Marek Dyduch o reparacjach: Nie wolno zaniechać tego tematu, trzeba uczulić też inne kraje
- Panie pośle, pan prezes Jarosław Kaczyński po raz kolejny zaczął mówić o reparacjach od Niemiec. Jak pan reaguje na te kolejne zapowiedzi szefa prawa i sprawiedliwości?
Pozytywnie w tym sensie, że powinniśmy wrócić do tego problemu dlatego, że straty w czasie wojny, jakie poniosła Polska są przeogromne. Największe w ogóle w historii Polski, ale chyba i wszystkich krajów, które uczestniczyły w tej wojnie. W moim odczuciu nie wolno tego odpuścić, natomiast jest to trochę wykonane po amatorsku. Mówiąc krótko, najpierw powinien odbyć się szereg dyplomatycznych rozmów, takich zakulisowych, ale podnoszących ten problem jako zasadniczy i dopiero później publiczna debata. Tu cały czas prowadzona jest rozmowa, która jakby podkreśla ten temat, ale nie daje efektów. To jest słabość takich rozmów.
- Polska ma jakiekolwiek szanse na reparacje?
Po wojnie trójka, która decydowała o losach Europy - USA, Wielka Brytania, Związek Radziecki - ustaliła pewne reguły. Np. przez wiele lat naród izraelski otrzymywał od Niemiec zachodnich ogromne środki miliardowe w ramach odszkodowań za straty ludzkie. Zginęło bardzo wiele obywateli pochodzenia żydowskiego. O Polsce nikt nie pomyślał, bo powstawały dwa bloki i ten temat przez długie lata, przynajmniej przez okres socjalizmu, nie był podnoszony. Były małe reparacje na przełomie socjalizmu i państwa demokratycznego, małe odszkodowania np. dla osób, które pracowały w Niemczech. To były groszowe sprawy, ja się tym zajmowałem jako poseł. Ten temat nigdy nie przemija dlatego, że też są żądania w stosunku do Polski - np. mienie żydowskie. Trzeba o tym rozmawiać, tylko robić to z głową.
- Ma pan przekonanie, że w ostatnich lat kolejne rządy zrobiły cokolwiek, żeby coś się jednak zmaterializowało?
Nie zrobiły wiele albo nie zrobiły nic. A to znaczy, że nie ma problemu. Ja mogę nie lubić PiS, ale podnoszenie tego tematu nie jest tylko polityką wewnętrzną PiS, ale jest istotne dla wielu Polaków. Nie wolno zaniechać tego tematu, trzeba uczulić też inne kraje. Dzisiaj w Ukrainie Rosjanie niszczą, co się da i co? Zostawimy to tak sobie, bo skończy się wojna np.? To są rzeczy, które powinny być regulowane. Niszczycie to ponoście odpowiedzialność.
- Przy okazji planowania przyszłorocznych wydatków Sejmu wyszło na jaw, że władza planuje też swoje podwyżki - poinformował o tym dziennik "Fakt". Mają objąć nie tylko parlamentarzystów, ale też dla najważniejsze osoby w państwie – prezydenta, premiera i ministrów. Lewica za czy przeciw?
Lewica nie ma wypracowanego jeszcze stanowiska. Mogę publicznie powiedzieć, że jako wiceprzewodniczący Nowej Lewicy będę namawiał moje koleżanki i kolegów, żeby nie podpisywać się pod tym. Nie dla publiczki tylko dlatego, że myśmy mieli podwyżki wysokie w tym roku i patrząc na całe tło tego, co się dzieje w Polsce - inflacja, koszty życia - politycy powinni się jednak ograniczyć. Gdyby to była pensja poprzednia, która była naprawdę niska jak na funkcje posła czy parlamentarzysty czy senatora to może bym i nie oponował. Ale to się już dokonało w związku z tym druga regulacja, która z punktu widzenia formalnego może być, ale z punktu moralnego nie powinna być.
POSŁUCHAJ ROZMOWY:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.