Stachowiak-Różecka o nowelizacji prawa oświatowego: Chcemy do końca roku tę sprawę zamknąć
Gościem Rozmowy Dnia Radia Wrocław była posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka, przewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży.
Pani poseł, kiedy nowelizacja prawa oświatowego wejdzie w życie?
To musi wrócić do Sejmu po Senacie, a następnie oczywiście znowu wszystko, ostateczna decyzja w rękach pana prezydenta. Na ale mam nadzieję, że zgodnie z terminami, mamy szansę do końca roku tę sprawę zamknąć.
Tak jesteście umówieni, że do końca roku ustawa wchodzi w życie? Będzie ona podpisana?
Są określone terminy w pracy parlamentarnej, a potem pan prezydent też ma określone terminy, więc w ciągu kilku tygodni sprawa powinna się zakończyć i mam nadzieję, że zakończy się pozytywnie dla naszej pracy i społeczności szkolnej. Pozytywnie, to ja rozumiem, że jednak po prostu zapisy uwzględnione w tej ustawie wejdą w życie. Naprawdę w tych chaosie informacyjnym, jaki wokół tego, przy pierwszej wersji, która była wersją rządową, ministerialną i teraz kiedy mamy do czynienia z wersją poselską, naprawdę jest bardzo dużo w tej sprawie niedomówień, chaosu, dezinformacji. Mówiąc najprościej, to jest naprawdę dobry projekt i warto żeby w końcu wszedł w życie dla dobra społeczności szkolnej, dla dobra naszych dzieci.
I pan prezydent podpisze tę ustawę?
Mam nadzieję, że tak, ponieważ ten projekt ustawy uwzględnia również wiele postulatów, które z kolei były w projekcie prezydenckim, więc oczywiście, że na ten temat z prezydentem, z jego ministrem, z panią Paprocką prowadziliśmy rozmowy przygotowując ten projekt, więc można powiedzieć, że jest wspólny. Spodziewam się, że tym razem wątpliwości nie będzie, bo wszystko, co wątpliwości wywoływało, zostało po prostu z tej ustawy usunięte. Jeżeli pan pozwoli, to ja bym w dwóch zdaniach powiedziała, co jest najważniejsze i dlaczego warto, żeby to zostało podpisane, bo ten chaos informacyjny naprawdę nie służy projektowi.
Ale najpierw mam cytat dla pani. Rzecznik Praw Obywatelskich pan Marcin Wiącek dość krytycznie ocenia nowelizację ustawy, o której rozmawiamy. Wskazuje m.in. na tu cytat: "Elementem przyzwoitej legislacji jest zachowanie właściwego trybu pracy nad ustawą. Jeżeli regulacje mają znaczący wpływ na liczne podmioty, konieczne jest przeprowadzenie szerokich konsultacji społecznych. Wobec silnego sprzeciwu licznych grup społecznych ustawodawca powinien dołożyć wszelkich starań, aby przekonać społeczeństwo o słuszności proponowanych rozwiązań i zdaniem pana rzecznika w przypadku tej właśnie ustawy zasady te nie zostały spełnione".
Ja przypomnę, że to jest projekt poselski i mam nadzieję, że pan Rzecznik Praw Obywatelskich nie odbiera tymi słowami, nie sugeruje, że posłowie nie mają prawa do przygotowywania swoich projektów, tryb przy pracy takiej, kiedy posłowie proponują projekt ustawy, jest inny i w tej sprawie zostały wszelkie warunki oczywiście zachowane zgodnie z regulaminem Sejmu, z wszelkimi zasadami. To po pierwsze. Po drugie, akurat tak się składa, że jestem przewodniczącą komisji i przypomnę, że komisja, pierwsze czytanie tego projektu, trwała 7 godzin i przypomnę, że nie było żadnych ograniczeń, jeżeli chodzi o gości i o osoby, które chciały w tym procesie uczestniczyć i w tym pierwszym czytaniu brać udział w dyskusji. Po prostu każdy mógł na tę komisję przyjść i w tej sprawie można powiedzieć, że został złamany regulamin Sejmu, bo ta procedura, kto może przychodzić, jest też dosyć wymagająca, skomplikowana. Ja tutaj rzeczywiście pozwoliłam na to, żeby trochę rozluźnić te zasady i naprawdę każdy, kto chciał wziąć udział w posiedzeniu tej komisji, mógł w niej brać udział.
Czyli złamała pani przepis?
Nie. Mówię tylko, że ponieważ właśnie uwzględniłam, że zainteresowanie tym projektem jest ogromne i rzeczywiście sporo osób chciało brać udział i nie każdy był zorientowany, że jednak procedura wymaga, żeby zgłosić swój udział przez sekretariat komisji edukacji i wielu gości po prostu zgłaszało to posłom, których znali i z którymi współpracują, na taki wariant, że również posłowie mogli przyprowadzić gości na komisję, się zgodziłam. Nikt z komisji nie był wyproszony i wszyscy mogli się w czasie tych 7 godzin obrad na temat tego, co tam leży gościom na sercu, się wypowiedzieć.
To ile osób miało szanse konsultować ten projekt?
Na komisji było kilkadziesiąt osób, jeśli chodzi o gości, nie licząc posłów. Naprawdę trwało to bardzo długo i te rozmowy były wyczerpujące i długie. Szanowny panie redaktorze, szanowni państwo, jeżeli chodzi o procedurę przy projekcie poselskim, to tak to właśnie wygląda i nie zostało złamane prawo i wszystko odbyło się zgodnie z prawem. W dużej części ten projekt był rzeczywiście podobny do tego pierwszego. W mojej ocenie przedyskutowany naprawdę na wszystkie strony.
I to jest dobra ustawa?
Oczywiście, że tak i już mówię dlaczego. Jak mówię jest dużo chaosu, jeżeli chodzi o ten projekt i dezinformacja niestety. Utrzymanie sytuacji w systemie edukacji, w którym organizacja pozarządowa może wejść do szkoły i prowadzić po prostu zajęcia w szkole, a o tym nie jest informowany ani rodzic, ani kurator, po prostu system tego nie widzi nigdzie, jest tak naprawdę zmianą ustroju szkolnego. U nas, w naszym systemie sprawa jest bardzo prosta i wystarczy, że pan kliknie i każdy z państwa kliknie np. na strony ministerstwa edukacji i mogą sprawdzić np. jaka podstawa programowa jest obowiązująca dla danej klasy i szkoły i po prostu czego to dziecko ma być na tych lekcjach uczone. Czyli podstawa programowa jest do wglądu, jest uwzględniona i nauczyciel jest zobowiązany realizować na zajęciach lekcyjnych tę podstawę programową. Tymczasem, gdy idzie o współpracę z organizacjami pozarządowymi, to mieliśmy taką sytuację, kiedy nikt tego na żadnym poziomie i nigdzie nie sprawdza, nie weryfikuje i nie musi informować rodziców. Tak naprawdę w tym wszystkim, w tym projekcie, mówiąc najprościej i najkrócej, idzie o to, żeby właśnie można było się dowiedzieć, gdy idzie o rodziców, a gdy idzie o kuratora, sprawdzić, z jaką propozycją, programową de facto, z jakimi zajęciami organizacja pozarządowa wchodzi do szkoły, co chce naszym dzieciom i jakie treści przekazywać. Cóż w tym złego? Uważam, że tak powinno być. Taki mamy ustrój. Informacja o tym, czego nasze dzieci są uczone, jest informacją publiczną i nikt nie ma przywileju, żeby robić coś poza wiedzą rodzica. Również organizacje pozarządowe i również społeczność szkolna, rada pedagogiczna, czy dyrektor danej szkoły. Ta informacja musi być przekazana rodzicom i oni mają prawo decydować o tym, w jakich zajęciach ich dzieci uczestniczą.
Czyli dobra ustawa?
Oczywiście.
A kiedy uda się zlikwidować kartę nauczyciela?
A nikt nie postuluje likwidowania karty nauczyciela.
Pan minister Przemysław Czarnek chce ją zlikwidować. Mówi o tym już o dawna. No ale nadal się tego nie udało zrobić. Dlaczego?
Jak ktoś chce, to proponuje projekt ustawy, więc nie ma mowy o likwidowaniu karty nauczyciela. Natomiast warto, moim zdaniem, rzeczywiście rozmawiać o zmianie zasad, jeśli chodzi o pracę nauczyciela, dla ich dobra. Karta nauczyciela ma jedną wadą, poza tym, że ma z punktu nauczyciela wiele zalet. Za krótko, za mało czasu, żebyśmy to rozwijali dłużej. Ma też wadę, bo tak naprawdę wszyscy nauczyciele, w oparciu o kartę nauczyciela, są tacy sami, są równo traktowani. Czyli bardzo trudno jest wyróżnić, nagrodzić, np. wyższym wynagrodzeniem, nauczyciela, który naprawdę jest w danej szkole najlepszy. W mojej ocenie warto o tym rozmawiać i dyskutować. Mam nadzieję, że środowisko szkolne, nauczyciele do tej sprawy kiedyś dojrzeją, ale jakby inicjatywa musi wyjść w pierwszej kolejności od nich. To oni muszą być gotowi do takiej rozmowy. My oczywiście także będziemy otwarci.
Pan minister Przemysław Czarnek udzielił kilka dni temu wywiadu Gazecie Prawnej. Powiedział, że porażki nie ma żadnej. Faktycznie tak dobry minister? Wybitny?
Oczywiście, że wszystko idzie zgodnie z planem. Zgadzam, że wiele rzeczy i spraw udało się zrobić i chyba ta najważniejsza, których w tym trudnym czasie, inflacji, interesuje wszystkich, to są np. kwestie inwestowania w szkoły i wynagrodzeń. Warto zwrócić uwagę, że od czasu, od kiedy rządzi rząd Zjednoczonej Prawicy, od 2015 roku, kolejne transze podwyżek. To w sumie już średnio prawie 36%, wzrosły wynagrodzenia nauczycieli od czasu kiedy Prawo i Sprawiedliwość rządzi. Są zapowiadane kolejne. W styczniu kolejne 7%. Jakby ten rytm podwyżek pan minister Czarnek utrzymuje, a na co warto zwrócić uwagę, ponieważ wywodzi się on ze środowiska szkolnictwa wyższego, to również można powiedzieć, że wywalczył, bo czas trudny i budżet napięty, 1,5 miliarda złotych na podwyżki dla nauczycieli akademickich. A więc rzeczywiście sukces. Ogromnym sukcesem jest też bardzo dużo środków, bardzo dużo pieniędzy, 1,5 miliarda, na inwestycje w szkole, na nowoczesny sprzęt, na remonty szkół, na remonty sal gimnastycznych, na infrastrukturę. Także zgadzam się. W tym zakresie, w którym, moim zdaniem, środowisko szkolne, społeczność szkolna i akademicka, i ta szkolna, jeśli chodzi o szkoły, do których chodzą nasze dzieci i zwracają uwagę, a więc kwestia inwestycji, środków, pieniędzy i wynagrodzeń, absolutnie wszystko zgodnie z planem. Zgadzam się, że sukces.
A pani by chciała być w przyszłości panią minister edukacji?
Edukacja to jest przestrzeń, która mnie bardzo interesuje i w tym życiu politycznym zajmuje. Oczywiście jestem gotowa podjąć na każdym odcinku prace dla realizowania tych spraw związanych z systemem edukacji. Dziś jestem przewodniczącą komisji edukacji i uważam, że ten duet, ja jako przewodnicząca i pan minister Czarnek, bardzo dobrze się sprawdza i współpracujemy. Natomiast zobaczymy. Przed nami już rok wyborczy i wybory. Skoncentrujmy się wszyscy, mówię tu do polityków, na tym, żeby przede wszystkim te wybory wygrać i nowy rząd dopiero po wygranych wyborach będziemy kształtować i proponować.
Od kilku dni we Wrocławiu trwa dyskusja wśród dziennikarzy, polityków i mieszkańców na temat rad programowych działających przy miejskich spółkach. Pan prezydent Jacek Sutryk konsekwentnie nie komentuje zagadnienia. A pani zechce skomentować?
W tej sprawie, mnie osobiście, najbardziej bulwersuje następująca sprawa, że są rady programowe i wydajemy na nie pieniądze, tzn. pan Sutryk wydaje, a przecież potrzeby miasta są chyba inne i ważniejsze. Warto byłoby te miliony, które idą na te wynagrodzenia, bo myślę, że to możemy mówić już o milionach, jak tych rad jest kilka, kilkanaście.
Chyba aż tyle nie.
Ale uzbiera się niezła suma i myślę, że miasto ma ważniejsze potrzeby, niż takie rady programowe, które spotykają się dwa razy w roku, a członkowie tych rad pobierają wynagrodzenie co miesiąc. Ale to, co najbardziej bulwersuje, to fakt, że udział w tych radach, członkami tych rad programowych są radni miejscy. Radni miejscy, których rolą i najważniejszą funkcją m.in. jest kontrolowanie tego, co robi prezydent. Więc nie wyobrażam sobie wobec tego, jak ta kontrola wygląda, skoro są uczestnikami systemu, również właśnie w taki sposób, że biorą wynagrodzenie, pobierają za swoje rady wynagrodzenie. Nie taka jest rola radnego. To jest dla mnie bardzo bulwersujące, bo to znaczy, że we Wrocławiu po prostu system kontroli nie działa i trudno uzyskać jakąkolwiek informację. Radni Prawa i Sprawiedliwości się o to starają i od tygodni są trudności. Warto też zwrócić uwagę, że były inicjatywy, jak np. pana Roberta Grzechnika, żeby kontrolować, np. poprzez komisję finansów, spółki miejskie, jednoosobowe spółki miejskie, no i się okazuje, że ten pomysł przegrywa głosami klubu prezydenckiego. Nie życzą sobie kontrolowania, tymczasem dowiadujemy się, że potem są uczestnikami takich rad. Bardzo bulwersująca sprawa i mam nadzieję, że nastąpi refleksja u pana prezydenta Jacka Sutryka i po prostu z tego pomysłu zrezygnuje, wycofa, przeprosi i powie, że to była pomyłka, nieporozumienia i trzeba się z tego wycofać, pod presją i mediów, i mieszkańców, mam nadzieję.
Ale ktoś mógłby powiedzieć, że zagadnienie jest szersze. Że spółki i miejskie, i Skarbu Państwa często padają łupem, niestety, polityków.
To powtórzę jeszcze raz to, co powiedziałam. Radni miejscy są członkami tych rad programowych. Czy posłowie są członkami rad nadzorczych? Bo programowych nie ma. Pomińmy, że to jest twór, który został wymyślony tylko na użytek wrocławskich interesów politycznych. Nie mogą brać w czymś takim udziału i nie biorą.
Prawo na to nie pozwala.
A tymczasem we Wrocławiu został utworzony jakiś twór, w którym koledzy z rady miejskiej pobierają wynagrodzenie za to, że rzekomo doradzają. Dla mnie bardzo bulwersująca sprawa. Oczekuję na wyjaśnienia ze strony prezydenta. Oczekuję na wyjaśnienia ze strony tych radnych, którzy się takich czynności podjęli. A tak naprawdę jeszcze bym oczekiwała, żeby wynagrodzenia przekazali na najważniejsze dla Wrocławia potrzeby.
Czyli?
We Wrocławiu nieustająco najważniejsze potrzeby to te związane z komunikacją publiczną i ze smogiem. Powtarzam to cały czas. Powtarzam to od kilku lat, od czasu, kiedy kandydowałam na prezydenta Wrocławia, przypomnę, że podstawowy punkt programu to poprawa i inwestowanie w komunikację publiczną. To ciągle jest aktualny postulat.
A będzie pani walczyć o Wrocław za półtora roku?
To myślę, że jest troszkę jeszcze za wcześnie, żeby podejmować decyzję o tym, kto będzie z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, czy Zjednoczonej Prawicy, walczył o Wrocław. No i oczywiście nie jest to moja indywidualna decyzja, ale naszego środowiska. Takiej decyzji jeszcze nie ma. Natomiast o mojej gotowości mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o Wrocław i dla wrocławian, zawsze. Natomiast będzie trzeba w danym momencie wybrać najbardziej odpowiedniego kandydata, a ten czas decyzji jeszcze przed nami.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.