Zalewska o braku środków z KPO: Zachęcam rząd, żeby poszedł do Trybunału, żeby skarżyć KE
Czy grozi nam scenariusz, że nie otrzymamy unijnych środków. Taki wątek w mediach pojawia się od wielu tygodni. Z jednej strony pan rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel mówi, że w ogóle nie ma żadnego zagadnienia i żadnego zagrożenia, z drugiej strony mamy opozycyjnych parlamentarzystów, którzy chcą jechać do Brukseli, jak Nowa Lewica, by zawalczyć o unijne środki. Kto ma rację w tym sporze?
Niech jedzie Lewica. Niech jedzie. Dlatego, że podczas debat w Parlamencie Europejskim to właśnie ona wiedzie prym grożenia paluszkiem Komisji Europejskiej, żeby broń Boże Polsce nie dawała pieniędzy. Taką liderką też jest pani Róża Thun, teraz z Polski 2050. Apel do Szymona Hołowni, żeby się zdecydował, rozpaczając, płacząc nad tym, że blokowane są pieniądze, niech porozmawia ze swoją eurodeputowaną. Też proszę zauważyć, że też ciągle tam niby jedzie Donald Tusk, bo może ponoć coś załatwić od ręki.
To zatrzymajmy się tutaj. Pan premier Donald Tusk powiedział, że wystarczyłby jeden dzień i on mógłby załatwić te pieniądze.
To pokazuje jak bardzo polityczna jest Komisja Europejska. To znaczy, że te wszystkie decyzje blokujące, przede wszystkim Fundusz Obudowy, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, nie ma mowy o żadnej praworządności. Myśmy absolutnie wypełnili wszystkie zapisy wyroku Trybunału Sprawiedliwości.
A Karta Praw Podstawowych?
Ale Karta Praw Podstawowych, to przypominam, że my jesteśmy w tzw. Protokole brytyjskim. To jest taki załącznik do traktatu, gdzie my pewne zapisy, dotyczące m.in. kwestii światopoglądowych, wyłączyli i on jest obowiązującym. Ale kończąc wątek KPO, to wypełniliśmy wszystko, porozumienie zostało podpisane, a kilka dni po podpisaniu porozumienia histeria wśród eurodeputowanych, którzy zbierali podpisy, żeby odwołać Komisję Europejską.
Krzysztof Sobolewski na antenie Radia Wrocław powiedział w zeszłym tygodniu, że prawdopodobnie jeszcze w październiku będzie złożony pierwszy wniosek o finansowanie inwestycji, które są na razie prefinansowane przez nasz kraj, kiedy mówimy o KPO. Spodziewa się pani, że kiedy nasz kraj otrzyma pierwszy przelew?
Po weryfikacji takiego wniosku. To jest dokument, dokument finansowy, bardzo szczegółowo opisany. Nie mamy kłopotów z wydatkowaniem funduszy europejskich. Przypomnę, że w corocznych sprawozdaniach, Polska jest liderem wydatkowania, poprawnego wydatkowania środków europejskich. Więc nie widzę tutaj większych powodów do zmartwień.
Czyli będą pieniądze, czy nie będzie?
Wszystko na to wskazuje, że będą. Jeżeli nie będą, to ja oczywiście zachęcam cały czas rząd, żeby poszedł do Trybunału po to, żeby skarżyć Komisję Europejską.
Grupa ekonomistów, którzy wzięli udział w panelu eksperckim Rzeczpospolitej oceniła, że zamrożenie cen energii może mieć fatalne skutki uboczne. Tzn. że rząd w ten sposób utrwali między innymi tym działaniem inflację. Ale ja zapytam inaczej, dlaczego właściwie dziś, gdy rozmawiamy o tym kryzysie energetycznym, mamy do czynienia z tak wysokimi rachunkami za energię?
A rozmawiamy od wielu lat. Dlatego, że wojna spotęgowała te kłopoty. Kłopoty wynikające, w wypadku Unii Europejskiej, ze złej polityki energetycznej i klimatycznej, która przestała być racjonalna, która stała się spekulacją i mówimy tu o rynku przede wszystkim, wspólnego rynku energii, europejskich giełd, które prześcigają się w spekulacjach, decyzji, że trzeba kupić po najwyższej cenie, co konsumenci nie wyobrażają sobie, bo wybierają raczej najtańsze, dobre oferty i również ten słynny ETS, czyli podatek od wszystkiego, co kopalne: gazu, węgla, ropy.
Czy unijni urzędnicy mają jakąś refleksję i czy np. ten ETS, o którym pani wspomniała, który działa od 2005 roku, będzie jakoś modyfikowany, zawieszony na czas kryzysu?
Jeżeli chodzi o urzędników, Komisję Europejską, Parlament Europejski, to nie ma absolutnie żadnej refleksji. Pracuję w komisji środowiska nad całym pakietem Fit for 55, czyli dostosować się do obniżenia o 55% emisji dwutlenku węgla, gdzie wszystko jest pomnożone, spotęgowane. Tzn. cała Europa ma byś w ETS-ie, pan redaktor, państwo również, ze swoimi paliwami do samochodów i paliwami, którymi grzejecie i chłodzicie domy. Więc tu refleksji nie ma żadnej. Uwaga pojawiła się po raz pierwszy na ostatniej radzie europejskiej, dlatego że polski rząd mówi: zatrzymajmy, wstrzymajmy ETS i rzeczywiście pojawiły się już głosy, bo to Rada jest polityczna, Rada Europejska, bo to ona musi zdecydować i to ona musi zatrzymać to szaleństwo, dlatego że poszczególne rządy i szefowie tychże rządów, zasiadających w Radzie Europejskiej, będą tracić swoje stanowiska, bo obywatele się po prostu zbuntują.
Może należy ograniczyć marże producentów energii elektrycznej? Jak patrzę na te rozmaite wykresy, rozliczenia z minionych lat, to umówmy się, że one w tej chwili mają żniwa.
Na pewno wszystkie czynniki powinny zostać przeanalizowane, dlatego że to jest jedno z podstawowych dóbr obywatela, bezpieczeństwo energetyczne. My nie możemy skazywać Polaków, Europejczyków na ubóstwo energetyczne. W związku z tym nie tylko ETS, nie tylko marże, ale cała polityka energetyczna, sposób zarabiania na energii musi zostać zweryfikowana. Choć pamiętajcie też państwo, że spółki energetyczne, jeżeli zarabiają, to muszą m.in. wydatkować na ów słynny ETS, który im się pomnożył przez ostatnie lata, jak również muszą wydatkować na transformacje energetyczną, która wynika z całej polityki klimatycznej w Unii Europejskiej, nie prosząc jakby państwo, czy budżet państwa o pomoc.
Czyli nas budżet, naszych obywateli?
Tak, oczywiście.
Czy w takim razie pan wicepremier Jacek Sasin, który w dużym stopniu odpowiada za te wszystkie spółki i za to, co się dzieje na tym rynku energetycznym, razem z panią minister Anną Moskwą, znajdzie jeszcze jakieś rozwiązanie, żeby w nowym roku było odrobinę taniej? Mamy oczywiście zamrożenie cen dla energii elektrycznej dla przysłowiowego Kowalskiego, dla przedsiębiorstw, natomiast pytanie, czy to będzie efektywne i czy na dłuższą metę rozwiąże to zagadnienie?
Wszystkie środki są środkami tymczasowymi, dlatego że nie mieliśmy takiego kryzysu gospodarczego, energetycznego od dziesiątków lat w całej zresztą Unii Europejskiej, ba, w całym świecie mamy z tym kłopot. Nie twórzmy takiej iluzji, że to jest problem tylko i wyłącznie naszego kraju, choć oczywiście my za niego odpowiadamy i odpowiadamy też na pytania, jak sobie z tym poradzić. Proszę zauważyć, że od stycznia tego roku, właściwie cały czas podejmujemy działania i weryfikujemy, zmieniamy, analizujemy, bo taka jest sytuacja na rynku energii, po prostu dynamiczna. Wydawało się, że wojna potrwa miesiąc, dwa, teraz nie wiemy, czy skończy się do końca roku. Przypominam państwu, że były też zapowiedzi Ukrainy, że wesprze nas energetycznie, bo siadła im gospodarka, w sposób oczywisty została zniszczona, więc mają nadmiar energii. Co robi Putin? Putin właśnie atakuje cele energetyczne.
Ale to było do przewidzenia, pani poseł.
Oczywiście, że tak. Poczekajmy i zobaczmy, jak wszystkie te mechanizmy, które zostały wdrożone, zadziałają, bo one, proszę zauważyć, że mają czasami żywotność tygodnia, dwóch, miesiąca, to musi razem zadziałać. Jeżeli to nie pomoże, to oczywiście będziemy szukać kolejnych rozwiązań.
Ale to jest trochę takie działanie reaktywne. Rozumiem, że ono musi takie być, bo sytuacja jest dynamiczna. Ale czytam, że premier Mateusz Morawiecki zabezpiecza, razem z całym rządem, dostawy m.in. węgla i gazu do naszego kraju. Ale pytanie, czy oprócz tego działania tu i teraz, jest też jakiś plan na działanie długofalowe, co będzie za rok? Spodziewam się, że jak za rok się spotkamy, to będziemy z podobnymi wyzwaniami. Ale można się już w tej chwili zabezpieczyć?
Za rok, za dwa, za trzy - tak mówią energetycy i eksperci w całej Unii Europejskiej, z którymi się spotykają i też upatrują w ETS-ie szansę na to, że jeżeli go się zatrzyma, to wyhamuje się cenę energii. Stąd mam nadzieję, że przywódcy państw również swoich ekspertów będą słuchać. Proszę zauważyć, że te mechanizmy, tak jak pan redaktor powiedział, są reaktywne, no trzeba reagować na to, co zmienia się na rynku przez ostatnie miesiące, czasami z dnia na dzień, ceny energii przecież wahają się każdego dnia, że te mechanizmy, które teraz zostały wypracowane, po pierwsze przyniosą pozytywne rezultaty, że nie trzeba będzie ich poprawiać, ale oczywiście my nie wiemy, co się na tym rynku wydarzy. Deklaracja pełna, że po prostu Polaków nie zostawimy. Będziemy robić wszystko, żeby się nie martwili, bo naprawdę widać to zmartwienie na spotkaniach i w rozmowach, w biurach i nie raz o tym rozmawialiśmy.
A co z ustawą wiatrakową? Pani minister klimatu Anna Moskwa powiedziała, że ustawa wymaga długich dyskusji w Sejmie, chociaż wiele tygodni temu wydawało się, że to będzie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, że ustawa wchodzi i jest przegłosowana i wiatraki za moment mamy w całym kraju. Teraz się okazuje, że nie i że, jak mówi pani minister Moskwa "priorytetem jest gaz". Czy OZE bym nam teraz trochę nie pomogło, pani minister?
To jest rozmowa na osobny program i już się na niego wpraszam, żeby wszystko wyjaśnić. Oczywiście pyta pan mnie, jako liderkę, która stała na czele 1,2 miliona obywateli, którzy nie chcieli, aby elektrownie wiatrowe stały im na podwórku. Jeżeli chodzi o OZE, to my wypełniamy wszystkie możliwe parametry. Mamy 20% energii odnawialnej w miksie energetycznym. My sami decydujemy o tym miksie energetycznym, jakie źródła energii tzw. odnawialnej sobie uzupełniamy. Pamiętajcie państwo, że jest to uzupełnienie, to nie jest stabilna energia, to po pierwsze. Po drugie, z analiz sieci przesyłowych, bo to one przede wszystkim przyłączają tę energię odnawialną, to wynika, że po wydaniu jeszcze kilkudziesięciu miliardów, w 2032 roku mamy mieć 50% energii odnawialnej.
Czyli za 10 lat. To niedługo.
To już niedługo, prawda. Ale to jest długi proces. Gdyby odpowiedzieć wprost na pana pytanie, czy OZE by tutaj nie pomogło, to ja przewrotnie powiem, że Niemcy mają 30 tysięcy elektrowni wiatrowych. Pomogło? Proszę zauważyć, jak bardzo uzależnili się od węglowodorów i jak bardzo są w kryzysie energetycznym.
Ale ktoś może teraz powiedzieć, że my często spoglądamy w stronę Niemców i bierzemy w chwilach kryzysowych energię z Niemiec.
Ale nie z wiatru.
Ale energia jest energią.
Jasne, oczywiście, że tak. No ale to mówimy o miksie energetycznym. Kto za co odpowiada i kto, kogo stabilizuje. W Niemczech jest kłopot w ostatnich latach z wietrznością, więc musi być przełączenie na konwencjonalną energię.
Ale na Dolnym Śląsku wieje.
Ale musi wiać w określonych parametrach. To nie jest tak, że wieje wieje. To jest między 5 metrów na sekundę, a 25 metrów. My nie nie jesteśmy wietrznym krajem, mam nadzieję, że wiecznym. Natomiast jeżeli chodzi o samą ustawę, to oczywiście ja nie jestem w rządzie i nie jestem parlamencie. Tam będą podejmowane decyzje. Natomiast to, co my obiecywaliśmy w 2015 roku, rzeczywiście tego pilnuję, że muszą obywatele mieć narzędzia i możliwość wypowiedzenia się, czy oni chcą, czy tego nie chcą, to po pierwsze. Po drugie, że musi być możliwość mierzenia hałasów i jakby ustalania infradźwięków, tych niesłyszalnych drgań, jak również musi być możliwość, po prostu powiedzenia społecznego "nie", jeżeli takie będzie życzenie mieszkańców. Tyle i aż tyle. Proszę zauważyć, kupuje pan piękny dom, bierze pan kredyt i nagle okazuje się, że krajobraz, dla którego pan kupił ten dom, będzie zawiatraczony.
Teraz trudno o taki kredyt. Bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo.
Posłuchaj całej rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.