Decyzja ws. zażalenia na umorzenie śledztwa dot. śmierci Łukasza Łągiewki po policyjnej interwencji odroczona
Legnicka prokuratura w grudniu 2022 r. umorzyła śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci Łukasza Łągiewki, który zmarł na początku sierpnia 2021 r. po policyjnej interwencji we Wrocławiu. Policję wezwał ojciec mężczyzny, który podejrzewał, że syn chciał popełnić samobójstwo. Funkcjonariusze weszli siłowo do mieszkania. Według policji, mężczyzna "wymachiwał nożem w kierunku funkcjonariuszy i groził jego użyciem, w związku z czym został obezwładniony". Policja tłumaczyła wówczas, że ze względu na stan psychofizyczny mężczyzna został przekazany ratownikom medycznym. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu.
Jak informowała podczas posiedzenia sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych prokurator Ewa Szatkowska, zastępca dyrektora Departamentu Postępowania Przygotowawczego Prokuratury Krajowej, śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu "braku znamion czynu zabronionego". "Z opinii biegłych w tej sprawie wynikało, że stwierdzone u Łukasza Ł. zewnętrze obrażenia ciała miały charakter powierzchowny, obrażenia te nie przyczyniły się do jego zgonu. Badania pośmiertne nie wykazały cech wywierania ucisku na narządy szyi i klatki piersiowej (…) Zgon Łukasza Ł. nastąpił z powodu następstw ostrego zatrucia kokainą na tle wcześniejszych zmian w obrębie mięśnia sercowego i miąższu wątroby" – mówiła prokurator.
Decyzja o umorzeniu śledztwa była nieprawomocna i została zaskarżona przez pełnomocnika rodziny zmarłego.
Podczas poniedziałkowego posiedzenia Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Fabrycznej odroczył wydanie decyzji do 19 października.
"W toku postępowania niejednokrotnie sygnalizowaliśmy, że przyczyna, którą podała prokuratura, czyli śmierć Łukasza Łągiewki na skutek kokainy jest całkowicie nietrafiona. Przedłożyliśmy szereg dokumentów medycznych Zakładu Medycyny Sądowej z innego miasta, który podał nam wytyczne, jaka jest dawka śmiertelna, a jaka jest normalna. Dane, które przedłożyliśmy, czyli ekspertyzy profesorów, publikacje naukowe, raport z Ameryki (…) wskazują jasno, że przyczyną śmierci na pewno nie była kokaina. Cały czas twierdzimy, że doszło do asfiksji, czyli podduszania człowieka" – powiedział w rozmowie z dziennikarzami pełnomocnik rodziny Łukasza Łągiewki radca prawny Wojciech Kasprzyk.
"Materiał, który przedłożyliśmy dzisiaj jest bardzo obszerny, widać, że sąd wnikliwie bada sprawę" - wskazał. Wyraził przy tym nadzieję, że postanowienie zostanie uchylone i sprawa trafi z powrotem do prokuratury. "Liczymy na to, że nie do tej samej prokuratury, która dotychczas prowadziła sprawę" – dodał.
Mecenas Katarzyna Cupiał doprecyzowała, że zarzutem pełnomocników jest przede wszystkim to, że prokuratura nie chciała pochylić się nad wątpliwościami co do opinii biegłych.
"Biegli stawiają jednolitą tezę, podczas gdy my wykazujemy wprost materiałami naukowymi, że założenia biegłych są błędne. Dane wykorzystywane choćby nawet w amerykańskich laboratoriach, w amerykańskich jednostkach kryminalistycznych wskazują ewidentnie, że dawka kokainy, która była u Łukasza nie była nawet dawką toksyczną, stąd założenia naszych polskich biegłych opierają się na błędnych danych. Tym bardziej, że pozostałe opinie, a także opracowania dotyczące asfiksji też temu przeczą i wskazują, że u Łukasza nastąpiła modelowa asfiksja" – tłumaczyła.
Dodała też, że w sprawie został pominięty wątek działań ratowników medycznych i odtrutek, które były podawane 29-latkowi. "W szeregu innych spraw toczących się w Polsce te wątki są też dokładnie badane" – wskazała mecenas.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.