Czy Legnica wciąż jest miastem bez Barszczu Sosnowskiego?
W ciągu tylko jednego sezonu, z terenu przyległego do torowiska niedaleko centrum Legnicy służby sanitarne wywiozły 16 naczep z odpadami po usuniętej kolonii Barszczu Sosnowskiego. Na szczęście dziś w mieście nie ma potwierdzonych skupisk tej niebezpiecznej rośliny.
- To nie znaczy, że problem przestał istnieć - tłumaczy Sławomir Masojć, szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego w legnickim magistracie.
- Bardzo łatwo można nasiona przenieść na butach, ale on ma taką specyfikę, że kiedy on już jest dojrzały i mamy upalny dzień - bo to zazwyczaj dzieje się w czasie wysokich temperatur - on strzela tymi nasionami, czyli mamy tutaj kawałeczek drogi gruntowej te nasiona mogą zostać przestrzelone przez tę drogę na zupełnie inny teren, no i mamy kłopot.
I właśnie z tego powodu w Legnicy rozpoczynają się kolejne przeglądy terenów zielonych. Urzędnicy mimo to apelują: jeśli zauważyłeś choćby jeden krzak Barszczu Sosnowskiego, natychmiast nas o tym powiadom.
- W Polsce znane są przypadki bardzo dotkliwych oparzeń olejkami eterycznymi zawierającymi furanokumarynę - tłumaczy legnicki chirurg Bartosz Badeński.
- Kiedy mamy kontakt z taką rośliną, mamy ekspozycję na słońce, rozwija się reakcja nadmiernej fotowrażliwości skóry. Samo promieniowanie - czyli słońce, solarium, lampy UV - powoduje, że skóra się oparza.
Do tej pory Legnica wydała około stu tysięcy złotych na walkę z Barszczem Sosnowskiego. Najpierw trzeba było usunąć spore połacie skażone tym chwastem. Od kilku lat interwencje ograniczają się do dokładnych kontroli i natychmiastowej likwidacji nowych samosiejek.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.