Maleją szanse na ustalenie losów Moniki Bielawskiej - zaginęła w Legnicy kiedy miała półtora roku
Jeśli żyje - ma dziś 30 lat. Jako półtoraroczna dziewczynka została przez własnego ojca wykradziona dziadkom w centrum Legnicy i ślad po niej zaginął. Zanim Robert Bielawski usiadł na ławie oskarżonych przedstawiał różne wersje: miał sprzedać córkę, zabić ją, oddać nieznajomym. W 2008 roku przed sądem odwołał swoje zeznania.
- Od tamtego czasu nie mam kontaktu z dzieckiem. Nie wiem co się z nim dzieje od 1994 roku.
- Nie interesował się pan losem dziecka?
- Ja wyjechałem, nie wiedziałem co się stało. Dopiero później dowiedziałem się od mojej żony. Miałem tam jeszcze tysiące innych problemów i nie miałem czasu tym się interesować.
Sławomir Masojć, dziś już emerytowany oficer policji, mówi, że wersji tego co się wydarzyło było wiele. -Cały czas zmieniał zeznania, mówi Radiu Wrocław. -On zaczął tworzyć różnego typu wersje. Wszystkie wątki tej historii były bardzo dokładnie sprawdzane, łącznie z przekopaniem bardzo dużej części Legnicy w kilku miejscach, ponieważ mężczyzna ten powiedział, że zabił córkę i zakopał.
Ostatecznie ojciec dziewczynki został skazany na 15 lat więzienia za uprowadzenie własnego dziecka. Gdyby nie uciekł z Polski - właśnie kończyłby odsiadywanie kary. Z więzienia wyjdzie za 4 lata. Matka Moniki ma nową rodzinę - mieszka za granicą. Dziadkowie, którym najbardziej zależało na odnalezieniu wnuczki, nie żyją.
Legnicki sąd nie znalazł dowodów potwierdzających zabójstwo. Ojciec Moniki za cztery lata opuści więzienie, choć ubiega się o przedterminowe zwolnienie. Do tej pory nie udało się ustalić losów Moniki, która - jeśli żyje - kończy w tym roku 30 lat.
Posłuchaj całego programu:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.