Złotoryja: Piknik militarny z okazji święta Wojska Polskiego
Karolina Bieniek, jk |
Utworzono: 2023-08-14 16:05 | Zmodyfikowano: 2023-08-14 16:06
fot. Karolina Bieniek
Podczas pikników są mobilne punkty rekrutacyjne w których każdy może się zapoznać z zasadami i podjąć decyzję o wstąpieniu do wojska.
"Dla nas bezpieczeństwo jest sprawą fundamentalną" - wyjaśniała marszałek Sejmu Elżbieta Witek w Złotoryi. Dodawała, że wraz z żołnierzami WOT, Wojsko Polskie liczy już około 175 tys. żołnierzy, a ma być silniejsze i liczyć nawet 300 tys. - Rząd przeznacza 4% PKB na obronność, bo bezpieczeństwo nie ma ceny - mówiła Elżbieta Witek:
Piknik w Złotoryi potrwa do godziny 18:00. Jutro wojsko odwiedzi Nowogrodziec.
Komentarze (1)
Dodając komentarz do artykułu akceptujesz regulamin strony.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.
~Tego nie ma powie ci IPN2023-08-15 06:15:41 z adresu IP: (93.105.xxx.xxx)
Odpowiedz
"Dla nas bezpieczeństwo jest sprawą fundamentalną" - wyjaśniała marszałek Sejmu Elżbieta Witek w Złotoryi. Dodawała, że wraz z żołnierzami WOT, Wojsko Polskie liczy już około 175 tys. żołnierzy, a ma być silniejsze i liczyć nawet 300 tys. - Rząd przeznacza 4% PKB na obronność, bo bezpieczeństwo nie ma ceny - mówiła Elżbieta Witek". Jasne, łatwo jest wydawać cudze pieniądze i budować armię, która ma wielkością dorównywać chyba LWP z czasów komuny. Tylko po co? Szykujemy się do wojny ofensywnej? 300 tysięcy żołnierzy bez poboru to mrzonka! W 1939 r., ma krótko przed wybuchem II wojny światowej, Wojsko Polskie na stopie pokojowej liczyło ok. 275 tysięcy żołnierzy (w ramach mobilizacji miało się powiększyć do 1,35 mln). Armia pochłaniała 1/3 budżetu II RP. I co? I nic! Niemcy pozamiatali nas w 4 tygodnie, w 5. zgnietli ostatnie ogniska oporu (Hel, Kock). Głównym problemem wcale nie był - wbrew mniemaniom - sprzęt WP czy jakaś miażdżąca przewaga niemiecka (jasne, w lotnictwie była - panowali w powietrzu, w czołgach też, ale tzw. men vs. men nie wynosiła nawet 2:1). Problemem byli nasi ludzie - zarówno z poboru, jak i z armii zawodowej. Działania wojenne ujawniły, że broń to nie wszystko. Skoro dezerterowali z pola walki generałowie (Rómmel, Fabrycy, Dąb-Biernacki), to reszta też brała z nich przykład. Niekompetencja polskich dowódców ujawniała się na każdym kroku i można przytoczyć dziesiątki i setki jej przykładów po polskiej stronie na polach bitew września 1939 r. Jasne, mieliśmy też bohaterskich oficerów i generałów. 5 polskich generałów zginęło na polach bitew 1939 r., w tym Mikołaj Bołtuć. Podczas bitwy nad Bzurą poszedł z karabinem razem ze swoimi żołnierzami do ataku na bagnety i zginął podczas próby przebicia się do Warszawy pod Łomiankami. Przed śmiercią miał powiedzieć o swoim przełożonym, generale Bortnowskim (dowódca Armii "Pomorze")L "Żałuję, że w pierwszych dniach wojny, w czasie bitwy w Borach Tucholskich, nie dałem mu kuli w łeb i nie objąłem dowództwa" oraz: "Jak zginę, to niech wszyscy wiedzą, że zginąłem ja i armia z winy tego s*^^%$syna". Czemu o tym piszę? Bo teraz sytuacja jest analogiczna! Mamy świetnych żołnierzy i oficerów, ale mamy też mnóstwo niekompetentnych "przejadaczy żołdu". Sprzęt i liczby to nie wszystko...
zgłoś do moderacji