkreślają, że szybkie jazdy są też niebezpieczne dla ludzi wędrujących po lesie. Sądy wymierzały już nielegalnym kierowcom quadów czy motocykli za jazdę w lasach i parku narodowym kary po 6 tysięcy złotych. Mandat to 500 złotych, a przy zbiegu wykroczeń 1000.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.