Jastrzębski bliżej pucharu TAURON Gigantów Siatkówki
Jastrzębski Węgiel - Knack Volley Roeselare 3:0 (27:25, 25:21, 25:23)
Jastrzębski: Toniutti 2, Boyer 11, Wiśniewski 6, Gladyr 12, Clevenot 6, Fornal 13, Popiwczak (libero) oraz Dryja, Hadrava 2 i Tervaportti 1.
Knack Volley: D'Hulst, Coolman 8, Verhanneman 10, Tammearu 6, Kukartsev 8, Fasteland 10, Deroey (libero) i Ayhi 1, Rotty i Depovere.
Mistrz Belgii Knack Volley Roesdelare okazał się wymagającym rywalem dla Jastrzębskiego Węgla. Pierwszy set - bardzo wyrównany. Belgowie odskoczyli przy wyniku 16:16 i trener Marcelo Mendez poprosił o czas. Końcówka to jednak gra punkt za punkt na przewagi. Przy 25:24 piłkę w górze miał Tomasz Fornal, ale został zablokowany. W decydującym momencie się jednak nie pomylił i wicemistrzowie Polski wygrali 27:25.
W drugiej odsłonie od początku prowadzili grę dość szybko wypracowując przewagę i ją potem utrzymując (15:10). Bardzo dobrze piłki rozrzucał mistrz olimpijski z Tokio Benjmamin Toniutti. Efektownymi atakami popisywał się jego rodak Stephen Boyer. Blokiem swoje dołożył Jurij Gladyr. Zresztą mało było piłek atakowanych przez Belgów, które czysto wchodziły w pole gry. Pierwszą piłkę setową Knack Volley obroniło, lecz przy drugiej nie miało już szans (25:21).
Początek trzeciej partii należał do Belgów, ale im dłużej ona trwała, tym Jastrzębski Węgiel bardziej nabierał wiatru w żagle. Koniec końców znów mieliśmy wyrównaną końcówkę, bo ekipa Marcelo Mendeza tuż przed finiszem zdołała doprowadzić do wyrównania (18:18, 19:19, 20:20). Potem w linię serwisem trafił Tervaportti, lecz nadal wszystko było otwarte. Dopiero po autowym ataku Tammearu wicemistrz Polski miał dwa punkty więcej i to w kluczowym momencie meczu (23:21). Mecz zakończyły skuteczne ataki Fornala i Hadravy.
MVP spotkania został Tomasz Fornal.
PGE Skra Bełchatów - VC Greenyard Maaseik 3:1 (25:23, 25:21, 25:27, 25:18)
PGE Skra: Kłos 12, Kooy 17, Atanasijević 17, Łomacz 2, Bieniek 12, Lanza 12, Piechocki (libero) oraz Musiał 1, Vasina 1 i Mitić.
Maaseik: Treial 8, Bartos 10, Cox 9, Vanker 3, Fornes 9, Protopsaltis 15, Perin (libero) oraz Hetman 4 i Aloisi.
PGE Skra Bełchatów wyszła na parkiet w najmocniejszym składzie. Po raz pierwszy od mistrzostw świata kibice zgromadzeni w Twardogórze mogli oglądac m.in. Grzegorza Łomacza, Mateusz Bieńka i Karola Kłosa, czyli wszystkich reprezentantów Polski.
Inauguracyjny set dość długo był wyrównany. Skra była o punkt czy dwa do przodu, ale w decydującym momencie to VC Maaseik odskoczyło na trzy oczka (20:17) i trener bełchatowian Joel Banks musiał poprosić o czas. Poskutkowało. Po dwóch straconych punktach to Belgowie mieli przerwę, ale zagrywka Atanasijevicia doprowadziła do remisu (20:20).
Pierwszą piłkę setową mieliśmy po asie Wiktora Musiała. Ostatecznie Belgowie przegrali po własnej autowej zagrywce.
Pierwszy punkt w drugiej odsłonie zdobył Karol Kłos. Potem graliśmy punkt za punkt, ale w pewnym momencie bełchatowianie wypracowali niewielką przewagę. Kapitalną akcję oglądaliśmy przy prowadzeniu 12:9 Skry. Wszystko zakończyło się świetnym, pojedynczym blokiem Karola Kłosa (13:9). Goście z Belgii poprosili o przerwę. Nie przyniosło to efektu. Polska drużyna grała coraz swobodniej i powiększała przewagę (17:11). Maaseik częściowo odrobił straty (21:18), ale atak Atanasijevicia z prawego skrzydła uspokoił sytuację. Pierwszą piłkę setową VC Greenyard obroniło, ale przy ataku Lanzy było już bezradne.
Za to świetnie radziło sobie od początku trzeciego seta. Belgowie grali szybko i mądrze na rozegraniu często gubiąc bełchatowski blok. Efekt był taki, że przegrywając 12:16 Skra poprosiła o czas. Po nim szybko odrobiła część strat (14:16). Kapitalny atak Dicka Kooy'a sprawił, że znów mieliśmy tylko jeden punkt różnicy (15:16). Zapowiadała się ciekawa końcówka, zwłaszcza że na czystej siatce źle kiwnął belgijski środkowy i już mieliśmy remis (18:18). Przy wyniku 23:23 Belgowie zablokowali Kooy'a i Banks wziął czas. Seta zakończył as serwisowy Maaseik.
W czwartej partii Skra od początku wrzuciła wyższy bieg. Świetnie grał zwłaszcza Mateusz Bieniek, który był właściwie nie do zatrzymania (10:5). Do tego punktową zagrywkę dołożył Grzegorz Łomacz. Trudny do zatrzymania był wciąż Atanasijević (17:10). Co prawda rywale odrobili kilka punktów, ale siła rażenia Skry była tak wielka, że nic nie mogło odmienić losów tego meczu. PGE Skra wygrała 3:1.
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.