G. Morawska-Stanecka: Startuję do Senatu. Uważam, że w Pakcie Senackim będę
Zacznijmy od Głównego Urzędu Statystycznego, który opublikował dane, wprawdzie w marcu, ale temat jest nadal aktualny. Szczególnie myślę dotkliwy teraz, gdy rozpoczął się sezon urlopowy, bo dotyczy pieniędzy. Z tego raportu Głównego Urzędu Statystycznego jasno wynika, że mężczyźni nadal zarabiają więcej od kobiet. Pytanie, kiedy to się zmieni i czy w ogóle? Czy w polityce o tym rozmawiacie? To jest gdzieś w kręgu waszych zainteresowań?
Rozmawiamy o tym. O luce płacowej ja rozmawiam od samego początku, kiedy weszłam do polityki i zastanawiamy się nad tym, jak to zmienić. Na pewno jedną z metod zmiany tego stanu jest transparentność wynagrodzeń, szczególnie w tej sferze publicznej. Ale generalnie w ogóle powinno być tak, że jeżeli pracodawca rekrutuje pracownika na jakiekolwiek stanowisko, to wynagrodzenie, które jest oferowane, powinno być podane. A tutaj bardzo często, to jest w zasadzie w zarówno w jakichś małych firmach, jak i w korporacjach, to wynagrodzenie oferuje się w zależności od tego, kto się rekrutuje. Ale tutaj te instytucje publiczne też mają bardzo wiele do poprawy i dlatego transparentność, jawność wynagrodzeń na danych stanowiskach to na pewno jest metoda.
Zarobki, co do zasady, w ogóle powinny być jawne?
Jeżeli chodzi o kwestię oferowania zarobków, tak, to powinno być jawne i ile na danym stanowisku człowiek będzie zarabiał przed podjęciem, przed przystąpieniem do konkursu na dane stanowisko. Właśnie dlatego, że inaczej wynagradza się kobiety, a inaczej wynagradza się mężczyzn. Jeszcze jest jedna rzecz, co jest bardzo interesujące. Ja kiedyś się tym zajmowałam. Okazuje się, że ta luka płacowa, bo Eurostat ją określa na jakieś 8% w Polsce, prawie jej nie ma na stanowiskach pracy, które nie wymagają za dużych kwalifikacji, a na stanowiskach, które już wymagają bardzo wysokich kwalifikacji, na stanowiskach specjalistów ta luka płacowa sięga 20%. Czyli mężczyźni zarabiają na takich stanowiskach 20% więcej niż kobiety. I to jest dla mnie przerażające. Kobiety najbardziej wykształcone, najlepsze specjalistki zarabiają najmniej.
Dlaczego?
Przyczyny są różne. Tutaj musielibyśmy zacząć analizować kwestię tego nawet, że kobiety są matkami, czyli idą na urlop najpierw macierzyński, potem czasami na wychowawczy. Że to kobiety opiekują się dziećmi i one przeważnie chodzą na takie krótkie zwolnienia lekarskie, opieka nad dziećmi 2 dni, 3 dni, 5 dni, co powoduje, że takie systemy, które później ustalają wynagrodzenie czy awanse liczą, one jakby wyrzucają kobiety. Jeżeli kobieta nie będzie awansowała, to nie będzie miała wyższego wynagrodzenia, bo system np. wyrzuca pracowników, którzy w ciągu roku mieli np. 5 zwolnień, poniżej 5 dni. To przeważnie są kobiety i wtedy system je eliminuje i one nie są przedstawiane do awansu, to dotyczy szczególnie korporacji. A jak nie są przedstawiane do awansu, to też nie mają wyższego wynagrodzenia. I to taka błędna spirala się nakręca. Też kiedyś na konferencji, którą zorganizowałam w Senacie, specjaliści mówili, że są teraz specjalne boty, czyli systemy, które rekrutują, to już nie robią, przynajmniej w tych pierwszych etapach ludzie, tylko robią to systemy i one się uczą. One się uczą eliminować kobiety. Naprawdę. Na podstawie odpowiedzi. To jest bardzo ciekawe, ale to jest też bardzo kontrowersyjnej i dyskryminujące.
I niepokojące, zgadzam się.
Bardzo niepokojące.
Według Barometru Polskiego Rynku Pracy, który pochylił się też właśnie nad rynkiem pracy, w ujęciu mężczyźni vs. kobiety, to panie mają też podobno większy problem z proszeniem o podwyżkę. Taki plan w tym roku ma zaledwie co trzecia kobieta, w porównaniu do prawie 42% mężczyzn. Dlaczego?
To wynika z naszego charakteru. Kobiety, kiedy już pracują, kiedy są zadowolone ze swojej pracy, są mniej roszczeniowe. Generalnie wykonują swoją pracę i oczekują, że ten szef albo szefowa sam ją doceni i sam zaproponuje, czy wyższe wynagrodzenie, czy wyższe stanowisko. Mężczyźni są bardziej ofensywni we wszystkim, ale właśnie też w żądaniu, w oczekiwaniu wynagrodzenia, w żądaniu podwyżek są o wiele bardziej ofensywni niż kobiety. Są odważniejsi w takim oczekiwaniu na to, że ktoś doceni ich pracę. Kobiety chciałyby, żeby to ktoś zrobił sam z siebie, a mężczyźni wyraźnie się tego domagają. To jest jednak różnica, która występuje nie tylko w tym obszarze wynagrodzeń, ale we wszelkich obszarach. Generalnie, jeżeli się popatrzy na grupy docelowe kobiet i mężczyzn, to kobiety rzadziej się jakby same zgłaszają, że coś potrafią. Same rzadziej się zgłaszają do tego, żeby zajmować wyższe stanowisko. A mężczyźni, nawet jeżeli nie są przygotowani, to są chętni, żeby aplikować na takie stanowisko.
O równość wynagrodzeń chce zadbać też Unia Europejska. W planach jest wprowadzenie takich przepisów prawnych, które pozwolą kobietom egzekwowanie równych płac. Jak pani myśli, kiedy w Polsce może to się zdarzyć?
No, ja liczę tutaj na Unię Europejską, Jeżeli Parlament Europejski takie założenia czy taką dyrektywę, czy rozporządzenie przyjmie, to na pewno będzie to szybsze. I tutaj muszę powiedzieć, bo wiadomo, jakie my mamy relacje z Unią Europejską, ale w kwestii rynku pracy Polska dość chętnie implementuje te rozwiązania unijne. Tu nie mogę tego za bardzo krytykować, oczywiście mogłoby być lepiej, ale akurat w tej dziedzinie, w tym zakresie ministerstwo współpracuje. Chociaż ja na przykład bardzo ubolewam nad tym, jako prawniczka, ale też jako polityczka, że u nas takiego sensu stricte Ministerstwa Pracy nie ma. Ono zajmuje się wieloma rzeczami, między innymi też pracą. My mamy do nowelizacji od wielu, wielu, wielu lat kodeks pracy. Generalnie należy go napisać na nowo.
Kiedy poznamy nazwiska i szczegóły dotyczące Paktu Senackiego? Jest pani w Senacie, więc pani teoretycznie jest blisko tych spraw.
Ja myślę, panie redaktorze, że kwestia Paktu Senackiego, to ona jest dograna w kontekście parytetów czy podziału tych miejsc do Senatu w tych jednomandatowych okręgach wyborczych. A jeżeli chodzi o kwestię nazwisk, no to w większości to jest też dograne, dlatego że obecnie funkcjonujący senatorowie, którzy wyrazili chęć kandydowania i chodzi oczywiście o naszą większość senacką, będą mogli kandydować w większości. Niektórzy wybierają inną drogę. To dla nich będzie pewnie jakieś inne zadanie.
A pani jaką drogę wybiera?
Ja na razie startuję do Senatu. Nie jest to przesądzone oczywiście w moim umyśle. Bardzo lubię Senat i bardzo mi się dobrze pracuje w Senacie, ale nie przesądzam jeszcze. W każdym razie na razie oczywiście uważam, że w Pakcie Senackim będę.
Ciekawie to zabrzmiało, tak powiem.
Wie pan, dlaczego ciekawie to zabrzmiało? Ja nie mam w tym momencie partii politycznej, bo ja jestem teraz bezpartyjna. Dlatego ja jestem ostrożna w takich deklaracjach, ponieważ w poprzednim rozdaniu było troszkę łatwiej, bo byłam członkinią Wiosny, więc startowałam z puli Nowej Lewicy. Teraz nie będę startowała z puli Nowej Lewicy, w związku z czym, no to zawsze rodzi jakieś tam wątpliwości.
No ale, ale za sprawą naszej anteny przekaz pójdzie w świat, więc zobaczymy. Dziś senackie komisje mają rozpatrzyć nowelizację ustawy o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich w latach 2007-2022. W praktyce to jest prezydencka propozycja zmiany w ustawie o tzw. komisji weryfikacyjnej. Jakich rozstrzygnięć możemy się spodziewać?
No ja mam na temat, zarówno miałam na temat tej ustawy, jak zarówno na temat tej nowelizacji, jedno zdanie: nie nadaje się to do niczego, To tak samo jest niekonstytucyjne jak cała ta ustawa. A wie pan, panie redaktorze, że ta ustawa zmierzała tylko do jednego: do trałowania, że tak kolokwialnie się wyrażę, Donalda Tuska. Do niczego innego. No i założeniem tej komisji, założeniem partii rządzącej było, że 17 września, w rocznicę napaści Związku Radzieckiego na Polskę, pokaże się raport, że Donald Tusk realizował interesy rosyjskie. I ta teza była postawiona jeszcze przed tym, jak Sejm tę ustawę uchwalił z pogwałceniem wszelkich zasad, ale przede wszystkim z pogwałceniem konstytucji. A teraz to jest tylko konsekwencja. Jeżeli popatrzymy na media publiczne, te tak zwane publiczne, czyli TVP, jeżeli popatrzymy na media społecznościowe rządu, Solidarnej Polski i tych wszystkich akolitów, no to widzimy, że to wszystko jest skierowane tylko przeciwko jednej osobie. No i nawet tam jakiś serial jest, Reset.
Czyli Senat odrzuci to.
Myślę, że tak.
"Troska Donalda Tuska o to, żeby do Polski nie przyjeżdżali, nie osiedlali się w Polsce obcokrajowcy, to szczyt bezczelności" - ocenił w rozmowie z Polską Agencją Prasową Paweł Kukiz, komentując ostatnie nagranie lidera Platformy. Podkreślił też, że dobrym pomysłem jest organizacja referendum w sprawie relokacji wraz z wyborami. A pani jak ocenia całą tę dyskusję? Ona jest potrzebna, jest aktualna?
Panie redaktorze, zdanie Pawła Kukiza nie jest dla mnie jakimś wyznacznikiem. Ja nie uważałam go nigdy za polityka i dalej podtrzymuję to stanowisko.
A lubi pani jego piosenki?
Nie lubiłam nigdy jego piosenek, proszę sobie wyobrazić. W latach 80. jeszcze naprawdę nie lubiłam jego piosenek i może dlatego też jakoś nie jestem jego zwolenniczką. Ale myślę, że nie tylko dlatego. Ale jeżeli chodzi o to referendum, no to znowu jest pomysł PiS-u, jeden z pomysłów na mobilizację swojego elektoratu i taką polaryzację jeszcze większą społeczeństwa przed wyborami w dniu wyborów. I to jest jedyny, jedyny powód tego referendum. To po prostu jest nieracjonalne, niemądre. No jakich jeszcze można słów używać, żeby określić te pomysły? Jak widać Donald Tusk w bardzo dobry sposób już od kilku tygodni rozbraja te wrzutki PiS-u i tak samo jak rozbroił poprzednie, to tak myślę, że tym swoim filmikiem rozbroił i kolejny. PiS dalej jest defensywie i po raz pierwszy faktycznie po 4 czerwca, po raz pierwszy coś się stało w ciągu tych ostatnich ośmiu lat, że to opozycja jest ofensywna, a PiS jest w defensywie cały czas. Dlatego te pomysły są coraz dziwniejsze, jak tu odwrócić. Myślę, że to już się nie da odwrócić.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.