Pomylił przycisk SOS z włącznikiem światła i postawił na nogi służby w Polsce i w Niemczech
Eksperci nie mają wątpliwości: dzięki temu system liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych zmniejszyła się o 4 proc. Mowa o tzw. eCall, który informuje służby ratunkowe o wypadku, lub zadziała po włączeniu przycisku. Młodszy brygadier Marcin Swenderski, zastępca komendanta Państw Straży Pożarnej w Legnicy przyznaje, że po każdym takim alarmie rozpoczyna się akcja ratunkowa.
- Informacje wysłane przez eCall, to są właśnie współrzędne GPS, kierunek poruszania się pojazdu, ile osób przebywa w samochodzie - te, które mają zapięte pasy, oczywiście. W ciagu ostatniego kwartału mieliśmy 9 takich zdarzeń z eCall i za każdym razem jeździmy i potwierdzamy co się tam dzieje.
W miniony piątek legnickie służby ratunkowe przez 45 minut szukały auta, którego kierowca - przez przypadek - wcisnął ten guzik zamiast włącznika światła.
- Nigdy nie bagatelizujemy takich alarmów - tłumaczy mł. asp. Anna Tersa z tamtejszej komendy.
- W momencie uruchomienia tego systemu informacja o tym zostaje przesłana do dyspozytora Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego i wówczas do służb, które działają na terenie, gdzie miało miejsce to zdarzenie: policjanci, straż pożarna i pogotowie ratunkowe, bo te służby kierowane są do wypadków drogowych.
Sprawca piątkowego alarmu dowiedział się, że kilkanaście osób chce mu nieść ratunek, dopiero od policjantów z Niemiec... Godzinę po tym, jak przekroczył granicę.
Posłuchaj relacji Andrzeja Andrzejewskiego:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.