J. Obremski o składowisku w Głogowie: Chciałbym, żeby w następnym roku było skasowane
Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski.
Nie milkną echa związane ze składowiskami, nie tylko w naszym regionie, ale absolutnie w całym kraju. Te składowiska albo się palą, albo słyszymy, że są nielegalne, albo jeszcze pojawiają się głosy, że nikt ich ostatecznie nie kontroluje. Jak to u nas wygląda na Dolnym Śląsku?
No mamy trochę nielegalnych składowisk z dawnych lat. Dawne lata to początek XXI wieku, ale też wcześniejsze rzeczy. Bym powiedział, że gospodarka odpadami i gospodarka odpadami niebezpiecznymi w okresie PRL-u nie była restrykcyjna, więc jest kilka takich miejsc. Na niektóre były pieniądze i one są systematycznie niwelowane. Pamiętam takie pieniądze były na jedno z wysypisk w okolicach Jawora. Kłopot, który jest to jest to, że często te śmieci niebezpieczne i ich utylizacja jest niezmiernie kosztowna. To są nakłady rzędu 40-50 milionów złotych.
A o które miejsca pan drży?
Chyba dla mnie najtrudniejszy jest Głogów. To jest miejsce, gdzie były zwożone śmieci około 10 lat temu. W 2017 tam był pożar. Tu zaczynają być różnego rodzaju kłopoty formalne. To jest zakres kompetencji samorządu. Bardzo często samorządy są tymi organami, które wydają pozwolenia i są tymi, które odpowiadają za utylizację, jeśli to są śmieci niebezpieczne. To jest pierwsza. Druga, że trzeba czasami spojrzeć na to, że w przypadku dużych miast być może ta możliwość usunięcia takich nielegalnych składowisk jest w możliwościach miasta, natomiast w przypadku małych gmin, kiedy pojawiło się nielegalne wysypisko, no to te koszty są przekraczające możliwości gminy.
Władze, organy, administracja wiedzą, że mamy do czynienia z tykającą bombą. Możemy się oczywiście przepychać, że nie ma pieniędzy, że odpowiada ten, a nie tamten, ale ostatecznie, gdyby doszło do, odpukać, tragedii, pożaru, nie wiem czego jeszcze, skażenia środowiska, to te barwy polityczne i ta odpowiedzialność będzie pewnie na końcu, bo przede wszystkim będzie trzeba jak najszybciej sobie z tym zagadnieniem poradzić. Więc pytanie, czy wy lada chwila nie możecie się tym wszystkim zająć i porozumieć w tej sprawie? Właśnie np. à propos Głogowa.
Oczywiście, że jakieś niebezpieczeństwo w różnych miejscach istnieje, tylko jeżeli mamy ograniczoną pulę pieniędzy, to próbujemy zracjonalizować, które miejsca są najbardziej niebezpieczne i tam przeznaczać te pieniądze.
Ale wymienił pan Głogów, dlatego przykleiłem się do Głogowa.
Zgoda. Uważam, że to jest w tej chwili pierwsze w kolejności, które powinno z władzami Głogowa być przygotowane do utylizacji. Tam pewne systemy zabezpieczające powstały, więc trochę jest lepiej, niż było. Natomiast oczywiście, że mamy kilka różnych rzeczy związanych z ekologią, które są dla nas kłopotem. To nie jest tylko kwestia wysypisk, możliwość płonięcia, samozapłonu czy podpalenia takich wysypisk. Przecież też takim problemem, z którym się zmaga Polska, jest kwestia smogu, który też jest realnym zagrożeniem, który się przekłada na skrócenie długości życia.
Zgadzam się, chociaż to jest trochę inny obszar.
Też próbujemy te pieniądze przeznaczać na te miejsca, w których jest najgorzej. Też tutaj jest współpraca rządu, na przykład przez Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia i samorząd poszczególnych gmin. Natomiast wydaje mi się, że w tej chwili też niezmiernie istotną rzeczą jest przyblokowanie tego, co jest nielegalną rzeczą. I my na Dolnym Śląsku mamy albo mieliśmy pewien problem ze śmieciami z eksportu. To wynika z granicy. I był problem, który polegał na tym, że bardzo często te różne nielegalne składowiska albo pół legalne były zarejestrowane na słupa. Później te spółki ginęły i tak dalej. Tu dla mnie w tej chwili istotną rzeczą są zmiany legislacyjne, które powodują, że kary za tego typu działalność są dużo większe. To trochę jak z ruchem drogowym. Wyższa kara powoduje nagle, że dużo bardziej dostosowujemy się. Tak żeby ten zyskowny, nielegalny przemyt śmieci, zwłaszcza niebezpiecznych, w znaczącym stopniu został ograniczony.
Natomiast na terenie naszego regionu, tak jak rozmawiamy, mamy kilka takich punktów, które w każdej chwili, jak rozumiem, mogą stanowić poważne zagrożenie. Pewnie gdybym mieszkał w Głogowie i gdzieś tam spacerował z dzieckiem, to po pierwsze bym z daleka omijał to miejsce. Po drugie, wiedząc, czy nawet słuchając naszej dzisiejszej rozmowy, że politycy, samorządowcy, urzędnicy wiedzą o tym, że jest problem, ale jednocześnie mam takie przeświadczenie, poczucie z tego, co pan mówi, że niespecjalnie jest to na liście priorytetów, bo jak rozumiem, nie będziecie się spotykać lada dzień, żeby rozwiązać to zagadnienie. Może się mylę?
Jeżeli jest pewna lista rzeczy po kolei, które są najbardziej istotne, no to siłą rzeczy w pewnym momencie pojawia się następna rzecz.
To kiedy Głogów?
Moim zdaniem Głogów, przynajmniej w tej części najtrudniejszej, będzie w następnym roku rozwiązany.
W jaki sposób?
Poprzez wspomaganie ze strony rządu, tutaj przez chociażby Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska. Kilka takich wysypisk było w Polsce usuwanych w ostatnim czasie, m.in., o ile pamiętam, bardzo duży projekt był robiony na Górnym Śląsku. Więc to systematycznie jest robione. Tylko ja bym powiedział: rozumiem niecierpliwość dziennikarza, który tutaj reprezentuje pewien niepokój mieszkańców, natomiast niestety mamy sytuację taką, że możemy robić rzeczy sukcesywnie, wychodząc od tych miejsc, które w kraju są najbardziej niebezpieczne.
Kiedy ze składowiskiem w Głogowie będzie spokój?
Jak mówiłem, chciałbym, żeby to w następnym roku było skasowane.
To zmieniamy temat. Jest pan spokojny o wrocławski Trzonolinowiec?
Nie jestem konstruktorem, żeby się wypowiadać w sposób zupełnie jednoznaczny.
A w sposób administracyjny?
Natomiast uważam, że te decyzje były pochopne. Oczywiście trudno mieć pretensje do zarządcy, który otrzymał takie pismo i według mnie miał obowiązek powiadomić ludzi. Natomiast jestem po rozmowie z Wojewódzkim Inspektorem Nadzoru Budowlanego, będzie przeprowadzona dodatkowa ekspertyza. Wydaje się, że tam nie ma aż tak mocnego zagrożenia. Natomiast jest to obiekt szczególny i obiekt, który powinien podlegać szczególnemu nadzorowi ze względu na jego eksperymentalną formę.
Powinien być zabytkiem?
Według mnie tak. To znaczy, jeżeli ZETO jest zabytkiem, jeżeli kilka udanych budowli z okresu PRL-u jest wpisane na listę zabytków, to Trzonolinowiec także. Ja tu byłem zawsze ostrożny, ponieważ nie chciałbym miasta ubierać w kłopot jakąś taką decyzją, która nie jest moją decyzją, tylko jest decyzją, która musi być przygotowana przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Natomiast wydaję mi się, że to jest logiczne. Że to jest już pewien symbol. Ma to pewne znaczenie unikalności w architekturze Wrocławia i Polski. W związku z tym może być zabytkiem.
Opozycja deklaruje, panie wojewodo, że niebawem poznamy szczegóły Paktu Senackiego. Czy coś w pana życiu w tej materii drgnęło?
Trzymam kciuki, żeby Pakt Senacki był ciągle dyskutowany, aż do daty wyborów. Nie sprzyjam tej inicjatywie. To znaczy odbieram, że w jakimś stopniu jest to próba dalszej polaryzacji Polski. Jest to próba zatrzymania tych, którzy by chcieli startować do Senatu i na których się wywiera presję, że wtedy powodują, że Senat demokratyczny nie będzie itd. Raczej bym bardziej określał to działanie jako niedemokratyczne niż demokratyczne, ale proszę bardzo, niech się opozycja dogaduje.
A wie pan o czym słyszałem?
Nie wiem.
Nie wie pan? Słyszałem, że jest pan przymierzany jako jedynka w Senacie w tzw. obwarzanku wrocławskim. Pan też słyszał?
W tej chwili słyszę. Jest to dla mnie dowód, że czwarta władza wie więcej niż pierwsza.
Staramy się. Bierze pan taki scenariusz?
Nie wykluczałbym.
A chciałby pan?
To jest chyba tak, że ważne jest danie ludziom możliwości wyboru. Nie oceniałbym tego: ja czy ktoś inny. Natomiast ten wybór między różnymi opcjami powinien być i tyle. Natomiast na pewno nie wykluczam tego.
Kto wygra wybory, panie wojewodo?
Wiem jakiej powinienem udzielić odpowiedzi.
Szczerze, panie wojewodo.
Odpowiem trochę żartem z dawnych lat, czyli koalicjant Konfederacji. Raczej większość sondaży pokazuje, że żadne z ugrupowań nie będzie miało większości i będzie decydować te 50 szabli Konfederacji. Ja czasami mam lęk, że to będzie, być może, pomysł Konfederacji na przyspieszone wybory, które być może będą także ryzykowne dla nich. Mam takie obawy. Wydaję mi się, że pierwsze miejsce będzie miał PiS, natomiast obawiam się, że niestety nie będzie miał większości.
I będą przyśpieszone wybory?
Nie wykluczałbym.
Ktoś się wyłamie?
Wszystko jest możliwe. Proszę zwrócić uwagę, jakie w tej chwili są rozważania w Hiszpanii. To znaczy też taka jest opcja rządów, które mają bierne poparcie, to znaczy, że ktoś nie wchodzi, tak, a to trzecie ugrupowanie komuś udziela takiego błogosławieństwa, nie chcąc brać odpowiedzialności za to, co pobłogosławi.
A jak pan słyszy o tym rozłamie, podkreślę rzekomym, bo jeszcze trudno o konkrety, Trzeciej Drogi, czyli Hołowni i Kosiniaka-Kamysza, to jest pan zaskoczony? Bo tak się składa, że oni w sobotę mają wydać konkretne oświadczenie à propos tego, w którą stronę idą, czy idą razem, czy wręcz przeciwnie. W sobotę minęłoby sto dni, odkąd ogłosili wspólny projekt, co jest swoją drogą dość symboliczne.
Dla mnie pan redaktor Hołownia jest zupełnym zaprzeczeniem tego, czym powinna być polityka.
Bo?
Bo jest to przeniesienie pewnych kalek prezentera telewizyjnego na politykę, gdzie trzeba dobrze wyglądać i niekoniecznie mówić z sensem. Mam wrażenie, że to był polityk, który sprzedaje non stop to samo. Tzn.: "ja wiem, bądźcie ze mną. A co pan wie? Tego nie powiem". Mimo wszystko odbieram, że przywódcy innych ugrupowań są bardziej zakorzenieni w polityce, w pewnym takim fundamencie, faktach i tak dalej. Chociażby ta druga część, czyli PSL. Przy wszystkich mankamentach PSL-u.
Niezwykle doświadczona partia.
Tak. Natomiast te dwa ugrupowania dla mnie nie pasowały. One były kompatybilne tylko z takiego mitu, że PSL jest bardziej wiejski, a oni są bardziej miejscy.
Czyli przewiduje pan rozłam?
Tak. Raczej tak będzie.
To na koniec pytanie jeszcze o ostatni odcinek Wschodniej Obwodnicy Wrocławia. Czy wszystkie dokumenty z pana biurka mogą już wrócić na biurko pana marszałka? Czy pan marszałek te wszystkie dokumenty niezbędne dostarczył do tego, by pan się pochylił nad nimi?
Nie, nie, nie. To nie jest tak. To nie jest marszałek i ja. To jest projektant i urząd wojewódzki.
Ale między urzędami te dokumenty krążą.
Urząd Marszałkowski robi przetarg, wygrywa firma projektowa, robi projekt. Ten projekt musi spełniać pewne normy, pod którymi się podpisują urzędnicy urzędu wojewódzkiego. Ten projekt jest niezmiernie skomplikowany. W związku z tym często jest pewna wymiana informacji między jedną a drugą stroną, to po pierwsze. Po drugie, jest to projekt, który dotyczy bardzo dużej ilości różnych stron, które mogą się odnieść do tego projektu. My musimy to sprawdzić.
To kiedy pan marszałek będzie mógł wbić tę przysłowiową łopatę.
Kiedy wszystkie rzeczy związane z projektem będą dopięte tak, żeby ewentualne odwołania, które mogą się zdarzyć, były szybko przez sądy odrzucane.
To jest teraz po jego stronie, czy po pana stronie?
Współpraca jest na tyle dobra, że pewne rzeczy bardzo szybko uzgadniamy, więc niektóre rzeczy są u mnie sprawdzane i niektóre są poprawiane. Więc to nie jest odpowiedź zerojedynkowa.
No właśnie tak to pan powiedział, że ja nic nie rozumiem z tego.
To jest bardzo skomplikowany, długi projekt. Obie strony są pełne dobrych chęci i jest bardzo dobra współpraca. Natomiast muszą być spełnione wszystkie warunki formalne przez projektanta.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.