Pierwsza pomoc to nic strasznego. Wrocławscy uczniowie uczyli się jak jej udzielać
W Centrum Symulacji Medycznych we Wrocławiu można było na żywo śledzić obraz z ponad 50 szkół i przedszkoli. Inicjatorzy akcji "Porusz serce" połączyli siły, aby przekonywać młodych ludzi do podejmowania resuscytacji.
- Chcemy pokazać, że podjęcie próby ratowania komuś życia jest prostsze niż nam się wydaje - tłumaczy koordynator kampanii społecznej Porusz Serce Paweł Gawłowski:
"Wyglądało to spektakularnie, na ekranie widzieliśmy dzieci, które resuscytują misie, młodzież szkolna, szkoły podstawowe. Połączyliśmy siły, aby promować tę ideę resuscytacji, że ona jest po pierwsze łatwa, ale chyba co najważniejsze, rozpoczęta bardzo szybko ratuje życie."
Ratownik medyczny Andrzej Rakowski podkreśla, że jeśli widzimy człowieka, który lezy zawsze powinniśmy podejść i sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy:
"Jeżeli pacjent nie odpowiada, to już jest moment, kiedy powinniśmy wzywać pomoc i ocenić pacjenta, a więc zobaczyć czy otwiera oczy i prawidłowo oddycha. Zasada jest jedna, jeśli mam jakiekolwiek wątpliwości czy człowiek żyje, lepiej rozpocząć resuscytację niż jej nie rozpoczynać. Podjęciem resuscytacji pacjentowi krzywdy nie zrobimy, niepodjęcie jej przekreśla jego szanse na przeżycie."
Tylko połowa mieszkańców Polski, u których doszło do nagłego zatrzymania krążenia poza szpitalem, może liczyć na pomoc świadków zdarzenia. Według specjalistów to o wiele za mało. W krajach skandynawskich czy Czechach odsetek ten wynosi około 80 proc.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.