Byli politycy PiS skazani za sprawę PCK
Przed wrocławskim sądem zakończył się proces byłych polityków PiS. Mechanizm działania był prosty: pracownicy PCK założyli firmę, która zbierała odzież, wrzucaną przez mieszkańców do kontenerów. Odzież następnie sprzedawano, jednak zysk nie trafiał do kasy PCK, tylko do kieszeni oskarżonych. W ten sposób od 2014 do 2017 r. mieli wyprowadzić z PCK nieco ponad 3 mln zł. Zdaniem sędziego Tomasza Krawczyka, to właśnie polityczne powiązanie oskarżonych doprowadziło do deprawacji dobrego pomysłu na zarobek dla PCK.
-Dlaczego doszło do tego przestępstwa? Dlatego, że wprowadzono do instytucji takiej jaką jest PCK, zajmującej się pomocą społeczną, ten element właśnie środowiska politycznego, których panów łączył. Czyli przestały odgrywać rolę elementy merytoryczne, zaczęły odgrywać rolę inne.
Jarosław G. został skazany na 3 lata i 6 miesięcy więzienia, były poseł Piotr B. na karę dwóch lat i 7 miesięcy więzienia. Pozostałych 7 osób usłyszało kary od roku do 18 miesięcy. Mają także zasądzone wysokie grzywny. Dodatkowo wszyscy solidarnie muszą zapłacić straty jakie poniósł wrocławski PCK – czyli w sumie 3 miliony złotych. Uniewinniono Rafała H., który zdaniem sądu nie miał pojęcia o całym procederze. Oskarżeni nie przyznawali się do winy. Jak powiedział były poseł PiS Piotr B., ta sprawa zniszczyła mu życie:
-Odchodziłem z tej instytucji z poczuciem dobrze zrobionej roboty i poznaniem sympatycznych ludzi. Do czasu jednak. Od sześciu lat słowo PCK jest dla mnie szanowni państwo przekleństwem. Ta nazwa powoduje u mnie złość i same negatywne skojarzenia. Chciwość, zakłamanie, brak zasad.
-Złe przesłanki wzięły jednak górę – powiedział sędzia Tomasz Krawczyk. -Indywidualne roszczenia, co do tego co nam się należy, jak powinniśmy żyć, jaki chcemy mieć status – zwyciężają, a nie etos, etyka pracy w takiej organizacji. Ta poprawiająca się sytuacja, możliwość zarobienia na zbiórce odzieży, zostaje bezwzględnie wykorzystana przez osoby zarządzające wówczas PCK.
Po ujawnieniu afery wiosną 2017 r. cały zarząd PCK został odwołany. Politycy PiS zostali też usunięci z partii. Jednak do dzisiaj nie przyznają się do winy. Jarosław G. w ostatniej mowie zaznaczał, ze nie on powinien siedzieć na ławie oskarżenia. -Od początku byłem traktowany jak główny sprawca, w areszcie w ciągu 7 miesięcy ponad 20 razy przenoszono mnie z celi do celi, a pierwsze przesłuchanie było dopiero dwa miesiące po zatrzymaniu - powiedział. -Na dzień dobry wrzucono mnie do celi z narkomanem, który był na głodzie heroinowym, tam przesiedziałem dwa dni. Później była cela wieloosobowa, gdzie pluskwy gryzły nas w nocy. Później siedziałem z osobami które były oskarżone o działanie w zorganizowanej grupie zajmującej się handlem ludźmi.
Po ujawnieniu afery wiosną 2017 r. cały zarząd PCK został odwołany. Politycy PiS zostali też usunięci z partii. Wyrok nie jest prawomocny.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.