Freeda szuka domu
Człowieka, który miałby cierpliwość i wyrozumiałość dla tej wielce indywidualistycznej, ale jeszcze cudniejszej Lisiej istoty. Po trzech tygodniach spędzonych w mieszkaniu zaczyna ufać ludziom, choć lęki z przeszłości i emocje związane ze zamianami wyładowuje wciąż na kabelkach, książkach (póki co skupia się na dobrej literaturze) i innych sprzętach.
Lecz jej demolująca osobowość to także wina wyrzynających się ząbków. Wszak nie skończyła jeszcze roku. Łapkę, której groziła amputacja, udało się uratować. Zaczęła już na nią stawać. Kuleje, co jednak nie przeszkadza jej wskakiwać na lodówkę i kredens. Oswaja przestrzeń.
Smok domowy, wilczurowaty kundel z poturbowaną przeszłością, przygląda się wybrykom lisiej młodzieżówki spokojnie, czasem - gdy Freeda postanowi go przeskoczyć - z lekkim politowaniem. Ona zaś ma małego stracha przed Nim, ale nie jest agresywna. Czasem na niego tylko poszczekuje z daleka. Jak będzie zachowywała się wobec innych zwierząt - o co pytają zainteresowani adopcją - nie wiem. Jest młodziutka, więc pewnie można ją zsocjalizować. Jeśli pokazuje zęby to tylko ze strachu.
Niemniej, krok jaki zrobiła od momentu, gdy do nas trafiła jest niesamowity i rokuje bardzo dobrze. Wszak na początku na widok człowieka wbijała się w róg klatki i fukała. Teraz daje się głaskać. Ale jak z kotem - trzeba wyczuć moment i koniecznie zaczynać głaskanie od grzbietu lub karku. Zanurzenie ręki w tą miękkość rekompensuje wszystkie straty materialne i nieprzespane noce. Tak noce. Nocne żerowanie to instynkt lisi, choć jak się zdaje harcowania po ciemnicy są mniej intensywne teraz. A może to ja się uodporniłem?
Wydaje się, że dla Freedy najlepszy byłby dom z ogrodem, a gdyby w ogrodzie stała woliera (zabezpieczona przed podkopami, z zadaszeniem, bo lisy się świetnie wspinają) byłoby świetnie. Jednakże najważniejsze jest podejście Człowieka. Wydaje mi się, że bez problemu można ją przystosować do życia w mieszkaniu. To taki średniej wielkości piesek (waży poniżej 5 kg), którego wielkość i tak jest nieco pozorowana przez puszystość i niezwykłą ogoniastość. Wychodzenie z nią możliwe będzie tylko na smyczy i szelkach (obroża nie jest zbyt pewna). Póki co jednak nie wychodzi. Załatwia się do metalowej kuwety, a właściwie zlewu, bo plastikowa kocia kuweta została rozszarpana jako odreagowanie wizyty u weterynarza. W związku z leczeniem łapy, oprócz okładów, otrzymywała antybiotyk, więc szczepienie nie było możliwe. Teraz zostanie odrobaczona, a następnie zaszczepiona.
Je surowe mięso - ścinki i resztki ze sklepu mięsnego. Taniej to wychodzi niż kupowanie puszek psich lub kocich. Podejmuję jednak próby przestawienia jej na suchą karmę dla psów. Na razie bezskutecznie, ale muszę przyznać, że niezbyt stanowczo wprowadzam zmiany żywieniowe.
tekst: woluntariusz EKOSTRAŻY, Alan Weiss ( Alan opiekuje się Fridą od poczatku lutego)
Zatem szukamy kogoś odpowiedzialnego, kogoś kto wie, że potrzeba czasu, by nawzajem oswoić, ale jestem pewny, że przyjaźń lisa jest bezcenna:
"- Proszę cię... oswój mnie - powiedział.
- Bardzo chętnie - odpowiedział Mały Książę - lecz nie mam dużo czasu. Muszę znaleźć przyjaciół i nauczyć się wielu rzeczy.
- Poznaje się tylko to, co się oswoi - powiedział lis. - Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie!
- A jak się to robi? - spytał Mały Książę.
- Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Będę spoglądać na ciebie kątem oka, a ty nic nie powiesz. Mowa jest źródłem nieporozumień. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej..."
[Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę]
Zobacz też:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.