Protest dolnośląskich diagnostów samochodowych - bez podwyżek stacje kontroli mogą zniknąć
Dalsza działalność wielu ośrodków kontrolnych przestaje być opłacalna. Dlatego wczoraj przez kilka godzin część warsztatów strajkowała. -Realny koszt badania przekracza 150 złotych, czyli jest o połowę większy od obecnych stawek regulowanych państwowo, tłumaczy Błażej Kowalski, diagnosta z Chojnowa.
-To jest patologia. Wyobraźmy sobie, że urzędnik dorabia sobie w jakimś warsztacie, piekarni lub na kasie w markecie. W ten sposób doprowadzimy do sytuacji z lat 90-tych, gdy diagności - musząc dorabiać - nadstawiali kieszeń, brali słoiki ze śledziami, jakaś butelkę z czymś.
Diagności zapowiadają, że jeśli resort infrastruktury nie wprowadzi nowych cen, jeszcze w tym roku większość ośrodków kontrolnych ogłosi upadłość. W czasach galopującej inflacji ich działalność stała się nieopłacalna, a nie mogą podnieść cen, bo ta regulowana jest urzędowo. Za zwykłe badania auta osobowego płacimy 99 złotych - niezmiennie od 2004 roku. Co na to kierowcy?
-Wiem, bo ja właśnie płacę teraz, w tej chwili. Dla mnie to jest korzystniej, natomiast jeżeli oni uważają, że to jest za mało, to widocznie trzeba im troszeczkę pomóc. Być może jest w tym jakiś interes czyjś, żeby większość zamknąć i otworzyć jakąś sieć.
Wczoraj w wielu dolnośląskich miastach diagności na trzy godziny przerwali pracę. Właściciele stacji kontroli zapowiadają kolejne protesty.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.