Ekstraklasa: Śląsk Wrocław wiceliderem
Po bokserskiej gali, która w poprzednią sobotę została zorganizowana na Tarczyński Arenie, część murawy na wrocławskim stadionie musiała zostać wymieniona i było to w niedzielę doskonale widoczne. Z wysokości trybun trudno było ocenić, czy nowa nawierzchnia przeszkadzała piłkarzom, ale kilka razy zaliczyli dziwne poślizgi.
Mecz był rozgrywany w niedzielne południe i miał niedzielne tempo. Oba zespoły grały bardzo ostrożnie, po stracie piłki szybko wracały na własną połowę, akcje ofensywne były rozgrywane w ataku pozycyjnym, ale było w nich za mało ruchu, szybkości i w polach karnych działo się bardzo niewiele. Nikt nie chciał też więcej zaryzykować.
Po kwadransie Mateusz Żukowski szczęśliwie przedarł się lewym skrzydłem, zdołał oddać strzał, ale Zlatan Alomerovic zatrzymał piłkę. Goście odpowiedzieli dopiero przed przerwą, kiedy piłka trafiła na linii pola karnego do Nene, a ten huknął w środek bramki i Rafał Leszczyński nie dał się zaskoczyć. Więcej sytuacji bramkowych w pierwszej połowie nie było.
Druga połowa zaczęła się od szybkiego ciosu Śląska. Błąd popełnił Nene, piłkę przejął Piotr Samiec-Talar, zagrał do wybiegającego na wolne pole Erika Exposito, a ten z ostrego kąta huknął i trafił do siatki.
Gol ożywił mecz, bo goście nie mieli już czego bronić, musieli zaryzykować i zaatakować większą liczbą piłkarzy. Tym samym więcej miejsca na swoje ataki miał Śląsk, który wcale nie zamierzał się cofać, ale wysoko podchodził i przeszkadzał rywalom w konstruowaniu ataków.
Zmiana nastawiania gości szybko przyniosła im efekt. Po akcji z prawej strony piłkę w polu karnym próbował przejąć Jesus Imaz, a przeszkadzał mu Peter Pokorny. Hiszpan padł jak rażony na murawę, ale sędzia nie reagował. W momencie, kiedy gra została przerwana, arbiter wrócił do tej sytuacji i po długiej analizie wskazał na jedenasty metr. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Bartłomiej Wdowik.
Drugi gol jeszcze mocniej podgrzał emocje. Oba zespoły podejmowały więcej ryzyka, atakowały szybciej i większą liczbą piłkarzy, ale też oba solidarnie często komentowały decyzje arbitra. Naprawdę gorąco zrobiło się w ostatnich 10 minutach. Najpierw arbiter podyktował rzut karny dla Śląska, kiedy w ogromnym zamieszaniu faulowany był Exposito. Sam poszkodowany podszedł do piłki i było 2:1.
Jagiellonia rzuciła się do ataków i zepchnęła Śląsk do defensywy. Goście seryjnie zagrywali piłkę w pole karne gospodarzy i po jednej z takich centr zaczęli się domagać rzutu karnego. Z drugiej strony wrocławianie mocno zaczęli protestować i doszło do przepychanek między piłkarzami. Nerwowo było już do ostatniego gwizdka, a także po nim, kiedy zawodnicy też mieli coś sobie do powiedzenia.
Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok 2:1 (0:0)
Bramki: 1:0 Erik Exposito (48), 1:1 Bartłomiej Wdowik (61-karny), 2:1 Erik Exposito (81-karny).
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Patrick Olsen, Mateusz Żukowski, Erik Exposito, Peter Pokorny, Jehor Macenko; Jagiellonia Białystok: Jesus Imaz, Taras Romanczuk, Adrian Dieguez, Wojciech Łaski.
Sędzia: Paweł Malec (Łódź). Widzów: 19 297.
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński - Martin Konczkowski, Aleks Petkow, Łukasz Bejger, Patryk Janasik (89. Jehor Macenko) – Piotr Samiec-Talar (76. Karol Borys), Patrick Olsen (68. Michał Rzuchowski), Petr Schwarz, Peter Pokorny, Mateusz Żukowski - Erik Exposito.
Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerovic - Michal Sacek (82. Paweł Olszewski), Miłosz Matysik, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik - Dominik Marczuk (68. Jakub Lewicki), Taras Romanczuk, Jarosław Kubicki (68. Afimico Pululu), Nene, Jose Naranjo (82. Wojciech Łaski) - Jesus Imaz.
Kilka godzin po spotkaniu Śląska z Jagiellonią, Legia Warszawa wygrała z Widzewem Łódź 3:1 i zepchnęła wrocławską drużynę na drugie miejsce w tabeli.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.