Szkolenie rezerwistów to fikcja - zarzuca wojsku jeden z żołnierzy po ćwiczeniach Borsuk
Szkolenie rezerwistów to fikcja — zarzuca wojsku jeden z rezerwistów, który brał udział w ćwiczeniach Borsuk. Dolnoślązak mówi, że przez 4 dni żołnierze rezerwy ćwiczący z 10. Brygadą Kawalerii Pancernej w Świętoszowie nie mieli dostępu do łazienek. Pierwszego dnia armia nie miała dla nich nawet koców na noc.
Mimo pobytu na poligonie żołnierze nie mieli też okazji, by strzelać z broni palnej:
Żołnierz podkreśla, że dużo lepsze warunki mieli żołnierze zawodowi niż rezerwiści, których ćwiczenia ograniczyły się do rozkładania i składania namiotów. Zaprzecza temu rzeczniczka 10. Brygady porucznik Agata Zawal, która mówi, że rezerwiści musieli spędzić ten czas w terenie, co było częścią ćwiczeń:
Skarżący się rezerwista odpowiada, że z jedne z czym wrócił z poligonu to choroba skóry. Jego zdaniem warunki, w jakich ulokowano rezerwistów, były urągające, z wyjątkiem jedzenia, które było dobre.
Jak podkreśla, po szkoleniu strzeleckim do elektronicznej tarczy rezerwiści trafili na poligon, gdzie nie wystrzelili ani jednego naboju i nie ćwiczyli niczego poza codziennym składaniem i rozkładaniem namiotów:
Żołnierz skarży się również na fatalny stan sanitarny wojskowych materaców i koców, co skończyło się dla niego infekcją grzybiczną. Porucznik Agata Zawal z odpowiedzialnej za szkolenie tych rezerwistów 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie przyznaje, że rezerwiści nie strzelali z ostrej amunicji:
Rzeczniczka jednostki zapewnia, że warunki socjalne wojsko starało się zapewnić najlepsze jak to możliwe, z dostępem do wody i umywalek. To miało również imitować warunki na prawdziwym polu walki.
POSŁUCHAJ RELACJI PIOTRA SŁOWIŃSKIEGO:
Cz. 1
Cz. 2
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.