Znieczulica, brak empatii, czyli o traumie kobiet po poronieniu. "Takie sytuacje mogą rozwalić życie" [POSŁUCHAJ]
POSŁUCHAJ:
W 10. tygodniu wrocławianka dowiedziała się, że płód obumarł. W szpitalu dostała tabletki mające zakończyć ciążę. "Zostałam z tym sama. Z koszmarnym bólem, z koszmarnym poczuciem psychicznym. Zostałam wysłana do koszmarnie brudnej, zaniedbanej toalety, gdzie musiałam się trzymać rękoma ściany, by urodzić to dziecko. Położna tylko nas kierowała do toalety - można ją było wezwać pociągnięciem sznurka". Pacjentki były instruowane, by - jeżeli chcą poddać płód badaniu genetycznemu - łapały go podczas akcji poronnej, a następnie przekazywały personelowi. "To było chyba najgorsze" - opisuje nasza słuchaczka.
POSŁUCHAJ KONIECZNIE: Wieczór zDolnego Śląska: O warunkach, w jakich kobiety tracą ciążę
Jak dodaje, także po poronieniu spotkała ją dramatyczna sytuacja - okazało się, że pobrany płód, który miał zostać zbadany...zaginął. "Jak miał przyjechać kurier okazało się, że płodu nie ma, że nikt nie wie, gdzie jest. Mąż zrobił raban, po wszystkich oddziałach sprawdzaliśmy, pytaliśmy (...) Znalazł się na oddziale dziecięcym, w lodówce. Nie da się tego wszystkiego opisać, to traumatyczne przeżycie. Dla kobiet, które są delikatne, zamknięte, takie sytuacje mogą rozwalić życie. My się dźwignęliśmy i mam na tyle siły, by o tym mówić, ale nie wszyscy mają" - opisuje wrocławianka.
Historia wydarzyła się dwa lata temu w szpitalu im. Falkiewicza we Wrocławiu, ale jak podkreśla Maja Godlewska z fundacji Rodzić po Ludzku, takie traumatyczne doświadczenia ma wiele kobiet z wielu szpitali w Polsce:
- Pracuję z takimi pacjentkami od lat. Okoliczności są różne, ale wspólnym mianownikiem tych historii jest zawsze ogromna samotność - podkreśla psycholog i psychoterapeutka Marta Międła Opalińska:
Wsparcia po stracie ciąży można szukać m.in. w internetowej społeczności skupionej wokół portalu poronilam.pl.
Do szpitala, w którym doszło dwa lata temu do opisywanych przez naszą bohaterkę wydarzeń, wysłaliśmy pytania:
1) czy do poronień w państwa szpitalu dochodzi albo dochodziło kiedykolwiek w toalecie? jeżeli tak, to dlaczego nie w sali/gabinecie?
2) Czy kobiety, które chcą zbadać poroniony płód były instruowane, by "łapać" go do rąk?
3) czy kobiety tracące ciążę w 2020 roku i wcześniej były otoczone opieką psychologiczną? Jak ona wyglądała? Jak wygląda teraz?
Poniżej treść odpowiedzi:
W nawiązaniu do poniższego e-mail z dnia 26 lipca 2022 r. przesyłam odpowiedzi na pytania:
1. Poronienie z definicji jest to wydalenie jaja płodowego przed 22 tygodniem ciąży. W zależności od rodzaju poronienia, dobiera się sposób postępowania. Jeśli dochodzi do samoistnego poronienia, nie ma możliwości przewidzenia, w którym momencie dojdzie do wydalenia zarodka lub płodu. Część poronień zakończona jest łyżeczkowaniem jamy macicy, co jest już zabiegiem planowym.
2. W przypadku, gdy kobieta deklaruje chęć wykonania badania genetycznego, lekarz informuje pacjentkę o możliwym sposobie postępowania, zgodnie z obowiązującą w Szpitalu procedurą. Swoją decyzję dotyczącą chęci wykonania badania, pacjentka przekazuje lekarzowi, który przedkłada jej do wypełnienia stosowne oświadczenia/ wnioski. Pacjentka samodzielnie wybiera pracownię badań genetycznych.
3. Wszystkie pacjentki są informowane przez lekarza o przebiegu poronienia, możliwych odczuciach, a zespół lekarzy i położnych sprawuje nad kobietami w czasie poronienia ciągłą opiekę. W 2020 roku opiekę nad pacjentkami Szpitala sprawował psycholog. Od początku tego roku opiekę nad pacjentkami sprawuje dwóch psychologów, tworzących zespół działający w obszarze opieki psychologicznej. Są to osoby z dużym doświadczeniem terapeutycznym, reorganizują sposób postępowania z pacjentkami Oddziału Ginekologiczno – Położniczego, wprowadzając nowe standardy i szkoląc personel.
POSŁUCHAJ WIĘCEJ:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.