Krzysztof Śmiszek: 12,5%? Dla Lewicy to cel minimum. Wynik 15-procentowy byłby dobrym
Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był wiceszef Nowej Lewicy, poseł Krzysztof Śmiszek
Za nami weekend obietnic wyborczych. Sondaże są jakie są. Czy dla Lewicy wkrótce okażą się łaskawsze?
Jestem o tym przekonany. Kampania dopiero ruszyła i tak naprawdę wszystkie partie się rozkręcają. Polacy powrócili z wakacji, więc zaczynają, i słusznie, poszukiwać konkretów, poszukiwać propozycji, poszukiwać tej partii, tego komitetu wyborczego, który odpowie na ich problemy. Tych problemów do rozwiązania po 8 latach rządów Prawa i Sprawiedliwości jest co niemiara. Każda z partii pokazuje swój program. Lewica także pokazała w ostatni weekend część oczywiście swojego programu dotyczącego praw pracowniczych, jak Polska powinna wreszcie nie być państwem z tektury, tylko państwem, które silnymi swoimi instytucjami broni praw pracowniczych.
Do jakiego poziomu chcielibyście dojść? Powtórzyć to, co było 4 lata temu?
4 lata temu Lewica powróciła do parlamentu po 4 latach nieobecności w Sejmie, co było absolutnym ewenementem na skalę europejską, że duży kraj nie miał w parlamencie socjaldemokratycznej reprezentacji. Powróciliśmy na poziomie prawie 12,5 procent. To jest no nasz cel minimum. Powtórzyć wynik, dobry wynik sprzed 4 lat. Ale oczywiście sięgamy dalej. Wynik 15-procentowy dla Lewicy, byłby wynikiem dobrym nie tylko dla samej lewicy, ale także dobrym dla Polski. Dlatego, że Lewica wtedy byłaby i będzie silnym partnerem w rządzie tworzonym przez dzisiejsze partie opozycyjne, opozycji demokratycznej. I to Lewica miałaby silny głos w pilnowaniu swoich przyjaciół z koalicji, aby te wszystkie zapowiedzi, dotyczące świeckiego państwa, praw człowieka, praw pracowniczych, naszej obecności w Unii Europejskiej, po prostu były dopilnowane.
Myślę, że każdy o tym pamięta, młodsi słuchacze być może nie, ale to im powiemy, że Lewica wprowadziła Polskę do Unii Europejskiej, wprowadziła Polskę do NATO, a dziś jest tak, że mamy Prawo i Sprawiedliwość i Platformę Obywatelską, i to w zasadzie w ostatnich latach w ogóle się nie zmienia. Lewica albo jej nie było w Parlamencie, albo gdzieś jest daleko w tyle. Jak pan sądzi, dlaczego tak jest? Polacy nie lubią Lewicy?
Polacy oczywiście lubią Lewicę, bo pokazują to też badania, gdzie ten odsetek Polaków mówiących o tym, że mają serce po lewej stronie i dla nich wartości lewicowe są istotne, to jest około 40%. Ja też nie chcę narzekać, bo to od narzekania to jest wielu, to jest taka szybka diagnoza. Od 15 lat mamy gigantyczną polaryzację, mamy walkę Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej. Niestety ubolewam bardzo nad tym, że staliśmy się takimi dwoma plemionami, które, jak to mówił Ryszard Kalisz, prowadzi politykę agrarną, czyli kto kogo do ziemi. A mało jest o tych postulatach programowych i mało jest o tym, co Polacy tak naprawdę chcieliby, żeby w państwie się zmieniło.
Może tak jest, że nie program, a emocje ostatecznie przy urnie wygrywają?
Oczywiście. Emocje też są ważne. Te emocje Lewica próbuje zagospodarować. Emocje mieliśmy w ostatnich latach na przykład wtedy, kiedy kobiety wychodziły na ulicę w całej Polsce, w setkach tysięcy. My mówimy bardzo jednoznacznie, Lewica nigdy nie wejdzie do rządu, żadnego, jeśli partnerzy koalicyjni nie zadeklarują konkretnych propozycji, co do praw kobiet. My, Lewica, mówimy także jednoznacznie, państwo musi być świeckie. Nie, my nie atakujemy wierzących. My szanujemy każdego, kto wierzy, albo nie wierzy. My mówimy jednoznacznie, że trzeba rozdzielić państwo od Kościoła i tego będziemy pilnować, i to są też emocje. Oczywiście mamy gigantyczną robotę do wykonania w ciągu najbliższych 4 tygodni, żeby, po pierwsze, pokazywać bardzo merytorycznie i pokazujemy swój program, ale także podlać ten program dobrymi emocjami.
A może Polacy nie chcą świeckiego państwa?
No panie redaktorze, tutaj znajdujemy się w studiu Radia Wrocław, podkreślam we Wrocławiu. We Wrocławiu 82% uczniów szkół średnich wypisało się z religii. Więc nie trzeba deklaracji, po prostu ludzie głosują nogami. Ludzie opowiadają się nogami. Uczniowie opowiadają się nogami.
To znaczy, że Lewica powinna wygrać w stolicy regionu?
I o tym będziemy mówić. Ja też widzę na ulicy, jak prowadzę swoją kampanię wyborczą, jakie emocje budzi nasz program. Sami też złożyliśmy niedawno, jako Lewica wrocławska, projekt uchwały obywatelskiej, aby zaprzestać finansowania lekcji religii ze środków miejskich. Przypomnę, że to jest kilka milionów złotych rocznie, które mogłyby być na przykład przeznaczone na psychologa czy psychiatrę dziecięcego. Oczywiście panie redaktorze, że mamy mniejsze zasoby, ale jak się jest mniejszym, trzeba być sprytniejszym. To robimy. Gryziemy ziemię nie tylko we Wrocławiu, ale też w Oławie, Oleśnicy. Dzisiaj będę w Oławie prezentował naszą kandydatkę oławską Agnieszkę Mikołajek, która startuje z 6. miejsca na liście Lewicy.
Prawo i Sprawiedliwość w ten weekend przypomniało o 8 konkretach. Donald Tusk zapowiedział ich 100. Lewica stawia między innymi na 35-godzinny tydzień pracy i 35-dniowy urlop, ale też wyrównanie płac dla kobiet i mężczyzn. To porwie Polaków?
To już wzbudza emocje i to też wzbudza furię u niektórych, na przykład takich turbo liberałów, którzy mówią: "no to kto będzie pracował?". Tylko ja przypomnę o jednej rzeczy, 100 lat temu, to też było rewolucyjne, bo pracownicy podnieśli głowę i powiedzieli 8 godzin pracy, 8 godzin odpoczynku, 8 godzin snu. Potem kilkadziesiąt lat temu, no rewelacją i rewolucją był pomysł wprowadzenia wolnych sobót. Przypomnę, bo może nie wszyscy jeszcze pamiętają, że pracowaliśmy jeszcze jakiś czas temu w sobotę. Niedziela była tylko dniem wolnym. Więc dzisiaj przychodzi czas na powiedzenie, tak jak we Francji, tak jak w wielu innych państwach, zasłużyliśmy, my Polacy, na to, że po 30 latach budowania gospodarki po upadku tamtego systemu, zasługujemy na trochę więcej odpoczynku. 35 godzin w tygodniu pracy, to będzie zależało od decyzji pracodawcy, czy to będzie 7 godzin dziennie, czy to będzie jakiś inny układ. Na początek proponujemy, aby nie wprowadzać tej zmiany tak radykalnie. Na początku proponujemy 2 godziny, potem docelowo 5 godzin. 35 dni urlopu? Tak. Jesteśmy zmęczeni, jako Polacy. Jesteśmy zmęczeni pracą. Przypomnę, bo to są niewygodne fakty, pracujemy najdłużej w Europie i zarabiamy tak, jak zarabiamy, więc naprawdę przyszedł czas, żeby ktoś wreszcie powiedział i mówi to Lewica, mamy także prawo do pracy, ale prawo do odpoczynku.
A czy liderzy pozostałych partii po stronie opozycji myślą tak samo? Czy jesteście na przykład dogadani na ten punkt programu?
Od tego jest kampania wyborcza, żeby prezentować swój program. Wiem, że Donald Tusk po tych naszych zapowiedziach, także rozważa tego typu rozwiązanie. Ale, panie redaktorze, no właśnie po to jest kampania wyborcza, żeby pokazać, że Lewica jest Lewicą. Jak mówimy o równych płacach dla kobiet i mężczyzn, to nie tylko mówimy, ale przypomnę, że przez ostatnie 4 lata my nie spaliśmy w parlamencie. My złożyliśmy 230 projektów ustaw, najwięcej ze wszystkich klubów. Więcej od PiS-u i więcej od Platformy.
Portal money.pl policzył koszty obietnic wyborczych z podziałem na komitety. To są grube miliardy złotych. Tak się składa, że wasze obietnice kosztują najwięcej. Prawie 217 miliardów złotych. Najmniej Koalicji Obywatelska, bo 120 miliardów. Skąd wziąć pieniądze?
Panie redaktorze, tutaj jest jedna jedna poprawka. Te wyliczenia tego portalu zostały zaprezentowane przez prezentacją programu Platformy, bo to jest sprzed dobrych chyba 2 tygodni czy tygodnia. Platforma zaprezentowała swój pełny program w niedzielę, więc nie przywiązywałbym wagi do tego, co więcej kosztuje. Oczywiście propozycje programowe kosztują. My wczoraj na wrocławskim rynku, jako wrocławska Lewica, zaprezentowaliśmy nasz program mieszkaniowy i mówimy jednoznacznie: tak, nowy program mieszkaniowy musi zostać wprowadzony. Proponujemy program mieszkaniowy na lata 2024-29. To będzie kosztowało 100 miliardów. 20 miliardów rocznie. Ale od razu mówię, skąd wziąć pieniądze. 3 miliardy jest zapisane w Krajowym Planie Odbudowy. Gdzie są te pieniądze? Gdzie są pieniądze, które Lewica wywalczyła?
Zatrzymajmy się tu na chwilę, bo razem z Prawem i Sprawiedliwością w sprawie tych pieniędzy nawet byliście w stanie się porozumieć.
No i PSL-em, Hołownią.
Czy gdyby opozycja, czysto teoretycznie, po 15 października przejęła władzę w naszym kraju, to czy za dotknięciem tej magicznej, czarodziejskiej różdżki te pieniądze od blokujecie? Czy to jednak nie będzie takie proste?
Na pewno jest, to jest jeden z, nie wiem, z 2, 3, 5 priorytetów, które wydarzą się w ciągu, nie wiem, moim zdaniem miesiąca od przejęcia rządów przez dzisiejszą opozycję. Czyli pierwsza wizyta rządu, w którym Lewica będzie silnym partnerem, to będzie Bruksela. Będzie rozmowa z Komisją Europejską, jak najszybciej odblokować te pieniądze.
A Trybunał Konstytucyjny i nowelizacja?
To oczywiście jest problem. Dlatego, że Prawo i Sprawiedliwość przejęło instytucje, wszystkie instytucje, niezależne instytucje, po to, żeby w razie potrzeby je blokować. Dzisiaj tak naprawdę nasi słuchacze muszą wiedzieć jedno: nie ma pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, bo Prawo i Sprawiedliwość tak zdecydowało. Bo tak ułożyło Trybunał Konstytucyjny, żeby się nie odkłócił.
Ale to jest ważne, panie pośle. Jak chcecie na przykład rozbroić sytuację w Trybunale Konstytucyjnym?
To jest na dłuższą metę i na krótszą metę. Na dłuższą metę oczywiście nastąpi zaraz naturalna wymiana sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
No nie tak zaraz.
Na początku 2024 roku, więc powoli ta sytuacja się zmieni. Po drugie, dla Komisji Europejskiej także ważne są deklaracje polityczne. Jeśli przyjedzie do Brukseli na spotkanie z przewodniczącą Komisji Europejskiej nowy premier z ministrami, na przykład sprawiedliwości, na przykład z Lewicy i powiedzą: tak, my chcemy uwolnić pieniądze, ale chcemy też zabezpieczyć polskich sędziów". To jestem przekonany, że atmosfera polityczna także jest istotna do uruchomienia tych pieniędzy i deklaracje polityczne.
Kto może być premierem?
No panie redaktorze, dzisiaj nie ma co gadać, kto będzie premierem. Ja rozumiem, że pan mnie tutaj prowokuje.
Oczywiście. Jak przyjedzie Donald Tusk to odblokuje te pieniądze?
Donald Tusk nie będzie sam rządził. Donald Tusk musi mieć partnerów w postaci na przykład silnej Lewicy, żeby przejąć władzę. Platforma sama wyborów nie wygra. Żadne sondaże nie wskazują na to, żeby Platforma sama wygrała wybory.
To kto z Lewicy mógłby być wicepremierem?
Nie, panie redaktorze. To nie na dzisiaj. Dzisiaj to my prowadzimy kampanię. Ja dzisiaj w Oławie, w Siechnicach i w Jelczu będę prowadził także kampanię po to, żeby móc dzień po wyborach przyjść do pana studia i powiedzieć, jakie mamy plany personalne.
Trzymam za słowo. 15 września, czyli w tym tygodniu, niewiele o tym się mówi, a myślę, że to może być mocne wydarzenie w tej kampanii. 15 września odbędzie się marsz gniewu na Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Wezmą w nim udział pracownicy budżetówki, których nie satysfakcjonują podwyżki zaplanowane w projekcie przyszłorocznego budżetu. Mają dość wysokiej inflacji, spadku realnych dochodów i spłaszczania wynagrodzeń. O tym pisze portal Business Insider. Z tego co wiem, pan się też między innymi wybiera na to wydarzenie. Czy ta grupa zawodowa może być języczkiem u wagi? Właśnie urzędniczy?
Absolutnie. Wybieram się na ten marsz gniewu i rozumiem absolutnie w pełni ten gniew. Ten marsz jest między innymi organizowany przez pracowników sądów i prokuratur, których wspieram od zawsze i zawsze będę ich wspierał, ponieważ uważam, że ci ludzie tak naprawdę są ostają wymiaru sprawiedliwości. Nie tylko sędziowie, ale także ci pracownicy, którzy mają takie powiedziałbym czapki niewidki. Ich nie widzimy, a oni odwalają 90% roboty, która dzieje się w prokuraturach i sądach. Tak. Lewica mówi jednoznacznie: po wyborach 20% podwyżki dla budżetówki.
I skąd wziąć pieniądze?
A na przykład z bogatego Kościoła? Wie pan, ile kosztują lekcje religii w szkołach rocznie? 2 miliardy złotych. Wie pan, ile kosztowało, a była wielka wojna o to, żeby dla paru tysięcy kuratorów sądowych w całej Polsce, podnieść trochę pensji? To było około 5 milionów złotych. Tego się nie dało znaleźć w budżecie państwa. Ale 2 miliardy na lekcje religii, ale setki milionów na Rydzyka, ale setki milionów na fundusze, fundacje, fundacyjki, stowarzyszenia, jakieś organizacyjki idzie. 4,5 miliona na Bąkiewicza, który dzisiaj startuje z listy Prawa i Sprawiedliwości. Kasa jest, tylko trzeba nią dobrze gospodarować. Ostatni postulat Lewicy, opodatkowanie gigantów cyfrowych. Może to brzmi skomplikowanie, ale to są miliardy złotych, które wielkie firmy w Polsce nie płacą, tylko płaci fryzjerka swój podatek, płaci mechanik samochodowy, płaci nauczyciel.
A ja się jeszcze zastanawiam, musimy kończyć, więc proszę o krótką odpowiedź, w ogóle, w jakiej kondycji jest nasz budżet? Bo może jest tak, że zajrzycie do tej kasy, do tych sejfów i się okaże, że tam jest pustka?
No ja jestem przerażony. Już dzisiaj ekonomiści, specjaliści alarmują.
Może nie będzie pieniędzy na podwyżki?
600 miliardów złotych jest w budżecie, 400 miliardów jest poza budżetem, bo Prawo i Sprawiedliwość wyprowadziło poza kontrolę parlamentarną 400 miliardów złotych. My, po przejściu do koalicji rządzącej, po prostu zrobimy z tym porządek. Tam, gdzie te wydatki są niepotrzebne, po prostu je przesuniemy na pielęgniarki, nauczycieli i urzędników sądów i prokuratur.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.