Fatalne rzuty wolne przesądziły o czwartej porażce wrocławian
Śląsk świetnie zaczął mecz i po czterech minutach prowadził już 11:4. Przez kolejne blisko cztery minuty wrocławianie nie potrafili jednak powiększyć swojego dorobku i goście wyszli na prowadzenie 13:11. Fatalną serię przełamał dopiero z linii rzutów osobistych Jakub Nizioł. Końcówka kwarty ponownie należała do mistrzów Polski, którzy po trafieniu z dystansu Łukasza Kolendy równo z syreną odskoczyli na 21:16.
Druga część spotkania była powtórką pierwszej – Śląsk dobrze zaczął, a później stanął. Zaraz po wznowieniu gry podopieczni trenera Adreja Urlepa zdobyli pięć punktów i prowadzili 26:16, ale w połowie kwarty było już jednak 28:26. Kolejne fragmenty spotkania były wyrównane, ale cały czas minimalnie prowadził Śląsk. Przy stanie 36:35 Nathan Sestina powtórzył akcję Kolendy z pierwszej kwarty, trafił za trzy równo z syreną i zespół z Turcji w połowie spotkania prowadził 38:36.
Trzecia kwarta nic nie zmieniła i wynik niemal cały czas bliski był remisu. W pewnym momencie przyjezdni odskoczyli na 46:40, ale kolejne kilka minut Śląsk wygrał 10:3 i wyszedł na minimalne prowadzenie (50:49). Na minutę przed końcem był remis 52:52, ale ostatnie 60 sekund lepiej rozegrał Telekom, m.in. w ostatniej akcji za dwa trafił Semih Erden, i ostatnią kwartę goście rozpoczęli prowadząc 56:53.
Po trafieniu Aleksandra Dziewy na tablicy wyników kolejny raz pojawił się remis (69:69). Kolejne trzy akcje okazały się kluczowe. Najpierw za dwa trafił Tony Taylor i goście wyszli na prowadzenie. W odpowiedzi z dystansu pomylił się Daniel Gołębiowski i przyjezdni stanęli przed szansą zwiększenia przewagi. Co prawda najpierw Berk Demir nie trafił zza linii 6,75 metra, ale piłkę zebrali goście, ponowili atak i Sestina tym razem się nie pomylił. Telekom odskoczył na 74:69, a do końca pozostawały trzy minuty. Śląsk zaczął się spieszyć, a efekt tego był taki, że jeszcze tylko Jeremiah Martin oddał skuteczny rzut. Przyjezdni też tylko raz potrafili trafić do kosza i to z linii rzutów osobistych, ale oni już nie musieli szukać punktów. Śląsk ostatecznie przegrał 71:75.
O porażce mistrzów Polski w dużej mierze przesądziły fatalnie wykonywane w tym meczu rzuty wolne. Gospodarze spotkania w Hali Stulecia trafili zaledwie 6 z 17 prób (35% skuteczności). Rywale w tym elemencie byli dwukrotnie lepsi: 9/13 (prawie 70%). Kapitan Śląska nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć, skąd taka niemoc jego zespołu na linii wolnych. Aleksander Dziewa przyznał, że aż 11 spudłowanych rzutów pozbawiło WKS szans na zwycięstwo:
Wrocławianie na pierwszą wygraną w EuroCupie będą musieli poczekać przynajmniej do 23 listopada, kiedy ponownie zagrają u siebie, tym razem z greckim Promitheasem Patras.
Śląsk Wrocław – Turk Telekom Ankara 71:75 (21:16, 15:22, 17:18, 18:19)
Punkty: Śląsk Wrocław - Jeremiah Martin 17, Łukasz Kolenda 15, Jakub Nizioł 12, Conor Morgan 9, Aleksander Dziewa 8, Daniel Gołębiowski 6, Artsiom Parachouski 2, Mikołaj Adamczak 2;
Turk Telekom Ankara - Jerian Grant 15, Nathan Sestina 14, Jones Tyrique 12, Tony Taylor 11, Erkan Yilmaz 8, Axel Bouteille 8, Semih Erden 3, Ridvan Oncel 2, Berk Demir 2, Mehmet Yagmur 0.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.