Nie ma mocnych na koszykarski Śląsk
W wyjściowej piątce Śląska obyło się bez zmian – znaleźli się w niej Jeremiah Martin, Daniel Gołębiowski, Jakub Nizioł, Conor Morgan i Aleksander Dziewa.
Trener MKS-u Jacek Winnicki w przedmeczowym wywiadzie mówił, że jego zespół nie może pozwolić gościom odskoczyć w pierwszej kwarcie. Ta sztuka długo udawała się jego podopiecznym, a zespół Śląska pobudziło dopiero kilka punktów Nizioła. Obie drużyny wypracowywały dobre pozycje zza łuku wysokim zawodnikom, a Martin Krampelj, Matthias Tass (3/3 zza łuku w 1Q!) i Morgan wykorzystywali szanse. Ostatni z nich popisał się także efektowną dobitką i przechwytem zakończonym punktami Gołębiowskiego. Po raz kolejny w tym sezonie świetne wejście z ławki zaliczył Łukasz Kolenda, obudził się Martin i dzięki ich akcjom WKS po 10 minutach prowadził 24:20.
Dobra zespołowa gra oraz niezły fragment Arcioma Parachouskiego dały Trójkolorowym większe, ośmiopunktowe prowadzenie. Pochwalić należy również Kolendę – dwa razy trafił za trzy – oraz Nizioła, który cały czas robił swoje i był najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny w pierwszej połowie (12 punktów). Mecz układał się dobrze dla gości, ale Śląsk w końcu zaliczył przestój i MKS dzięki siedmiopunktowej serii odrobił niemal wszystkie straty. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do zawodników Urlepa – tym razem to oni zanotowali run 7-0 i po pięciu punktach Martina schodziliśmy do szatni prowadząc 53:44.
Na początku drugiej połowy Śląsk powiększył przewagę do kilkunastu punktów i utrzymywał ją na przestrzeni całej trzeciej kwarty. Ponownie warto wyróżnić Conora Morgana, który dwukrotnie przymierzył zza łuku, a jego wsad był ozdobą tej części gry. Kanadyjczyk miał już 17 punktów na koncie, a tylko 2 oczka mniej notował Jeremiah Martin (aż 7 celnych rzutów na 8 prób z linii). Przed decydującą kwartą Wojskowi prowadzili 71:58.
Przez większość czwartej kwarty wydawało się, że będzie ona formalnością, ale MKS nie zamierzał rezygnować z walki o zwycięstwo. Seria 8-0 pozwoliła drużynie Jacka Winnickiego zmniejszyć straty do siedmiu punktów na 3 minuty przed końcem meczu. Time-out Andreja Urlepa przyniósł jednak oczekiwane rezultaty i wydawało się, że zmobilizowani Wojskowi dowiozą wygraną do końca spotkania.
Nic bardziej mylnego. Przy trzech punktach prowadzenia i około 25 sekundach na tablicy Śląsk stracił piłkę przy jej wyprowadzaniu, a Martin Krampelj potężnym wsadem wziął na plakat Jakuba Nizioła i Conora Morgana. Łukasz Kolenda trafił dwa rzuty wolne, ale MKS miał jeszcze szansę na doprowadzenie do remisu przy wyniku 87:90 i 14 sekundach na zegarze. Świetną indywidualną akcją popisał się kapitalnie dysponowany w końcówce Alonzo Verge Jr., który zwodem zgubił Nizioła i celnie przymierzył zza łuku. Wynik 90:90 oznaczał tylko jedno – dogrywkę.
Ta należała do Jeremiaha Martina, który najwyraźniej osobiście potraktował wyzwanie rzucone mu przez Verge’a. Najpierw punkty spod kosza, po chwili akcja 2+1, następnie skuteczny floater i Śląsk odskoczył na 5 punktów. MKS nie umiał znaleźć odpowiedzi w ataku i przez cztery i pół minuty zdobył zaledwie 2 oczka. Swoje skuteczne akcje dołożyli jeszcze Dziewa z Kolendą i ostatecznie Trójkolorowi triumfowali po dodatkowych pięciu minutach 103:96.
MKS Dąbrowa Górnicza - Śląsk Wrocław 96:103 po dogrywce (20:24, 24:29, 14:18, 32:19 - 6:13)
Punkty dla MKS: Alonzo Verge 29, Trevon Bluiett 20, Matthias Tass 16, Martin Krampelj 11, Jarosław Mokros 11, Wiktor Rajewicz 5, Marcin Piechowicz 4, Patryk Wilk 0, Kacper Radwański 0.
Punkty dla Śląska: Jermiah Martin 31, Łukasz Kolenda 18, Conor Morgan 17, Jakub Nizioł 17, Aleksander Dziewa 11, Arciom Parachouski 6, Daniel Gołębiowski 3, Aleksander Wiśniewski 0.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.