Puchar Polski: niespodziewana porażka Zagłębia, Śląsk lepszy od Lecha
Najpierw na boisko wybiegli piłkarze Zagłębia. Już po niespełna dwóch minutach gry dwukrotnie zagrozili Miedziowi. Najpierw w dobrej sytuacji do zdobycia gola znalazł się Tomasz Pieńko, ale jego strzał w przy bliższym słupku obronił Budziłek. Po chwili z rzutu rożnego dośrodkowywał Chodyna, futbolówka spadła na głowę Kopacza, a kapitan uderzył tuż obok bramki. W odpowiedzi z okolicy szesnastki uderzał Ezana Kahsay, ale Jasmin Burić pewnie poradził sobie ze strzałem napastnika gospodarzy. Po energicznym początku, w kolejnych minutach tempo gry nieco się uspokoiło. Przy futbolówce dłużej utrzymywali się Miedziowi, ale zawodnicy Motoru nie pozwalali zbliżyć się do własnego pola karnego. W 27. minucie Szymon Kobusiński urwał się obrońcom i znalazł się w sytuacji sam na sam z Budziłkiem, ale mając ostatniego stopera na plecach zdecydował się jeszcze na zwód, co zakończyło się stratą, a następnie faulem napastnika. W ostatnich minutach pierwszej części spotkania inicjatywę przejęli gospodarze, którzy rozgrywali piłkę na połowie KGHM Zagłębia i kilkukrotnie niebezpiecznie dośrodkowywali w pole karne. Żadne podanie nie okazało się na tyle groźne, aby padł po nim gol otwierający wynik meczu. Na przerwę obie ekipy schodziły więc bezbramkowo remisując.
Podobnie jak w pierwszej połowie, znów po indywidualnej akcji szybko zagroził Pieńko, który sprytnie zwiódł obrońcę i uderzył lewą nogą w kierunku bliższego słupka, ale znów w bramce czujnie zareagował Budziłek. W 50. minucie odpowiedzieli gracze Motoru. Rafał Król przejął piłkę w środkowej strefie boiska i wstrzelił ją w pole karne, ta spadła pod nogi Kahsaya, ale rosły napastnik w dogodnej sytuacji uderzył niecelnie. Kwadrans później znakomitą solową akcją popisał się Koki Hinokio. Pomocnik minął trzech obrońców, wpadł w pole karne i oddał mocny strzał, który po odbiciu od nogi obrońcy sprawił jeszcze sporo problemów bramkarzowi Motoru. W 71. minucie lewym skrzydłem w kierunku bramki ruszył Tomasz Pieńko, po czym uderzył zza szesnastki, niestety tuż obok słupka. Sześć minut później w okolicach 20. metra faulowany był Adamski, co oznaczało dogodną pozycję do strzału bezpośrednio z rzutu wolnego. Do ustawionej piłki podszedł wprowadzony chwilę wcześniej Filip Starzyński, ale „Figo” uderzył tylko w mur. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry dwójkową akcją popisali się Bartolewski i Bohar, ale strzał Słoweńca nie zmusił Budziłka do interwencji. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry bardzo bliscy szczęścia byli gospodarze. Dobre dośrodkowanie w pole karne trafiło na głowę Kosiora, który uderzył na bramkę, ale fenomenalnym refleksem na linii popisał się Jasmin Burić, który uchronił Zagłębie przed stratą gola. W trakcie 90 minut żadna z ekip nie znalazła drogi do bramki, co oczywiście oznaczało dogrywkę.
Pierwsza połowa dogrywki rozpoczęła się od kilku groźnych ataków, w tym strzału Filipa Starzyńskiego, po którym piłka wpadła w ręce Budziłka. W 95. minucie na stadionie w Lublinie padł pierwszy gol i niestety nie był on autorstwa Miedziowych. Prowadzenie gospodarzom mocnym strzałem dał Mikołaj Kosior. Cztery minuty później bezpośrednio z rzutu wolnego próbował zaskoczyć Łukasz Łakomy, ale precyzyjne uderzenie pomocnika kapitalnie obronił golkiper. Dalsze minuty także nie układały się po myśli lubinian. W trakcie jednej minuty dwukrotnie żółtą kartką ukarany został Arkadiusz Woźniak, przez co musiał on opuścić boisko. Po chwili Miedziowi musieli radzić sobie w dziewiątkę, ponieważ sędzia drugim kartonikiem ukarał również Tornike Gaprindashviliego.
W ostatnim kwadransie spotkania grający w osłabieniu podopieczni Piotra Stokowca byli w stanie zamknąć gospodarzy we własnym polu karnym, ale zdecydowanie brakowało konkretów. W 111. minucie na indywidualną akcję zdecydował się Giorbelidze, który minął kilku rywali w szesnastce, ale jego uderzenie było zbyt lekkie, by zaskoczyć bramkarza. Ostatecznie wynik meczu nie uległ zmianie i KGHM Zagłębie Lubin pożegnało się z tegorocznymi rozgrywkami Fortuna Pucharu Polski.
Motor Lublin - Zagłębie Lubin 1:0 po dogrywce (0:0, 0:0). Awans: Motor.
Bramki: 1:0 Mikołaj Kosior (96).
Żółta kartka - Motor Lublin: Arkadiusz Najemski, Wojciech Reiman, Leszek Jagodziński; Zagłębie Lubin: Filip Kocaba, Tornike Gaprindaszwili, Arkadiusz Woźniak.
Czerwona kartka za drugą żółtą - Arkadiusz Woźniak (102), Tornike Gaprindaszwili (105).
Sędzia: Grzegorz Kawałko (Olsztyn).
Widzów: 4 116.
--------------
Pierwsze minuty należały do Lecha. Mistrzowie Polski, którzy byli faworytem tej potyczki, rzucili się do ataku, jednak to Śląsk pierwszy strzelił gola. W 6. minucie piłkarze WKS-u mieli rzut wolny z okolic narożnika pola karnego, do futbolówki podszedł Erik Exposito, który precyzyjnym uderzeniem umieścił ją w siatce.
Lech chciał szybko doprowadzić do wyrównania, ale świetnie między słupkami spisywał się Rafał Leszczyński, który obronił m.in. próby Artura Sobiecha czy Jespera Karlstroema. Gorąco było w 21. minucie, kiedy Kristoffer Velde minął bramkarza WKS-u i miał przed sobą właściwie pustą bramkę, ale w ostatniej chwili dobrą interwencją popisał się Konrad Poprawa.
Poznaniacy dopięli swego w 26. minucie, kiedy dośrodkowanie z prawej strony na bramkę zamienił Afonso Sousa. Po zdobyciu gola wyrównującego gospodarze dążyli do kolejnych bramek, chcąc pójść za ciosem, ale na to nie pozwoliła wrocławska defensywa. Do przerwy przy Bułgarskiej było 1:1.
Rezultat remisowy utrzymał się większą część drugiej połowy, choć widać było przewagę Lecha. Trener John van den Brom wprowadził na boisko piłkarzy podstawowego składu, takich jak Lubomir Satka, Mikael Ishak czy Adriel Ba Loua i choć faktycznie wniosło to wiele ożywienia w szeregi ofensywne Lecha, to wynik pozostawał bez zmian.
Przynajmniej do 78. minuty. Wtedy to z dystansu uderzył Matias Nahuel, Artur Rudko "wypluł" piłkę przed siebie, dopadł do niej John Yeboah i z bliska dopełnił formalności. Po straconej bramce ataki Lecha były jeszcze intensywniejsze, jednak raz jeszcze to Śląsk strzelił gola, a w podbramkowym zamieszaniu znów najlepiej odnalazł się Yeboah. WKS prowadził już 3:1 i dopilnował tego wyniku do końcowego gwizdka sędziego. Niewiele zmieniła nawet czerwona kartka, jaką otrzymał Łukasz Bejger.
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 1:3 (1:1). Awans: Śląsk.
Bramki: 0:1 Erik Exposito (6-wolny), 1:1 Afonso Sousa (25), 1:2 John Yeboah (78), 1:3 John Yeboah (83).
Żółta kartki – Lech Poznań: Maksymilian Pingot. Śląsk Wrocław: Łukasz Bejger.
Czerwona kartka za drugą żółtą - Śląsk Wrocław: Łukasz Bejger (86).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 6854.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.