Tragedia w Rzeszowie pobudziła do działania na Dolnym Śląsku
W ślad za jedną grupą - poszły kolejne. - Jeśli możemy coś zrobić, żeby zwiększyć szanse naszych pociech w razie zadławienia, to powinniśmy to zrobić - mówi Marta Żak, mama 4-letniego Dominika:
- Wydaje mi się, że dzięki temu, że zaopatrzymy nasze przedszkole, czy nawet żłobki w tego typu sprzęt, my rodzice i opiekunki będziemy czuć się znacznie bezpieczniej. Dla rodzica to nie jest duży koszt, a może przyczynić się do uratowania życia, a to jest bezcenne.
Sprzęt kosztuje kilkaset złotych. W miastach, w których doszło do podobnej tragedii, urzędnicy postanowili kupić sprzęt z publicznych środków. We Wrocławiu na razie takich planów nie ma, ale - jak zapewnia UM - nauczyciele regularnie przechodzą kurs pierwszej pomocy. Na wyposażeniu są też apteczki.
We Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego co roku darmowe szkolenia z pierwszej pomocy przechodzi nawet 20 tysięcy wrocławian i wrocławianek. Mimo to stan naszej wiedzy jest niewystarczający. - Przeszkodą bywa strach. Boimy się, że zamiast pomóc zaszkodzimy - mówi ratownik medyczny z Wrocławia, Paweł Gawłowski:
- Należy pamiętać, że jeżeli poszkodowany jest nieprzytomny, nie oddycha i wymaga rozpoczęcia resuscytacji, gorzej już być nie może i podjęcie działań ratujących życie zawsze będzie lepsze od nicnierobienia.
Po tragedii w Rzeszowie podniosła się też dyskusja o zakazie podawania dzieciom warzyw i owoców, które są okrągłe i niebezpieczne.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
cz. 1
cz. 2
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.