K. Śmiszek: Proponujemy powrót do wypłacania pensji nauczycielskich z budżetu państwa
Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław był poseł Krzysztof Śmiszek, wiceszef Nowej Lewicy.
Panie pośle, dlaczego od kilku miesięcy trwa dyskusja na temat list opozycji, a nie rozmawia się o programie?
Trochę też mnie to martwi. Ja wyznaję zasadę, że, oczywiście, układanie strategii politycznych, dogadywanie się pomiędzy różnymi partiami politycznymi musi mieć miejsce, bo to jest natura polityki, ale wolałbym i na szczęście to się już dzieje coraz częściej, że te rozmowy powinny być prowadzone w kuluarach, gdzieś w zaciszu gabinetów. Natomiast partie polityczne powinny pokazywać program i uwodzić swoich wyborców propozycjami programowymi. Ale ja nie widziałbym tego aż tak bardzo w czarnych barwach, bo widzimy, że od dobrych paru tygodni jednak spór w Polsce zaistniał i to za pośrednictwem czy to Platformy Obywatelskiej, czy to Lewicy, także rządzącej partii. Więc dzisiaj na szczęście zaczynamy rozmawiać i spierać się o różne propozycje np. babciowego, renty wdowiej, czy budownictwa mieszkaniowego, jaką wizję powinna mieć opozycja, czy jaką wizję powinny mieć partie, które przykładają wagę do tego typu problemu.
Jak pan mówi o babciowym, czyli o ostatniej propozycji Donald Tuska albo o mieszkaniach, to tutaj partie już od kilku tygodni podnoszą to zagadnienie. Nie ma pan wrażenia, że ta część sceny politycznej: Prawo i Sprawiedliwość i Platforma Obywatelska, coraz częściej jednak te lewicowe postulaty wyrzuca jako główne punkty swoich programów?
Nie mam takiego wrażenia, a nawet jeśli one na pierwszy rzut oka i ucha wyglądają jakby ocierały się o propozycje socjaldemokratyczne, to niestety ale nic wspólnego z takimi propozycjami nie mają. Proszę spojrzeć nawet na te dwa tematy, o których dzisiaj mówimy - budownictwo mieszkaniowe i propozycję wsparcia kobiet powracających na rynek pracy. To jak popatrzymy sobie na propozycje np. Platformy, ale mówię to nie atakując Platformy, mówię to po prostu w kontekście zwykłego, politycznego sporu programowego. To Platforma proponuje dopłacanie do kredytu. No więc kto może być z tego zadowolony? Na pewno może być zadowolony bank i może być zadowolony deweloper, bo będzie miał z stałe źródło dofinansowywania swojej działalności. Lewica mówi: ok, dopłacajmy do kredytów, ale to nie może być jedyne rozwiązanie. Uzupełnieniem głównego pomysłu Lewicy może być właśnie dopłacanie do kredytu, a tym pomysłem Lewicy jest budowanie tanich mieszkań, czy mieszkań na tani wynajem, czy z niskim czynszem, za pośrednictwem samorządu, we współpracy z rządem i Bankiem Gospodarstwa Krajowego. A druga sprawa, babciowe. No panie redaktorze, super, 1500 złotych dla każdej kobiety, która zdecyduje się wrócić na rynek pracy. Ale na co pójdzie te 1500 złotych? No na prywatny żłobek i na prywatne przedszkole. Znowu mamy pompowanie pieniędzy w sektor prywatny i odłogiem leżą usługi publiczne. Lewica mówi: super, dopłacajmy kobietom, które decydują się wrócić na rynek pracy, ale to może być tylko uzupełnienie czegoś, co jest podstawowe. Podstawową sprawą powinny być żłobki i przedszkola. Ostatnie zdanie, 2/3 polskich gmin nie ma infrastruktury żłobkowej. To chyba coś trzeba z tym zrobić. Przez ostatnie 8 lat Prawo i Sprawiedliwość nie poradziło sobie z usługami publicznymi w tym z budową przedszkoli i żłobków.
Czy to też nie jest trochę rozmywanie odpowiedzialności między samorządem a państwem? Z jednej strony państwo płaci na te zadania związane z edukacją, ale ostatecznie za ich wykonanie jest odpowiedzialny samorząd. Czy tu nie powinno dojść do zmian?
Ale oczywiście, że powinno dojść do zmian, bo dzisiaj mam takie wrażenie, rozmawiając z samorządowcami np. na Dolnym Śląsku, bo w pierwszym zdaniu, kiedy odpowiadają mi, jakie są problemy danego samorządu, mówią, że edukacja, która pożera 30-40% budżetu każdej gminy i każdego samorządu. Nie byłoby problemu, gdyby te pieniądze były pieniędzmi, które w zupełności wystarczają na zorganizowanie edukacji, żłobków, przedszkoli, gdyby one były z rządu. Natomiast one wszystkie z rządu nie pochodzą. Środki własne samorząd musi dokładać do zadania, które jest zadaniem konstytucyjnie przypisanym do rządu. Dlatego my proponujemy, jako Lewica, np. wyprowadzenie płacy nauczycielskich z samorządu i znowu powrót do tego centralnego wypłacania pensji nauczycielskich z budżetu państwa. Ja rozmawiam z każdym samorządowcem i oni mówią: panie pośle to byłoby jak gwiazda z nieba. Wreszcie mamy odblokowane pieniądze na inne kwestie edukacyjne, wreszcie możemy zająć się prawdziwym zadaniem, jakim jest organizowanie edukacji, która zgodnie z ustawą przynależy do samorządów, a nie zajmowaniem się buchalterią i wypłacaniem pieniędzy nauczycielom. To jest jeden z postulatów, który Lewica na pewno położy na stole w tej kampanii wyborczej.
Leszek Balcerowicz napisał na swoim Twitterze, że "zamiast straszenia Konfederacją Tusk i PO powinni zastanawiać się, w jakiej mierze ich ściganie się z PiS w rozdawniczym populizmie zwiększa popularność Konfederacji. Na kogo mają głosować ludzie, którzy mają wolnorynkowe poglądy i nie lubią gdy traktuje się ich jak idiotów?" Co pan na to?
Mocna laurka i taka krytyczna laurka ze strony guru Platformy Obywatelskiej, jakim zawsze był i chyba dalej jest, tak mi się wydaję, Leszek Balcerowicz. To na pewno nie jest guru ludzi o poglądach lewicowych. Wszyscy pamiętamy spuściznę Leszka Balcerowicza z lat dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych. Natomiast ja nie chcę urządzać życia Platformy Obywatelskiej. Mają swojego szefa. Ten szef raz mówi o tym, że trzeba wrócić do korzeni chrześcijańskich, raz mówi, że będzie liberalizował prawo aborcyjne, raz mówi, że trzeba być liberałem i wrócić do myślenia o tej partii właśnie w liberalizmie, a drugi raz mówi, że jest socjaldemokratą. Panie redaktorze, ja się nie zajmuję Platformą. Ja się nie chcę zajmować Hołownią, ani Kosiniakiem-Kamyszem. Ja się zajmuję swoją partią, Lewicą, która ma propozycje programowe dla Polek i Polaków. Natomiast nie ma niczego gorszego w polityce, tak mi się wydaję, choć w tej polityce jestem dopiero 3,5 roku, ale widzę jak traktują wyborcy liderów czy partie, które zmieniają swoje poglądy jak kameleon. Wolałbym, żebyśmy mieli jakąś stabilizację na tej scenie politycznej i żebyśmy wiedzieli, że jak głosujemy na Lewicę, to głosujemy na socjaldemokrację, a jak na Platformę, to na chrześcijańską demokrację albo na centroprawicę. To byłoby wszystko poukładane. Dzisiaj trochę widzę, że Platforma się ciągle chce określać po jakiej stronie stoi.
To jeszcze powinien być zakaz zmian barw klubowych w trakcie trwającego meczu, czyli w trakcie kadencji. Lewica poparłaby taki wniosek?
To jest ciekawe rozwiązanie. Ja jestem w swojej partii od początku i nigdzie się nie wybieram. Natomiast są tacy Jasie wędrowniczki i Małgosie wędrowniczki. Wie pan, oczywiście, że to jest jakiś sposób na utrzymanie się w polityce.
Ale nie jest uczciwe w stosunku do wyborcy.
To trzeba zapytać wyborców. Z tego, co słyszę, to wyborcom bardzo się nie podoba, kiedy się zmienia partie w trakcie kadencji, bo ktoś głosuje na kogoś mając zapewnienie, że jest się w danym ugrupowaniu, reprezentującym nie siebie, ale zestaw poglądów, prawda. Ja jestem dosyć mocno krytyczny, jeśli chodzi o zmiany barw. Czy to powinno być rozwiązanie ustawowe? Czemu nie. Możemy o tym rozmawiać. Ktoś kiedy zaproponował, żeby wraz ze zmianą barw w trakcie kadencji tracić mandat poselski, czy senatorski. To może być trochę sprzeczne z konstytucją, nie wchodząc w szczegóły. Tutaj odzywa się moja dusza prawnika. To jednak jest wolny mandat i jednak nieskrępowany instrukcjami wyborców. Tak mamy skonstruowane prawo wyborcze i konstytucję. Natomiast oczywiście możemy o tym rozmawiać. Ja jestem krytyczny i mnie się bardzo nie podoba, jeżeli ktoś mówi, że jest po demokratycznej stronie i w trakcie kadencji myśli sobie, że utrzyma swój mandat i przejdzie na drugą stronę. To jest słabe, żenujące i tak nie powinno być.
Kilka dni temu Robert Biedroń informował o darmowej aborcji dla Polek w Finlandii. Potem się okazało, że takiego porozumienia wcale nie ma. O co chodzi?
Dobrze pan trafił, bo akurat byłem częścią delegacji w Finlandii. Spotkałem się z panią premier Sanną Mirin.
Czyli będziemy mieć teraz informację z pierwszej ręki, premierowo.
Tak. To będzie informacja z pierwszej ręki.
O co chodzi, pani pośle?
Musimy wziąć pod uwagę jedną kwestię. Teraz w Finlandii toczy się kampania wyborcza, a za tydzień są wybory do parlamentu. Jak na warunki Fińskie, ta kampania jest bardzo brutalna. Finowie są bardzo kulturalnym i spokojnym narodem, natomiast nawet tam emocje sięgają zenitu. Oczywiście po tym naszym spotkaniu z premierką Finlandii...
Tylko zacytuję. Robert Biedroń opublikował na Twitterze po spotkaniu z premier Finlandii Sanną Marin. - "Mamy porozumienie o darmowej aborcji dla Polek w Finlandii. Gabinet Sanny Marin chce pomóc Polkom w dostępie do ich podst. praw. Nasze partie Lewica i Social Democratic Party of Finland zaczynają rozmowy o szczegółach. W nowej kadencji fińskiego rządu sfinalizujemy sprawę" - napisał.
To jest prawda. To 100% te słowa oddają wszystko to, co padło podczas tego spotkania. Tylko chciałbym dokończyć jedną kwestię. Zaraz po tym, jak spotkaliśmy się z panią premier, prawica fińska oskarżyła panią premier i to jest cytat: "o chęć mordowania polskich dzieci za fińskie pieniądze". Więc to jest ten poziom debaty. Ja nie dziwię się pani premier, która dzisiaj musi odpierać tego typu żenujące, absurdalne ataki. Nasze partie, bo przecież delegacja, w której byłem, nie była oficjalną delegacją państwową, bo Lewica w Polsce jest w opozycji, zawarliśmy porozumienie, że wrócimy do tych rozmów po wygranych wyborach przez socjaldemokratów w Finlandii i dalej będziemy kontynuować te rozmowy. To też jest żenujące moim zdaniem i strasznie smutne, że trzeba jeździć do innego kraju, do Belgii, Hiszpanii, czy do Finlandii i prosić tamte rządy o to, żeby zapewniły Polkom ich podstawowe prawa, których nie mogą mieć w swoim kraju. Dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość zgotowało Polkom piekło. Kobiety w Polsce boją się rodzić, kobiety w Polsce umierają z powodu strachu lekarzy, jeśli chodzi o przerwanie ciąży. Więc czymś naprawdę niepokojącym jest, że opozycja musi brać sprawy w swoje ręce i prosić inne rządy o to, żeby uruchamiały możliwość przerywania ciąży Polkom za granicą. Tak zrobił rząd belgijski. W Belgii rząd wysupłał specjalne pieniądze na specjalny fundusz dla Polek, które uciekają przed PiS-owskim reżimem antyaborcyjnym do Belgii i tam w Belgii, za darmo, przerywają swoje zagrożone ciąże.
A myśli pan, że Donald Tusk byłby skłonny do zmian w zakresie prawa w tym obszarze?
Ja z radością przyjmuję deklaracje, że Platforma chce przedstawić tego typu rozwiązania w nowym parlamencie.
I wierzy pan w to?
To nie jest kwestia wiary.
Dla wyborców tak.
Ja bym chciał bardziej zapytać wyborców, słuchaczy, czy to jest wiarygodne. Mamy na stole dwie propozycje: Lewicy i propozycję PO. Lewicy, która zawsze, kiedy była u władzy, próbowała zliberalizować prawo antyaborcyjne i Platformy, która zawsze umywała od tego ręce. Jeśli z tej rozmowy ma wyniknąć cokolwiek konstruktywnego o aborcji, to ja bym chciał zachęcić naszych słuchaczy do jednego: głosujcie na Lewicę, bo Lewica będzie gwarantem, że przypilnujemy naszego większego koalicjanta w nowym rządzie, że te sprawy zostaną raz na zawsze załatwione i nikt nie zatnie się w toalecie, czy nie zdąży na głosowanie. My będziemy gwarantem tego, żeby te deklaracje Donalda Tuska stały się ciałem, a nie tylko zostały słowem.
Czy Polsce grozi ryzyko utraty funduszy unijnych? Bo Rzeczpospolita informuje, że te fundusze mogą zostać wstrzymane. Spodziewa się pan, że naprawdę tak się może zdarzyć?
Niestety boję się, że ten scenariusz staje się coraz bardziej realny. Już nie tylko straciliśmy, jako Polacy, pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, który od prawie od 700 dni są zablokowane. Ale, moim zdaniem, te wielkie pieniądze z podstawowego budżetu unijnego na najbliższe 7 lat, także zostaną wstrzymane. Przez głupią, bezrozumną, beznadziejną wojnę polskiego rządu z Unią Europejską. Na jednej szali mamy setki miliardów złotych na rozwój Polski, dla samorządów, dla przedsiębiorców, dla organizacji pozarządowych, a z drugiej strony mamy taką pseudo wartość, jak łamanie kręgosłupów polskim sędziom. To jeżeli tę drugą wybiera Prawo i Sprawiedliwość, to znaczy, że świadomie odcina Polaków od dostępu do pieniędzy. To jest hańba, to jest wstyd, bo zawsze ambicją każdego rządu od 2004 roku było przywożenie pieniędzy, a nie wywożenie pieniędzy do Unii Europejskiej. Ale tym razem widać, że zmieniły się priorytety. Wolimy miliardy płacić do Unii, zamiast te miliardy pozyskiwać. To się nie zmieni dopóki będzie rządziło Prawo i Sprawiedliwość.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.