Spór na linii rodzice szkoła. Zdaniem opiekunów szkoła w Kobierzycach niewystarczająco zaopiekowała się rannym uczniem
Do wypadku doszło na przystanku w pobliżu szkoły. Dzieci same wezwały pogotowie i w holu szkoły czekały na przyjazd karetki. Ojciec nastolatka Mariusz Surówka ma żal, że personel placówki nie udzielił jego synowi odpowiedniej pomocy.
Pielęgniarka w przychodni zabezpieczyła ranę do czasu przyjazdu pogotowia. Rany okazały się tak głębokie, że była potrzebna kilku godzinna operacja. Jednak dyrektorka szkoły, Grażyna Ciężka tłumaczy, że personel placówki nie popełnił błędu.
W kuratorium dowiedzieliśmy się, że ta sytuacja jest badana. Według Mariusza Surówki nikt nie zmienił opatrunku, ani nie towarzyszył chłopcu do czasu przyjazdu pogotowia.
Dyrektor szkoły Grażyna Ciężka dodaje, że do wypadku doszło poza terenem szkoły i po lekcjach, personel wezwał pogotowie i chłopiec bezpiecznie czekał w holu na karetkę.
Pogotowie przyjechało do szkoły po około 40 minutach od wypadku. Według ratownika medycznego, którego poprosiliśmy o komentarz do tej sytuacji, jeśli krwotok był skutecznie zatamowany, to nie było potrzeby zmiany opatrunku w szkole. Jak udało nam się ustalić kuratorium będzie badać tę sprawę.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.