Lichocka o sondażu "Rz": Jeżeli Polacy nie kierują się emocjami, to nie mogą popierać PO i Tuska
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w najbliższą niedzielę, wygrałaby je Zjednoczona Prawica (37 proc.). Na Koalicję Obywatelską zagłosowałoby 27 proc. badanych, Polska 2050 zdobyłaby 9 proc., a Lewica 8 proc. - wynika z sondażu IBRIS opublikowanego we wtorkowej "Rzeczpospolitej". Wysoka frekwencja ma służyć Zjednoczonej Prawicy, jednak to opozycja może myśleć o większości mandatów w parlamencie. Jakie wnioski, widziała pani już ten sondaż?
Tak ja zerknęłam na ten sondaż. My, jak państwo wiecie, nie przywiązujemy takiej bardzo dużej wagi do sondaży, bo najważniejszy dla nas sondaż to są zawsze wybory i wtedy jest to sprawdzam, które jest dla partii politycznej kluczowej. Natomiast te sondaże, bo to już jest kolejny sondaż pokazujący wysokie bardzo poparcie dla obozu Zjednoczonej Prawicy, pokazują że Polacy dość jednoznacznie opowiadają się za tym, co robi rząd Mateusza Morawieckiego i co robi Prawo i Sprawiedliwość. Platforma Obywatelskiej, mimo tych swoich wielkich wysiłków, żeby cały czas jątrzyć, szydzić, atakować, hejtować, nie odzyskuje swojego poparcia. Nie jest w stanie przeskoczyć pewnego poziomu zwolenników, ponieważ tutaj widać wyraźnie, że nie mają żadnej tak naprawdę merytorycznej argumentacji, która by do Polaków trafiła. Widać zresztą też, niestety dzięki tej wojnie na Ukrainie, jak bardzo Platforma Obywatelska i ich mocodawcy z zachodniej Europy, myślę tutaj przede wszystkim o Angeli Merkel, jak bardzo się pomylili i jak bardzo ich polityka jest niebezpieczna. Dlatego wydaję mi się, że Polacy, jeżeli tylko nie kierują się emocjami, a Platforma Obywatelska, Donald Tusk upatruje budowania swojego poparcia właśnie na rozhuśtaniu negatywnych emocji, nie na meritum, to jeżeli nie kierują się tymi emocjami, a kierują się racjonalnym myśleniem, to nie mogą popierać ani Platformy, ani pana Tuska.
Ale to jest ciekawy sondaż, tak samo jak ten IBRiS-u sprzed miesiąca. Miesiąc temu IBRiS opublikował sondaż zaufania do polityków. Największym cieszył się prezydent Andrzej Duda, potem kolejno byli prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, premier Mateusz Morawiecki, lider Polski2050 Szymon Hołownia i pierwszą piątkę zamknął szef PO Donald Tusk. Patrząc na oba sondaże sądzie pani, że najbliższa kampania wyborcza przejdzie do historii, że będzie się liczył każdy dzień z wyborcami i każdy głos?
Wydaję mi się, że w tej chwili Donald Tusk przede wszystkim walczy o każdy dzień bycia potencjalnym liderem całej opozycji. Widać wyraźnie, że nie ma z tym łatwo, z tym przekonaniem innych polityków do tego, że to on jest liderem. Mam wrażenie, że teraz te akcje i ten karnawał tego hejtu, który Donald Tusk nam funduje w tej chwili, jest takim dosyć gorączkowym budowaniem, odzyskiwaniem dawnej pozycji. Moim zdaniem to jest już raczej pieśń przeszła, to znaczy wydaje mi się, że coraz więcej osób również w opozycji widzi, że Donald Tusk jest raczej obciążeniem dla tego obozu. Ale to jest ich problem, nie nasz. Natomiast wiemy, że wybory będą za kilkanaście miesięcy, za prawie dwa lata. W związku z tym tutaj trudno przewidzieć, jak jeszcze będzie wyglądała sytuacja. Jak wiemy ta kadencja jest bardzo trudno. Najpierw pandemia, potem wywołany nią kryzys, potem wojna, wywołany nią kryzys, wywołana przez Putina wysoka bardzo inflacja. Także wydaję mi się, że ten rząd ma takie karkołomne do pokonania różne sytuacje, jakiego nie miał żaden wcześniejszy chyba po 89. roku i sprawdza się w tych sytuacjach kryzysowych. Sprawdza się i Polacy to docenią, jestem o tym przekonana.
A jak pani podchodzi do tematu zmiany ordynacji wyborczej? Ten temat wraca jak bumerang raz na kilka lat, raz na kilka miesięcy. Czy faktycznie jest tak, że faktycznie w korytarzach sejmowych, w okręgach wyborczych rozmawiacie na ten temat i czy możemy się spodziewać, że jeszcze taki projekt wejdzie w życie przed wyborami, że dojdzie do zmiany okręgów? Pani byłaby zwolennikiem?
Wydaję mi się, że to wymaga bardzo takiego dużego namysłu. Nie ma w tej chwili żadnego poważnego projektu zmiany ordynacji i nie ma żadnej decyzji politycznej, żeby tę ordynację zmieniać. Tutaj jest oczywiście pytanie o to, czy podział na większą liczbę okręgów nie dałby takiego większego związku parlamentarzysty z wyborcami. Tzn. wtedy dany poseł byłby wybierany w ramach, nie wiem, 3, 4 powiatów, a nie tak jak w tej chwili średnio 10, czy 11, bo tak okręgi wyborcze mniej więcej, taką liczbę powiatów mają. To jest jakby na dużo mniejszym terenie dany parlamentarzysta najpierw walczył o głosy, a potem dbał o interesy tego terenu. Także tutaj się można zastanowić, czy ten podział np. na 100 okręgów, o którym się od czasu do czasu spekuluje, nie byłby takim rozwiązaniem, który by właśnie zbliżał bardziej posłów do swoich wyborców. Ale w tej chwili nie ma żadnej decyzji i wydaję mi się, że trzeba z tym bardzo ostrożnie postępować, ponieważ jednak ta ordynacja, która w tej chwili obowiązuje od lat i rzeczywiście powoduje, że chyba wszystkie siły istniejące w polskim społeczeństwie, wszystkie siły polityczne znaczące są reprezentowane. Także tutaj każda zmiana mogłaby ten system, ten mechanizm poważnie zachwiać. Ja np. jestem przeciwna ordynacji większościowej i okręgom jednomandatowym, ponieważ one premiują wtedy największych i najsilniejszych, zupełnie wycinając mniejsze ugrupowania, czy środowiska, które są o mniejszej sile reprezentacji, ale jednak chcą mieć swój głos w parlamencie. Także wydaję mi się, że to są spekulacje i nie ma żadnych przymiarek do zmian.
Miesiąc temu powiedziała pani w studiu Radia Wrocław, że "trzeba wywrzeć presję na krajową radę radiofonii i telewizji, żeby podjęła rzeczywiste działania, które będą dyscyplinować rozgłośnie radiowe, bo Krajowa Rada nie wypełnia swoich konstytucyjnych obowiązków". Kilka godzin po pani słowach szef KRRiT wydał oświadczenie, pan Witold Kołodziejski w którym wskazuje, że wypełnia te obowiązki. Czy mieliście państwo okazje rozmawiać na ten temat w minionych tygodniach?
Tak. Oczywiście, że rozmawialiśmy. Ja nadal uważam, że Krajowa Rada przez te 6 lat powinna podjąć jednak bardziej energiczne działania, żeby spowodować, żeby, zwłaszcza nadawcy komercyjni, byli jednak kontrolowani w sposób niezależny, bo w tej chwili Krajowa Rada opiera się przede wszystkim na dokumentacjach, które są wypełniane przez tych nadawców i tylko doraźnie może sprawdzać, czy ta dokumentacja np. o procencie granej muzyki, ile jest procent polskiej, ile zagranicznej, jest rzeczywista i odzwierciedla faktyczny zapis tego, co było nadawane. Natomiast Krajowy Instytut Mediów przygotowuje narzędzie, które będzie mogło dość sprawnie kontrolować to. Także ja mam nadzieję, że to w ciągu najbliższych, zresztą tak jak Krajowa Rada, jak Witold Kołodziejski deklarował, nastąpi.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji chce sprawdzać, jakie kanały oglądają klienci operatorów telekomunikacyjnych. Branża krytykuje ten pomysł i twierdzi, że mogłoby to stanowić "element inwigilacji społeczeństwa". Informacje podał serwis wirtualnemedia.pl. Chodzi o rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie programu badań statystycznych statystyki publicznej na rok 2023. Jakie ma pani przemyślenia, pani poseł? Inwigilacja, czy badania? Czy inwigilujące badania?
No raczej są to po prostu badania tego, co Polacy oglądają. To tak jakbyśmy mówili, że wszystkie pomiary dotyczące tego jakie programy są popularne, jak są oglądane, byłyby rodzajem inwigilacji. Wydaję mi się, że jest to nieporozumienie. Natomiast bardziej, o szczegóły tego i jak to dokładnie jak to ma wyglądać, to proponuję jednak pytać Krajową Radę i przewodniczącego Witolda Kołodziejskiego.
Od wielu tygodni polskie media, w tym m.in. Polskie Radio i rozgłośnie regionalne, emitują serwisy w języku ukraińskim. Pojawiają się też audycje. Na ile to symboliczne wsparcie dla uchodźców, a na ile rzeczywista potrzeba? Tzn. czy uchodźcy faktycznie potrzebują takich treści w polskich mediach, czy jednak mieszkając obecnie w Polsce i tak korzystają ze swoich rodzimych mediów?
Wydaję mi się, że bardzo jest potrzebna tym uchodźcom z Ukrainy dobra, rzetelna informacja w ich ojczystym języku. Ja się bardzo cieszę, że media publiczne na taką skalę wypełniają to zadania i przecież Polskie Radio i rozgłośnie regionalne nie tylko dają serwisy w języku ukraińskim w określonych porach, ale Polskie Radio rozbudowało właśnie antenę redakcji ukraińskiej, jest w DAB-ie i w internecie całodobowa antena ukraińska, ale też w niektórych miejscach, w Warszawie, czy teraz słyszałam, że Polskie Radio ubiega się o kolejne częstotliwości w innych miastach, jest nadawana normalnie, że tak powiem, analogowo na UKF-ie. To jest ważne, ponieważ z jednej strony, w ramach tego nadawania, jest retransmitowane Radio Publiczne Ukraina, także mieszkańcy Ukrainy, którzy teraz są w Polsce, mogą usłyszeć, co się dzieje na terenie ich kraju, a z drugiej strony mają kontent dotyczący sytuacji tutaj w Polsce, gdzie udać się po pomoc, jaka pomoc, jakie mają prawa i jak wygląda wygląda życie ich teraz takiej bardzo dużej w tej chwili społeczności. Także to jest wypełnianie misji publicznej i to jest chyba bardzo ważne. Także bardzo się cieszę, bo to też buduje takie porozumienie polsko-ukraińskie, gdy Polacy też słyszą jak bardzo te nasze media wspierają naszych braci, że walczą o wolność.
A spodziewa się pani, że ten język ukraiński zostanie w naszych mediach na dłużej? Że to już jednak będzie już stały element w perspektywie kilkuletniej?
Myślę, że ta rozgłośnia Polskiego Radia, ta redakcja Radia Ukraina, myślę, że zostanie tak rozbudowana i będzie na DAB-ie, przez internet cały czas obecna. Natomiast jak to będzie w przyszłości, kiedy już, mam nadzieję, wojna się zakończy i nie będzie już takiej potrzeby niesienia takiej pomocy i informacji, to zobaczymy. Myślę, że na razie jest to wartość dodana i bardzo się cieszę, że media publiczne tak świetnie tę misję, w tej sprawie też, wypełniają.
Posłuchaj rozmowy:
Radio Wrocław nie odpowiada za treść komentarzy.