G. Morawska-Stanecka o prezydencie: Wprowadził sowieckie, stalinowskie metody eliminacji przeciwników politycznych
Pani marszałek, pan prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. Była pani zaskoczona? Czy wręcz przeciwnie?
Trudne pytania. Z jednej strony nie jestem zaskoczona, ponieważ od pierwszego momentu, od tej pierwszej ustawy niekonstytucyjnej, którą prezydent podpisał albo od pierwszego momentu, czyli od momentu, kiedy nie zaprzysiągł prawidłowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a zaprzysiągł dublerów trzech w grudniu 2015 roku. Ta prezydentura tak staczała się, staczała się, staczała się, teraz sięgnęła dna. Andrzej Duda tego dokonał. Pokazał tylko, że nie jest osobą, która nadaje się na to, żeby pełnić tak zaszczytną funkcję. Chociaż będziemy niestety mieli go jeszcze przez 2 lata. Ale naprawdę to jest najgorsza ustawa niekonstytucyjna, jaką podpisał, dlatego że wprowadził sowieckie, stalinowskie metody eliminacji przeciwników politycznych.
To mocna ocena. Nawet bardzo mocna.
Tak. To prezydent, który ma być strażnikiem konstytucji, czyli nawet w sytuacji kiedy sam oczywiście przyczynił się do pogrążenia wymiaru sprawiedliwości i do tak naprawdę dezaktywacji Trybunału Konstytucyjnego, on powinien być jeszcze tym strażnikiem. Okazuje się, że nie jest strażnikiem, tylko jest grabarzem konstytucji.
Pani jest prawnikiem. Zdała pani egzamin sędziowski i radcowski...
Skończyłam nawet tę samą uczelnię, co pan prezydent. Uczyli mnie ci sami ludzie, co pana prezydenta. Zastanawiam się, na których wykładach spał.
Dlatego proszę o taką chłodną, merytoryczną ocenę, ale nie z perspektywy polityka, tylko osoby, która prawo ma w małym palcu. Co dalej? Czy komisja może kogoś wyeliminować skutecznie z życia publicznego?
Faktycznie tak. Przynajmniej na jakiś czas. Dlatego, że wbrew temu, co wczoraj opowiadał prezydent, to ta komisja i jej decyzje, zgodnie z tą ustawą, są ostateczne. Oczywiście jest to hipotetyczne prawo odwołania się do Sądu Administracyjnego. Hipotetyczne. Ale za pośrednictwem tej komisji, w związku z czym, po pierwsze, ono może przetrzymywać te skargi nie wiadomo jak długo. A po drugie, na orzeczenie Sądu Administracyjnego czeka się trochę, parę miesięcy, a później oczywiście, jeszcze po takim orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, jest kwestia odwołania do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Tam czas na rozprawę, na wyznaczenie rozprawy trwa około 2 lata. A w międzyczasie ta decyzja jest wykonalna. W związku, z czym to jest absolutnie niezgodne z wszelkimi zasadami nawet prawa administracyjnego, ponieważ postępowanie administracyjne w naszym kraju jest dwuinstancyjne, czyli decyzja nie może po orzeczeniu pierwszej instancji stać się ostateczna. A tutaj ta decyzja staje się ostateczna i może być wykonalne. Oczywiście pewnym wybranym punktowo przez PiS osobom, które są największym dla PiS-u zagrożeniem w wyborach, oczywiście może to spowodować tego typu komplikacje i też pozbawienie czci. Powiedzenie komuś: "byłeś agentem wpływu", bo to jest takie stwierdzenie, domniemanie, że człowiek realizował wpływy rosyjskie, to to jest w jakimś sensie skazanie na utratę czci. To może robić tylko sąd, a to będzie robić kilku polityków, nawet nie posłów.
Czy w tej sytuacji, pani zdaniem, opozycja powinna zbojkotować komisję?
Ależ oczywiście. Zresztą opozycja to wczoraj już zapowiedziała. Nie można uczestniczyć w niekonstytucyjnym organie, bo osoby, które tam wejdą, w skład tej komisji, pamiętajmy jeszcze, że tym osobom zapewniono pełną bezkarność za to, co będą robić. Czyli możecie niszczyć ludzi, a my już zapewniliśmy w przepisie, w tej ustawie, że nie poniesiecie za to absolutnie żadnej odpowiedzialności prawnej. Każdy, kto przyłoży rękę do tego, żeby to czynić, będzie współwinny tym wszystkim nadużyciom, które ta komisja dokona. To będą nadużycia. To nie jest sąd. Po raz kolejny złamano i to w sposób drastyczny, radykalny zasadę trójpodziału władzy.
(...)
Emocje budzi deklaracja o starcie do Senatu Romana Giertycha. Powinno się dla niego znaleźć miejsce w ramach Paktu Senackiego?
Jeżeli chodzi o Pakt Senacki, to w ubiegłym roku latem, to mniej więcej było rok temu, wszyscy liderzy partii opozycyjnych, na spotkaniu z senatorami, zadeklarowali wszystkim senatorom, którzy obecnie zasiadają w Senacie, że będą mieli możliwość startu do Senatu, jeżeli będą tego chcieli. Z tego, co ja słyszę, to pani profesor Jadwiga Rotnicka zadeklarowała chęć startu do Senatu. Nie byłoby dobrze, gdyby w Pakcie Senackim nagle wydarzyło się coś takiego, że odbiera się kobiecie, kiedy my cały czas walczymy o zwiększenie udziału kobiet w parlamencie, gdy w poprzedniej kadencji Senatu tych kobiet było 13, teraz jest 24, czyli znacząco zwiększono, zabrałoby się, w cudzysłowie oczywiście zabrało, miejsce kobiecie po to, żeby jakiemukolwiek politykowi, który zadeklarował, że chce wrócić do polityki, to miejsce dać. To byłby bardzo zły sygnał. Byłby to zły sygnał dla społeczeństwa, byłby to zły sygnał dla kobiet. Nawet dlatego, że nikt inny, jak Donald Tusk, deklaruje, że będzie wspierał start kobiet i że na listach Platformy Obywatelskiej będzie połowa kobiet i że będzie suwak, to to byłby zupełnie sprzeczne z tymi deklaracjami.
Czyli nie jest pani za tym, żeby Roman Giertych w Senacie się znalazł?
Nie. Ja nie powiedziałam tego. Ja nie jestem za tym, żeby w Pakcie Senackim odbierać miejsce aktualnie urzędującemu, pełniącemu funkcję senatorowi i jeszcze kobiecie w dodatku, który ma przyrzeczenie wszystkich liderów, że będzie mógł startować do Senatu, jeżeli będzie chciał, po to, aby jakiegokolwiek polityka do tego Senatu wprowadzić.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.