Czesi oszczędzają na Polakach. Przy granicy trwa zakupowy szał
Klienci np. w Bogatyni się złoszczą, choć wielu sąsiadów rozumie, bo zmagają się z cenami wyższymi na produkty spożywcze nawet o jedną trzecią od polskich:
Wiele osób już jest tym zmęczona, bo trudno jest zrobić zakupy np. po pracy:
Artur Sienkiewicz radny powiatowy ze Zgorzelca wieszał na czeskich samochodach kartki, by nasi sąsiedzi zakupy robili kulturalnie. Jak powiedział Radiu Wrocław - później jego intencje były przekłamywane, a chciał jedynie, by jedna osoba nie zabierała wszystkich produktów z półki, bo przecież inni też chcą zrobić zakupy.
Sami Czesi przypominają, że do niemal identycznych scen dochodziło trzydzieści lat temu, tyle że wtedy to Polacy szturmowali czeskie sklepy. Irena Exnerova, która w latach 90-tych XX wieku prowadziła sklep spożywczy przy granicy z Polską, doskonale o tym pamięta:
W Bogatyni burmistrz Wojciech Dobrołowicz zorganizował spotkanie z handlowcami. Ci zapewnili, że zwiększają obsługę i częstotliwość dostaw - ma to poprawić sytuację. Piotr Roman, prezydent Euroregionu Nysa mówi, że - tak jak Czesi zachęcali nas do zakupów w niedzielę, tak my powinniśmy zachęcać ich do kupowania w Polsce. Jeśli nie w przygranicznych sklepach, to trochę dalej: w Bolesławcu, Zgorzelcu, Jeleniej Górze. Dodatkowo Roman zapowiada kampanię informacyjną dla naszych południowych sąsiadów, by na zakupy jeździli trochę dalej od granicy. To da zarobić handlowcom, ale też rozładuje kolejki i trudności:
O tym, jak ważni są zagraniczni klienci, przekonali się handlowcy z Goerlitz, którzy do niedawna jeszcze np. nie starali się, by można było z bankomatu wybrać euro polską kartą. Po pandemii zupełnie zmienili nastawienie:
- Powinniśmy cieszyć się z tego, że nasi sąsiedzi chcą wydawać swoje pieniądze w Polsce - dodaje burmistrz Dobrołowicz:
POSŁUCHAJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.