Wrocław spacerem. Palec Fredry
Kościół św. Maurycego we Wrocławiu to wyjątkowa świątynia. Nie jest — co prawda — ani tak znany, jak Archikatedra św. Jana Chrzciciela, ani tak wysoki, jak Bazylika św. Elżbiety, ani też tak stary, jak Kościół św. Idziego. Ma jednak niezwykłą historię, która sięga 1220 roku. Wtedy to osadnicy — tkacze z Walonii, którzy przybyli na Śląsk — rozpoczęli budowę drewnianej świątyni, w której chcieli złożyć relikwie swego patrona — św. Maurycego. Przez kolejne wieki to sanktuarium towarzyszyło mieszkańcom Wrocławia, będąc świadkiem małej i wielkiej historii. Jednym z najmroczniejszych momentów były z pewnością czas walk o Festung Breslau. 18 lutego 1945 roku ówczesny proboszcz parafii — Paul Peikert pisał:
Wrocław to piękne miasto, pełne znakomitych świadków jego minionej chrześcijańskiej kultury; są tu zabytki architektury, którym podobne rzadko można znaleźć w innym mieście. Ostrów Tumski, Ratusz, wspaniałe stare świątynie — czyż to wszystko ma lec w gruzach dlatego, że obłęd militarystów chce zamienić w twierdzę każdy dom, każdy kościół i każdą piwnicę? Czyż to wszystko nie zostało stworzone dla ludu i z powodu ludu? Co się zyska, gdy tym sposobem także Wrocław przetrwa kilka dni dłużej, jeśli w końcu pozostanie nieogarnięta przestrzeń ruin? Jest tak, jak gdyby świat ogarnął prawdziwy szał niszczenia. Moloch wojny pożera wszystko, pożera krew i dobro narodu, i to jako narzędzie takiego systemu, jakim jest narodowy socjalizm.
Po II wojnie światowej uszkodzony kościół udało się odbudować. Dziś piękny stoi dumnie — w otoczeniu nowoczesnej i niezbyt adekwatnej zabudowy — otwierając oś ulicy Traugutta. Wiele osób mija go nieświadomie, nie wiedząc nawet, że kościół św. Maurycego skrywa w sobie mnóstwo tajemnic.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.