Kolejna porażka Śląska Wrocław. Magiera: "Trochę nam się to wszystko sypie"
Mecz lepiej zaczął się dla gości, którzy także muszą cały czas drżeć o ligowy byt. Po dalekim podaniu Damiana Jakubika w polu karnym Leonardo Rocha przepchnął obrońców Śląska, opanował ładnie piłkę i technicznym strzałem trafił do siatki. Była to pierwsza i jedyna okazja portugalskiego napastnika, bo kwadrans później musiał zejść z boiska z powodu kontuzji.
Gol nie zmienił obrazu gry. Śląsk częściej utrzymywał się przy piłce, ale Radomiak umiejętnie trzymał rywali daleko od własnego pola karnego. To wypady gości były groźniejsze. Po jednym z nich szansę na gola miał Frank Castaneda, ale został w ostatniej chwili zablokowany.
Z czasem to Radomiak przejął inicjatywę i zaczął częściej gościć na połowie gospodarzy. Emocji wielkich nadal jednak nie było i poza strzałem Rochy z dziewiątej minuty kibice nie zobaczyli ani jednego celnego uderzenia.
Po zmianie stron obraz gry nieco się zmienił. Przede wszystkim za sprawą Śląska, który zaczął grać szybciej i potrafił przedostać się w pole karne rywali. Najpierw groźnie z ostrego kąta strzelał John Yeboah, ale niecelnie, a kilka chwil później sprytnie z rzutu wolnego przymierzył i Gabriel Kobylak musiał ratować swój zespół.
Gospodarze podejmowali coraz większe ryzyko, atakowali coraz większa liczbą zawodnika i Radomiak miał więcej miejsca na wyprowadzanie kontrataków. W jednej z takich akcji dwóch zawodników gości biegło na jednego obrońcę Śląska, ale akcja nie zakończyła się nawet oddaniem strzału.
Im było bliżej końca meczu, tym coraz rzadziej Radomiak wychodził z własnej połowy. W ostatnich minutach goście bronili się już całym zespołem we własnym polu karnym, ale czynili to na tyle skutecznie, że nie pozwolili Śląskowi doprowadzić do remisu. Kilka razy mocno zakotłowało się przed bramką, ale piłka do siatki już nie wpadła.
Radomiak zdobył cenne trzy punkty w kontekście utrzymania. Śląsk natomiast zrobił duży krok w kierunku pierwszej ligi, bo ma już cztery oczka straty do miejsca dającego utrzymanie.
Jacek Magiera, trener Śląska Wrocław: "Pierwsza połowa do zapomnienia, jeżeli chodzi o Śląsk. W drugiej części wyglądało to lepiej. Zdecydowanie lepsza energia i kilka sytuacji bramkowych. Przed nami kolejny tydzień pracy. W porównaniu do meczu z Górnikiem w Zabrzu przez ten ostatni tydzień sporo poprawiliśmy, jeżeli chodzi o organizację gry. Jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy i nie ma co tu tuszować. Jedyną możliwą szansą, że wrócimy do życia, jest zwycięstwo w Białymstoku i tak do tego podchodzę. Dzisiaj nikt nie wierzy w Śląsk. Jeżeli my sami się poddamy, jeżeli nastąpi podział w zespole, to nie mamy już szans. Wystawiliśmy najlepszą jedenastkę, na jaką nas w tej chwili stać. Niebawem wrócą dwaj zawodnicy, ale kolejni dwaj dzisiaj wypadli za kartki. Nie wiem, co z kontuzjowanymi. Trochę nam się to wszystko sypie. Ja jednak energii nie stracę i mam nadal pozytywną energię. Nie poddamy się. Nie takie już historie w piłce nożnej widzieliśmy”.
Bramka: 0:1 Leonardo Rocha (9).
Żółta kartka – Śląsk Wrocław: Martin Konczkowski, Łukasz Bejger, Adrian Łyszczarz; Radomiak Radom: Christos Donis, Alberto Cayarga, Damian Jakubik, Daniel Pik.
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: 10 478.
Śląsk Wrocław: Rafał Leszczyński – Martin Konczkowski, Konrad Poprawa (62. Diogo Verdasca), Daniel Gretarsson, Łukasz Bejger – John Yeboah, Michał Rzuchowski, Nahuel Leiva, Adrian Bukowski (35. Adrian Łyszczarz), Victor Garcia (57. Dawid Bałdyga) – Dennis Jastrzembski.
Radomiak Radom: Gabriel Kobylak - Damian Jakubik, Mateusz Cichocki, Mike Cestor, Dawid Abramowicz - Lisandro Semedo (66. Daniel Pik), Christos Donis (80. Jakub Nowakowski), Roberto Alves, Frank Castaneda (80. Luizao), Alberto Cayarga (80. Raphael Rossi) - Leonardo Rocha (22. Jean Franco Sarmiento).
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.