Hodowcy bydła grożą protestem: Nie chcemy jałmużny, chcemy rozwiązań
Według hodowców bydła mlecznego ceny mleka od początku roku spadły w skupie o 30 procent, a równolegle drożały środki produkcji. Dolnośląscy hodowcy bydła zapowiadają protest we Wrocławiu, jeśli nie zostaną stworzone systemowe rozwiązania chroniące ich przed brakiem opłacalności. -To może doprowadzić do likwidacji stad bydła mlecznego, będącego jedną z głównych gałęzi produkcji rolnej w Sudetach, mówi rolnik Andrzej Mitczak. -My nie chcemy jałmużny, żeby ktoś nam pomagał. Ale my też chcemy, by ktoś nam zapłacił za nasza pracę, byśmy mieli z czego żyć, cokolwiek inwestować, żeby się rozwijać. A my teraz przejadamy to cokolwiek nam skapnie.
Rolnik Stanisław Paździor przestrzega, że stada łatwiej zlikwidować niż odtworzyć i Polska może szybko zostać bez własnej żywności. -Sprawa jest bardzo tragiczna. Jeśli się zapomni, zapomnimy w tej chwili o rolnikach, to będzie bardzo źle. Przyszłość jest czarna.
-Nie chcemy jałmużny, chcemy rozwiązań systemowych, dostępu do tańszych pasz i materiałów, mówi Andrzej Mitczak z Ciechanowic. -Jeżeli nas nie będzie stać, to będziemy to redukować. Już część gospodarstw rezygnuje z produkcji mleka i przechodzi na produkcję opasów, wołowiny. Bo nie ma się co oszukiwać,ż eby było mleko to trzeba naprawdę w tę krowę dużo inwestować.
-Spadek cen mleka w skupie od początku roku o jedną trzecią to już nie problem, to cios, mówi Bożena Kończak z Dolnośląskiej Izby Rolniczej. Potrzebne jest coś w rodzaju tarczy, z jakimi mieliśmy do czynienia w pandemii. -Ci nasi hodowcy potrzebują zahamowania drastycznych cen na środki do produkcji rolnej. Mówi się już o pomocy dla producentów zbóż, natomiast nie mówi się nic o hodowli bydła.
W spotkaniu rolników w Krzeszowie wzięło udział kilkoro parlamentarzystów, którzy deklarowali chęć pomocy hodowcom.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.