Oni nie narzekali na upał, tylko rozpinali krawaty
- W czasie upałów wszyscy czekaliśmy przy głośnikach radiotelefonów na polecenie dyspozytora - przyznaje Mirosław Serafin, obecnie szef Wydziału Przewozów w MPK.
- No tak, dopuszczano rozpięcie pierwszego guzika, górnego. Młodzi kierowcy nie chcą wierzyć, że ikarus, jelcz, blaszak pozbawione jakiejkolwiek wentylacji... I jeszcze praca fizyczna, bo nie było automatycznych skrzyń biegów i wspomagania kierownicy. Wymagało to wysiłku w temperaturze często przekraczającej 50 stopni w kabinie.
W czasach, gdy załoga otrzymała pierwsze służbowe uniformy, tylko w nielicznych autobusach była klimatyzacja. Franciszek Łoś, ówczesny prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, przyznaje, że procedura poluzowania krawatów była dokładnie opracowana:
- Kierowcy są zawsze w stałym kontakcie z dyspozytorem. Jeżeli dyspozytor widział, że temperatura już jest dosyć wysoka, te 23 stopnie, ogłaszał: Słuchajcie chłopcy, jest ciepło, rozepnijcie krawaty, czujcie się swobodnie.
Taki komunikat pozwalał kierowcom również na rozpięcie jednego, dokładnie pierwszego, pod szyją guzika u koszuli. Dziś już takie procedury nie obowiązują, bo większość legnickich autobusów wyposażona jest w strefy chłodzenia. Poza tym załoga zamieniła służbowe garnitury na przewiewne koszulki z logiem firmy, ale bez krawata. Dyspozytor legnickich autobusów czasem pozwala sobie na odczytanie komunikatu sprzed lat. Chodzi jednak wyłącznie o przypomnienie tradycji.
POSŁUCHAJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.