Boleslawiec: Przenoszą XIX-wieczny piec. Cegła po cegle
Budowa pieców ceramicznych opalanych drewnem to dziś sztuka niemal zapomniana. -Trzeba uwzględnić, że podczas wypału strop pieca uniesie się pod wpływem temperatury - mówi murarz Henryk Halusiak:
- Konstrukcja tego stropu... on musi być podparty i odpowiednio dociążony. Musi pracować, bo się rozszerzy o ładnych kilka centymetrów. Tu będzie temperatura w środku ponad tysiąc stopni, więc również specjalne zaprawy musimy stosować, które to wytrzymają.
Używane są w tym celu glinki szamotowe, które muszą być dokładniej położone, niż nowoczesne zaprawy klejowe. Przy odbudowywanym piecu stanął także komin. Ma 7 metrów.
- Jest o połowę niższy od oryginalnego, ale przewidziana jest specjalna rura, którą będzie go można wydłużyć do 14 metrów, by uzyskać optymalne warunki do wypału drewnem - mówi Radiu Wrocław dyrektor Muzeum Ceramiki Anna Bober-Tubaj:
- Zakładamy, że on bardziej ma statut eksponatu muzealnego. Natomiast, jeśli będziemy od czasu do czasu prowadzić, zgodnie oczywiście z decyzją środowiskową, jakieś pojedyncze wypały, no to jest tutaj cała technologia pomyślana tak, żeby go wydłużyć za pomocą specjalnej nakładki.
Warsztaty garncarskie, w których funkcjonował przenoszony piec, zatrudniały na przełomie wieków kilkadziesiąt osób. Budynek garncarni był wielokrotnie przebudowywany i nie przedstawiał wartości zabytkowej, ale piec był w całości oryginalny.
- Teraz będzie okazjonalnie używany do wypału ceramiki, ale przede wszystkim będzie eksponatem, pokazującym historię przemysłu ceramicznego w Bolesławcu - mówi Robert Rzepnicki z urzędu miasta:
- Pojawił się pomysł, abyśmy wybudowali w Bolesławcu, utworzyli nowe centrum dawnych technik garncarskich, postanowiliśmy, że uratujemy rozpadający się piec, rozpadający się komin; przeniesiemy go tu, do centrum miasta i utworzymy nowe muzeum, które będzie prezentowało te techniki.
Garncarnię w Tillendorf, dziś ulica Widok w Bolesławcu, założył w 1888 roku Bruno Werner. Po czterech latach przejęła ją wdowa po nim, która ponownie wyszła za mąż za Juliusa Kluge. Odtąd zakład znany był jako „Klugesche Töpferei". Powstawały tam wazony, dzbany, kubki, karafki do wódki i kieliszki, wazy oraz np. serwis kawowy Sybilla.
Piec był czynny jeszcze w pierwszej połowie XX wieku, a od tamtego czasu po prostu stał. Jest jednym z nielicznych w kraju zachowanych XIX wiecznych pieców ceramicznych opalanych drewnem. Nie będzie mógł być wykorzystywany stale z powodu przepisów środowiskowych. Obecnie piece ceramiczne nie są już opalane drewnem, a gazem.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.